Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Limanowscy policjanci eskortowali dziewczynkę do szpitala

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Dzięki interwencji sierż. sztab. Pawła Mikulskiego (od lewej) i sierż. sztab. Wojciecha Rysia półtoraroczną dziewczynkę na czas udało się dowieźć do limanowskiego szpitala
Dzięki interwencji sierż. sztab. Pawła Mikulskiego (od lewej) i sierż. sztab. Wojciecha Rysia półtoraroczną dziewczynkę na czas udało się dowieźć do limanowskiego szpitala Bartosz Dybała
Półtoraroczne dziecko zakrztusiło się lekami w ubiegły piątek. Do limanowskiego szpitala dziewczynkę zawiozła policjantka.

Akcja z ubiegłego piątku na długo zapadnie w pamięci limanowskim funkcjonariuszom. Po godz. 15 dyżurny odebrał telefon od dyspozytora pogotowia ratunkowego z prośbą o pomoc. Policjantów wysłano do półtorarocznej dziewczynki ze Starej Wsi, która zakrztusiła się tabletkami i straciła przytomność. Rodzice zadzwonili po karetkę. Okazało się, że w Limanowej nie ma wolnej, dlatego została zadysponowana z oddalonej o blisko 30 km od miasta Kamienicy. Zdenerwowani długim czekaniem rodzice wsiedli do prywatnego samochodu i wieźli dziecko do szpitala. Po drodze, w okolicy ul. Żwirki i Wigury, auto się zepsuło.

- Przyjechaliśmy na miejsce. Matka była roztrzęsiona. Nie wypuszczała dziewczynki z rąk - wspomina sierżant sztabowy Wojciech Ryś. - Dowiedzieliśmy się tylko, że dziecko połknęło leki na nadciśnienie. Matka nie była w stanie powiedzieć, ile tabletek mogła spożyć dziewczynka - dodaje. Jak wspomina, z dzieckiem nie było kontaktu. Ale oddychało. Funkcjonariusze zatrzymali przypadkowy samochód. Okazało się, że kierowała nim policjantka z limanowskiej komendy, która nie była wtedy na służbie.

- Pod eskortą policyjnych radiowozów dziecko wraz z matką szczęśliwie trafiło na oddział ratunkowy - relacjonuje sierżant sztabowy Paweł Mikulski, który również był na miejscu. W mieście były korki, dlatego policjanci pojechali tzw. ścieżką zdrowia. Po drodze do eskorty dołączył jeszcze jeden radiowóz. Na miejscu dzieckiem zajęli się lekarze. Dziewczynka została w szpitalu na obserwacji. W poniedziałek ją wypisano i wróciła do domu.

Rodzice dziecka nie chcieli długo z nami rozmawiać. Dowiedzieliśmy się tylko, że z dziewczynką wszystko jest w porządku. - Jesteśmy zmęczone zamieszaniem, które zrobiło się wokół tej sprawy - przyznała matka. - Jestem wdzięczna Panu Bogu, że tak się to skończyło. Gdyby nie to, że zepsuło się nam auto, spokojnie dojechalibyśmy do szpitala i całej tej afery by nie było - skwitowała. Funkcjonariusze nie usłyszeli od rodziców dziecka słowa: dziękujemy. Dlaczego, nie wiadomo.

Policjanci, którzy pomogli na czas przywieźć dziewczynkę do limanowskiego szpitala zgodnie przyznają, że w takiej interwencji do tej pory nie uczestniczyli. - To wyjątkowa sytuacja - przyznaje sierż. Mikulski. Z kolei sierż. Ryś wspomniał przy tej okazji o interwencji, do której pojechał pracując jeszcze w Komendzie Miejskiej w Nowym Sączu. - Pojechaliśmy do kolizji. Zanim przyjechała karetka, reanimowaliśmy poszkodowanego mężczyznę - wspomina. Dodaje, że funkcjonariusze są przygotowani na takie sytuacje. - Każdy z nasz przechodzi szkolenie z udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej - kwituje sierż. Ryś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska