Jednym radość, drugim żal. Mecz Lecha z Legią w ostatniej kolejce miał być starciem o mistrzostwo Polski. Fatalna forma Kolejorza sprawiła jednak, że w niedzielę nie grali już o nic. W przeciwieństwie do Legii, która tytuł mogła stracić tylko w jeden sposób - przegrywając w Poznaniu w przypadku zwycięstwa Jagiellonii z Wisłą Płock.
- Nie możemy myśleć o tym, że do obrony mistrzostwa wystarczy nam remis. Kalkulacja może zmienić nasze podejście do meczu. Przed rokiem była podobna sytuacja i trochę wybiło nas to z rytmu. Jedziemy do Poznania po trzy punkty, wtedy na pewno nic nie wypadnie nam z rąk - podkreślał przed meczem Kasper Hämäläinen, który miał szansę na czwarte mistrzostwo Polski z rzędu. Dwa ostatnie zdobył w barwach Legii, poprzednie jako zawodnik Lecha.
„Hama” nie miał okazji grać z Nikolą Vujadinoviciem, który trafił do Poznania w letnim okienku transferowym. Powinien jednak postawić mu duże piwo. Ba, serbski obrońca mógł nawet zasłużyć na złoty medal za triumf w rozgrywkach (odebrać musiałby go jednak w Warszawie, w Poznaniu Lech i spółka Ekstraklasa S.A. dekorować mistrza nie chcieli). Już w dziewiątej minucie stoper „ustawił” mecz. W niegroźnej sytuacji zagrał w poprzek boiska, wprost pod nogi Miroslava Radovicia. Ten odegrał do Domagoja Antolicia, a były kapitan Dinama Zagrzeb, który do tej pory w Legii nie błyszczał, strzelił swojego pierwszego gola w barwach klubu. I to od razu tak ważnego.
Do końca pierwszej połowy legioniści oddali już tylko jeden strzał, i to niecelny. Gospodarze próbowali czterokrotnie, ale bez rezultatu. - Dominujemy, stwarzamy sobie sytuację. Legia miała jedną kontrę, którą wykorzystała. Będziemy gryźć trawę, żeby uprzykrzyć im życie. Chcemy wygrać ten mecz - zapowiadał w przerwie przed kamerami Canal+ Robert Gumny.
- Najważniejsze, to żeby zagrać na zero z tyłu. Prowadząc nie będziemy atakować na „urra”. Bramka nas uspokoiła, gramy też mądrze taktycznie. Defensywa przede wszystkim, a sytuacje same się wyklarują - dodał Michał Kucharczyk.
Po przerwie priorytetem zespołu Deana Klafuricia faktycznie była skuteczna defensywa. Do niezłych sytuacji doszli tylko Darko Jevtić i Christian Gytkjaer, ale zabrakło im skuteczności. Z drugiej strony boiska strzału z dystansu spróbował Michał Kucharczyk, Matúš Putnocký popisał się jednak ładną paradą. W 69. minucie „Kuchy” nie dał już Słowakowi żadnych szans. Fantastycznym podaniem obsłużył go Sebastian Szymański, a zawodnik z Nowego Dworu Mazowieckiego pokonał bramkarza płaskim strzałem.
Kibice Lecha już wcześniej stracili cierpliwość, za jedną z bramek wywiesili transparent z hasłem „Mamy k... dość”. Niestety, na tym nie poprzestali. Po drugiej bramce na murawę poleciały świece dymne, chuligani wyrwali też jedną z bram dzielącą trybuny od boiska. Pokonało ją kilkudziesięciu żądnych wrażeń pseudokibiców, przed którymi piłkarze skryli się w tunelu. Interweniowała policja, a meczu nie udało się dokończyć. O tym, co dalej rozstrzygnie Komisja Ligi. Jej nadzwyczajne zebranie odbyło się już po zamknięciu wydania. Prawdopodobnie Lech zostanie ukarany walkowerem, który zapewni Legii mistrzostwo.
Piłkarz meczu: Miroslav Radović
Atrakcyjność meczu: 6/10
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Hymny klubów Ekstraklasy. Słyszałeś wszystkie? [RANKING]
