Wspólne siedzenie] przy jednym stoliku w klubowym autobusie przyniosło wreszcie efekty - współpraca Lewandowskiego z Robbenem, tak często przecież krytykowana, dziś układała się bowiem koncertowo. Bardzo aktywny od samego początku Holender dwukrotnie obsłużył Roberta takimi podaniami, że wstydem dla Polaka byłoby ich nie wykorzystać. "Lewy" nie pozostał zresztą dłużny i jeszcze w pierwszej połowie zrewanżował się Robbenowi za przełamanie chwilowej niemocy w Bundeslidze wystawiając mu "patelnię" do niemal pustej bramki. I szkoda tylko, że swojego występu Lewandowski nie ukoronował hat-trickiem, bo miał ku temu po przerwie jeszcze dwie niezłe okazje.
A Augsburg? Nie dość, że nie miał dziś absolutnie żadnych piłkarskich argumentów, by przeciwstawić się Bayernowi, to jeszcze sprawiał wrażenie, jakby wcale nie zamierzał tego zrobić. Bayern sobie grał, a Augsburg nie przeszkadzał - ot, taka sytuacja. Od samego początku gospodarze byli wyraźnie pogodzeni ze swoim losem i starali się tylko zbytnio nie drażnić lwa, by ostatecznie nie skończyć meczu w roli chłopca do bicia z pokaźnym bagażem straconych bramek. A przyznać trzeba, że mogło się tak stać, bo niezbyt dobrze dysponowany dziś arbiter w dwóch sytuacjach ewidentnie przysnął, nie dyktując rzutów karnych dla Bayernu.
Kapitalne prostopadłe zagrania Thiago i Douglasa Costy, przebojowe akcje na skrzydle Robbena i skuteczność Lewandowskiego - te argumenty w zupełności dziś wystarczyły na pozbawionych jakichkolwiek zębów gospodarzy. Napisać, że Neuer nie miał dziś zbyt wiele pracy, byłoby sporym nadużyciem. Neuer mógł dziś długimi fragmentami układać w bramce kostkę Rubika, uczyć się mandaryńskiego albo po prostu strzelić sobie popołudniową drzemkę. Trzy strzały w światło bramki, z czego jeden z blisko 35 metrów i dwa po katastrofalnych błędach rozkojarzonych kolegów w defensywie. I to byłby jedyny kamyczek, który możemy wrzucić dziś do ogródka Bayernu. Najpierw tuż przed przerwą piłkę na 16 metr wprost do Ji wyłożył... przez nikogo nieatakowany Xabi Alonso, ale napastnik Augsburga uderzył z mocą spadającego liścia, więc na strzelenie gola nie miał najmniejszych szans. Później, już przy wyniku 0:3, serię komicznych zagrań obrońców i pomocników Bayernu zakończył Koreańczyk Koo, który po bardzo przytomnym podaniu Baiera strzelił honorowego gola.
Ekipa z Monachium - niewielkim nakładem sił - przedłuża tym samym swoją imponującą serię meczów bez porażki do 19 spotkań i zachowuje oczywiście pozycję lidera Bundesligi. Zawodnicy Carlo Ancelottiego w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku mogą już spokojnie przygotowywać się do wizyty w Eindhoven, gdzie we wtorek zmierzą się z PSV w Lidze Mistrzów.
Pierwszy gol Lewandowskiego:
Drugi gol Lewandowskiego:
Asysta Lewandowskiego, gol Robbena: