https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Limanowa. Na ratunek zwierzętom ze zgliszcz

Magda Hejda
W takich warunkach, na pogorzelisku, od kilku lat pomieszkuje pan Marek ze stadem swoich zwierząt.
W takich warunkach, na pogorzelisku, od kilku lat pomieszkuje pan Marek ze stadem swoich zwierząt. fot. Magda Hejda
W redakcji zadzwonił telefon: pomóżcie tym zwierzętom, sama nie dam rady. Przywożę karmę, ale nie mogę ich zabrać - powiedziała Zdzisława Czurek z nowosądeckiego Stowarzyszenia Pomocy Zwierzętom "Mam Głos". O psach pana Marka z Limanowej dowiedziała się we wrześniu i od tej pory przywozi im jedzenie.

Życie na zgliszczach
Dom pana Marka spalił się kilka lat temu. Jak dowiedziałam się w Urzędzie Miasta, pogorzelcy dostali małe mieszkanie, żona z dziećmi skorzystała z pomocy, jej mąż postanowił zostać na zgliszczach.

Jest typem zbieracza, znosi na posesję wszystko co ludzie wyrzucą, a co się jeszcze może przydać. A ponieważ wszystko się może przydać, więc pogorzelisko zamieniło się w wielkie śmietnisko. Wegetuje tu stado psów, trzy capy, owca, kury i koty. Nikt nie wie, ile jest psów, bo zwierzęta mnożą się bez kontroli, nie są leczone, nikt ich nie zaszczepił.

Gdy pan Marek idzie do miasta, to zabiera z sobą capy i gromadę psów. Rozmawia z nimi, kocha je po swojemu, karmi tym co ma, ale nie jest w stanie zadbać ani o siebie, ani o zwierzęta.

Niemoc urzędu
W Urzędzie Miasta usłyszałam, że w zeszłym roku z posesji zabrano pięć psów, które trafiły do schroniska w Nowym Targu. Urząd chciał sfinansować sterylizację zwierząt.

Przekonać pana Marka do sterylizacji psów miało Limanowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Jarosław Stożek z limanowskiego towarzystwa powiedział mi, że pan Marek właściwie zgodził się na zabiegi, ale ostatecznie nie przyprowadził psów do weterynarza. To jakaś paranoja, jeżeli ktokolwiek zakładał, że pan Marek sam przyprowadzi zwierzęta do lecznicy. Ten człowiek żyje we własnym świecie. Nie działa racjonalnie.

Aż przykro patrzeć jak te zwierzaki rzucają się na karmę - mówi wolontariuszka z Nowego Sącza. Pan Marek powiedział mi, że możemy zabrać psy, które chcemy. Najpilniejsze jest zabezpieczenie szczeniaków, bo one w takich warunkach zimy nie przetrzymają. Jak najszybciej trzeba też sterylizować suki, niektóre znowu są szczenne. Tylko dokąd ja zabiorę te psy? W Nowym Sączu mamy jedynie cztery kojce, zajęte przez zwierzaki, które czekają na dom.

Wizyta w Limanowej
W połowie grudnia pojechałam do Limanowej razem z Beatą Porębską, inspektorką Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

Sąsiedzi powiedzieli nam, że pan Marek od tygodnia jest w szpitalu. Jego siostrzeniec oprowadził nas po działce. Wszędzie piętrzą się przyniesione z okolicy śmieci, mnóstwo puszek, butelek, resztki opakowań, sprzętów.

Owca i capy stoją w brudnych, ciemnych, maleńkich, byle jak skleconych komórkach, które w każdej chwili grożą zawaleniem.
Właściciel zwierząt mieszka w takich samych warunkach. Wśród śmieci gromada psów, kur, kilka kotów. Z rozlatującej się komórki wyglądają dwa szczeniaki, zapchlone, z wydętymi od robaków brzuchami, mają najwyżej siedem tygodni. Wolontariuszka z Nowego Sącza znajduje jeszcze dwa. Wszystkie to suczki. Jedna jest w tragicznym stanie, ma wypadnięty odbyt.

