Ekspedientki z dwóch sklepów spożywczych przy ulicach Paderewskiego i Piłsudskiego w Libiążu od piątku chodzą do pracy pełne obaw. Boją się, że włamywacze, którzy grasowali w nocy, wrócą.
Najpierw około godziny 1 w nocy próbowali splądrować punkt przy ul. Piłsudskiego, niedaleko siedziby libiąskiego komisariatu policji.
- Rozbili szyby w drzwiach, ale nie wtargnęli do środka - informuje Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji. Dodaje, że prawdopodobnie ktoś ich spłoszył. Ci jednak nie dali za wygraną. I choć nie ma pewności, że to ci sami przestępcy włamali się do sklepu przy ul. Paderewskiego, wszystko na to wskazuje. - Włamali się półtorej godziny później, ok. godz. 3 w nocy. Tym razem zdołali wejść do środka i ukraść towary za 1,5 tys. zł - dodaje policjant.
- Wybili małą szybkę na dole drzwi wejściowych - pokazuje jedna z ekspedientek „Małpki” przy Paderewskiego.
- Dobrze, że nie napadli koleżanki, która o północy kończyła zmianę. Dziewczyna ma do przejścia na nogach pół Libiąża - zaznacza sprzedawczyni. Podkreśla, że ani ona, ani jej zmienniczka nie noszą ze sobą kasy z utargiem do domu.
- Nie wiadomo jednak, czy bandyci tak nie myślą. Nawet jak nie podstawią nam noża pod gardło, to możemy paść na zawał - zaznacza kobieta. Od zdarzenia na każdego klienta przekraczającego próg sklepu patrzy podejrzanie.
W feralną noc na miejsce zdarzenia policję wezwała ochrona. - Mamy alarm, ale nie monitoring. Kamery wprawdzie są na placu Słonecznym i obejmują też nasz sklep, ale niestety są obrotowe i już wiadomo, że nie zarejestrowały przestępców - twierdzi sprzedawczyni.
Podobnych włamań oraz napadów na małe sklepy w całym regionie jest bardzo dużo. Większość sprawców udaje się zatrzymać.