Między rupieciami chowają się starsze, kilkumiesięczne szczeniaki. Jeden z łysą mordką - to nieleczona nużyca. Dorosła suka z wielkim guzem. Wszystkie psy są podobne, brązowe albo łaciate. Inspektorka KTOZ telefonicznie prosi o interwencję Powiatową Inspekcję Weterynaryjną, policję i Urząd Miasta.

Lekarka z inspekcji przyjeżdża natychmiast, po chwili zjawia się dwóch funkcjonariuszy. W Urzędzie Miasta odmawiają przyjazdu, mimo że inspektorka KTOZ mówi, że właściciel od tygodnia jest w szpitalu i zwierzęta nie mają opieki.

- Nie ma potrzeby, będziemy czekać na informacje od powiatowego lekarza weterynarii, czy jest zagrożenie życia zwierząt. Taka jest procedura, musimy rozeznać sytuację - mówi urzędniczka. - To proszę przyjechać, żeby rozeznać sytuację - naciska inspektorka KTOZ. Ja pani nie znam - odpowiada urzędniczka - mimo że inspektorka przedstawia się kilkakrotnie. Na telefoniczne zgłoszenie nie będę reagować - brzmi odpowiedź.

Rusza pomoc
Ze szpitala wraca siostra pana Marka. To dobry człowiek, ale nie ma środków, żeby zaopiekować się psami brata.

Od kilku dni daje zwierzętom karmę, którą przywieźli wolontariusze z Nowego Sącza, ale karma się kończy. Przyznaje, że dobrze by było, gdyby ktoś zabrał psy, przecież brat ma coraz mniej sił. Obiecuję jej, że zrobię psiakom zdjęcia i ogłoszę, że można je zabrać w gazecie. Ostatecznie lekarka PIW stwierdza - szczeniaki nie mają tu szans na przeżycie. W świetle przepisów powinna je zabezpieczyć gmina, ale urzędniczki nie ma na miejscu. Urzędniczka ma procedury.

Szczeniaki u lekarza
Jest piątek po południu. Zapada decyzja - zabieramy cztery najmniejsze szczeniaki do Krakowa, a wolontariuszka z Nowego Sącza tego z nużycą. W gabinecie weterynaryjnym w Krakowie wyciągamy z transporterka maluchy. W odchodach tego z wypadniętym odbytem jest tylko krew i słoma. Nie udaje się go uratować, na operację jest za późno, zbyt potężny obrzęk i martwica tkanek. Lekarze podejmują decyzję o uśpieniu. Maluch cierpiał od dawna, w dodatku od środka niszczyły go pasożyty.

Gdyby KTOZ nie zabrał szczeniaków, wyniszczona, ciężko chora i głodna suczka dogorywałaby jeszcze kilka dni.

Chore procedury
Rok temu jeden z psów (teren jest nieogrodzony) ugryzł kobietę. Była kontrola PIW i wniosek do burmistrza o odbiór psów. Wtedy inspektorzy doliczyli się dziewięciu. Dziś jest ich ponad dwadzieścia.

Po kontroli powiatowy lekarz weterynarii w Limanowej po raz kolejny wysyła do burmistrza pismo z wnioskiem o odbiór psów.
Cztery dni po zabraniu szczeniaków kontaktuję się z Teresą Bugaj z Urzędu Miasta, pytam czy zabezpieczyli psy. Zamiast odpowiedzi pada pytanie - jakim prawem państwo weszli na posesję? Urzędniczka znowu powtarza, że na telefoniczne zgłoszenia (również ode mnie) nie będą reagować, a pisma z PIW jeszcze nie dostali.

Przed świętami właściciel zwierząt opuścił szpital, zamieszkał u rodziny, bo wymaga stałej opieki.

Prośba o pomoc
Gdybyśmy zdali się na miejskie procedury, szczeniaki nie doczekałyby pomocy. Nie mam zamiaru wyręczać urzędników, ale tu chodzi o żywe istoty.

Psy na widok człowieka uciekają, trzeba dużo cierpliwości, żeby je zsocjalizować. Wszystkie są niewielkie. Kilkumiesięczne szczeniaki zaufają najszybciej. Dlatego jeżeli lubicie wyzwania i możecie dać któremuś z podrośniętych maluchów dom - dzwońcie. Szukamy też domów tymczasowych - ludzi, którzy znajdą trochę czasu, żeby oswoić te psiaki i dać im szansę na dobre, normalne życie.

Kontaktować można się pod nr tel. 602 11 86 59 lub bezpłatnie pod nr 602 11 86 59.

Imię opiekuna zwierząt zostało zmienione.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

O
Oli
Czyli - znowu pod opieka KTOZ kolejnego psa "nie udało się uratować"
Co KTOZ przyjedzie i zabierze jakiegoś psa - to "na pomoc jest za późno"

A czemu KTOZ nie zabrało tych psów - dla których jeszcze nie jest za późno ?
KTOZ nie stać na pomoc ? Ha ha ha

No cóż może wygodniej będzie czekać , aż będzie za późno. Wtedy psów już nie trzeba zabierać więc nie ma wydatków - a na urzędnikach będzie można sobie poużywać przez następny rok.
M
Mania
Wreszcie znalazł się ktoś kto ma dosyć odwagi żeby nie łamać prawa tylko dlatego ze pani redaktor i KTOZ tak sobie życzą.
Czy to nie mania wielkości pani redaktor ? to określenie "nawet ode mnie " ? zdziwiona pani, że znalazł się ktoś w jakiejś gminie co na telefon od pani redaktor nie pada na kolana i rzuca się łamać wszystkie możliwe przepisy i procedury, krzywdzić i niszczyć zwierzęta i ich opiekunów - bo pani redaktor i KTOZ ma takie widzi mi się ?

Pani Tereso z Urzędu Gminy - chapeau bas.
G
Gazda
KTOZ i Pani redaktor MH zniszczyli jedyną organizację która bardzo pomagała w terenie właśnie w takich sytuacjach i zwierzętom i ubogim właścicielom tych zwierząt. KTOZ zniszczył ta Fundację a pani redaktor zniszczyła jej opinię. Gdyby tamta fundacja i pani Ania jeszcze działała to bez gadania i robienia zamieszania pojechaliby tam z lekarzem weterynarii zaszczepiliby psy, wysterylizowali suczki i potem systematycznie zawoziliby jedzenie i dla psów i dla ich opiekuna. a pieskom szukaliby nowych domów. Ale KTOZ ich zniszczyło - bo ktoś pomagał za darmo bez szukania sławy w u pani redaktor jak to robia inspektorzy KTOZ.
U nas tamta Fundacja nawet człowiekowi ogrodziła gospodarstwo ,żeby psy nie wybiegały na drogęi żeby sąsiedzi przestali się od niego odczepili.
Ale jak KTOZ zniszczyło panią Anię to już nie ma kto pomagać najbiedniejszym.
a KTOZ tylko wydzierać się do urzędników potrafi.
T
Tadzio
Inspektorzy KTOZ nigdy nie patrzą na to, że ten człowiek żyje w takich samych złych warunkach jak jego zwierzęta i dzieli się ze swoimi psami każdym kawałkiem suchego chleba. Nie dosyć że nie pomogą to jeszcze go oskarżą o znęcanie się ze karmi psy suchym chlebem - bo sam innego nie ma. Banda zakłamanych hipokrytów. na swoją działalność KTOZ na rocznie ponad 4 miliny złotych a zamiast pomagać to ściga biedaków. A jak czeba pomóc kilkunastu psom - to ich nagle nie stać.
To na co idą te pieniądze.
Z
Zawiedziony
Co się stało że pani Redaktor M H i KTOZ widząc takie złe warunki w których są te psy z Limanowej, nie złożyli doniesienia na Policję ?
Rozumiem. Warunki nieważne. KTOZ z namowy pani redaktor M H składa doniesienia na policje za warunki tylko w sprawach pani Ani , nieważne że psy u niej były w warunkach lepszych niż w schronie prowadzonym przez KTOZ . U niej przynajmniej się nie zagryzają jak w schronie KTOZ. Ale Pani Magda to tak pani Ani po starej znajomości załatwia, takie specjalne i wyjątkowe traktowanie.
A warunki w tej Limanowej okropne.
No ale inspektorzy KTOZ - jeśli nie chodzi o psy pani Ani to potrafią tylko wymuszać pomoc na Urzędach. Sami tylko dzwonią po Urzędach , piszą i siedzą wygodnie........

A przy psach Pani Ani to jakoś inspektorzy KTOZ nie mogli zostawić sprawy Powiatowemu Lekarzowi Weterynarii i urzędnikom ? Tu wykazali super nadaktywność.
ale tych psów z Limanowej KTOZ nie zabierze. Co innego gdyby to były psy pani Ani.
To wtedy zabraliby je w sekundzie.
g
gosia
A moze by tak pomoc temu panu i zapewnic jemu i jego zwierzetom godziwe warunki,krew mnie zalewa jak slysze ze jedyne co robia to odbieranie zwierzat,czy on je meczy,zle traktuje,czy po prostu tam jest ekstremalna bieda.Ludzie juz calkiem stracili sumienie i pomieszalo sie im w glowach i biora sie za to co nie rozwiaze problemu tylko bardziej pognebi tego czlowieka i jego zwierzaki,ktore napewno wolalyby byc z nim,w miejscu ktore znaja i do ktorego sa przyzwyczajone,tylko w lepszych warunkach.Nalezy zlozyc sie i zbudowac czlowiekowi i jego gromadce domek i budynek gospodarczy.Czekam na wiesci na ten temat i natychmiast sie dokladam a nawet przyjade pomoc.Tyle .Idzcie urzednicy po rozum do glowy.
c
czytelniczka
Nie mam nic przeciwko tym biednym zwierzętom ale pragnę przypomnieć że w takich samych warunkach jak te zwierzęta żyje owy mężczyzna który się nimi zajmuje jak najlepiej potrafi, do czego to doszło że ludzie teraz bardziej przejmują się losem zwierząt niż samym człowiekiem, jeśli ten Pan miał by godziwe warunki życia to mógł by się zając psami lepiej, no ale przecież to tylko starszy, bezdomny Pan kto by się nim przejmował...
A
Ala
Miałam przyjemność rozmawiać z Panią pracującą w Urzędzie Miasta Limanowa. Otrzymałam kilka informacji, min. raczej przykrą wiadomość, UM nie jest zainteresowany wyłapywaniem bezpańskich zwierząt, bo musiałby przecież płacić za ich pobyt w schronisku. Są chętni do adopcji przynajmniej jednego psa.
Dowiedziałam się także, że w Krakowie nigdy nie spotkała się ta Pani z takim zachowaniem ludzi, z jakim spotkała się w Limanowej. Ale nie sądzę, żeby w Krakowie doszło do takiej sytuacji, że urzędnicy byliby tak obojętni na prośby mieszkańców jak to ma miejsce w LIMANOWEJ.
D
Doriska
Wero- dokładnie, nie zachowują się zgodnie z prawem... Tym bardziej ze pracownicy UM od dawna wiedzieli jaka sytuacja panuje u danego pana... Nic z tym nie robili... a czasami psów koło UM było bardzo duzo o czym jak wspomniałam wiedzieli... Myślę że to sie tak nie skończy, trzeba nagłosnic te sytuacje. A p.Bugaj walizki niech pakuje... to podła kobieta...
W
Wero
To prawdziwe okrucieństwo wobec zwierząt. Sądzę, że Ci urzędnicy po prostu realizują politykę UM. Nie zajmują się porzuconymi zwierzętami, bo taką drogę wybrali ich zwierzchnicy. To karygodne. Co więcej to przestępstwo.
j
ja
trzeba koniecznie wymienić
D
Doriska
Ciesze sie iz w końcu ktoś tą sprawą się zajął... Niestety znam sutuacje od podszewki, ja jestem tą osobą pogryzioną przez psa z tej posesji... Niestety wielokrotnie interweniowałam w tej sprawie do UM jak i p.Bugaj- bez skutku... pod tył artykułem można także zauważyć jaką kobieta ma "klase"... Masakra! Nieodpowiedni człowiek w UM... Chce nadmienic iż nie było tam 9 psów lecz znacznie więcej o czym informowałam UM... Bezskutecznie... po okazaniu psa,zabrała pewna pani weterynarz go na kwaranntanne, niestety uciekł a ona w zywe oczy sie śmiała... Mówiłam jej iz ma szczeniaki, stwierdziła ze jest to niemożliwe gdyż sutki są zasuszone... po ucieczce psa przywiozła szczeniaki by ten wrócił... wiele na ten temat mozna powiedziec...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska