- To elita policjantów jeśli chodzi o poszukiwania przestępców. Śmiało można powiedzieć, że są najlepszymi z najlepszych. Do tej grupy trafiają osoby z dużym doświadczeniem, które już wykazały się na polu poszukiwań - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Powstali w 2001 roku z inicjatywy generała Adama Rapackiego, ówczesnego zastępcy Komendanta Głównego Policji. Od tego czasu „łowcy głów” funkcjonują w wydziałach kryminalnych wszystkich komend wojewódzkich w całym kraju. I ścigają osoby poszukiwane między innymi za zabójstwa, napady z bronią, uprowadzenia ludzi czy zajmujące się handlem narkotykami.
„Łowy” w Polsce i za granicą
Sierpień 2011 roku, południowa Wielkopolska - „łowcy głów” zatrzymują 52-letniego Stanisława K., jednego z najbardziej poszukiwanych przestępców w Wielkopolsce w tamtym czasie. Mężczyzna został skazany na 15 lat więzienia za brutalne zabójstwo Zbigniewa O., mieszkańca Inowrocławia, w 1994 roku. Ciało ofiary zostało poćwiartowane. Podczas ogłoszenia wyroku w gdańskim sądzie nie było go na sali rozpraw. Już wtedy zaczął się ukrywać. I przez wiele lat robił to bardzo skutecznie, a jego sprawa była uważana za jedną z najtrudniejszych. Stanisław K. zerwał kontakty z rodziną i znajomymi. Przez jakiś czas prawdopodobnie przebywał też poza Polską i używał fałszywych danych osobowych. Po kilkunastu latach ukrywania się wpadł w ręce „łowców głów”.
Lipiec 2012 roku, województwo zachodniopomorskie, kolejny wielki sukces wielkopolskich „łowców głów”. Tym razem zatrzymali 41-letniego Sławomira C. „Barbarzyńcę”. Mężczyzna był poszukiwany po tym, jak jesienią 2011 roku nie wrócił z przepustki do zakładu karnego. Został skazany m.in. za rozboje, napady z bronią i ściąganie haraczy. Ukrywał się nawet w Wielkiej Brytanii. Po przyjeździe do Polski został natychmiast zatrzymany.
Stanisław K. i Sławomir C. to nie jedyne osoby, które ukrywały się poza granicami Polski. Dla Zespołu Poszukiwań Celowych nie jest to jednak duży problem.
- Ci policjanci nie są ograniczeni zasięgiem swojego działania. Jeśli jest taka potrzeba, to będą prowadzili poszukiwania nawet za granicą - mówi Andrzej Borowiak.
Zaledwie miesiąc po zatrzymaniu Sławomira C. wielkopolscy „łowcy głów” namierzyli za granicą kolejnych poszukiwanych. W Berlinie zatrzymano 37-letniego Jarosława R., który miał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się handlem narkotykami. Ukrywał się od wiosny 2011 roku.
- Przez ponad rok ślad po nim zaginął - opowiada Andrzej Borowiak. W końcu udało ustalić się, że mężczyzna ukrywał się w stolicy Niemiec. Poznańska policja przekazała wszystkie niezbędne informacje niemieckim funkcjonariuszom, którzy zatrzymali Jarosława R.
Ponad rok poszukiwany był także 33-letni Piotr R., przeciwko któremu toczył się proces o uprowadzenie poznańskiego biznesmena. Został skazany na dziewięć lat więzienia, lecz przed ogłoszeniem wyroku zdążył uciec z Polski.
- Prawdopodobnie przewidywał, że na długo może trafić za kratki - wspomina Andrzej Borowiak.
„Łowcy głów” przystąpili do działania i ustalili, że mężczyzna ukrywa się w Belgii.
- Funkcjonariusze skontaktowali się z miejscową policją i podali jej dokładne informacje, gdzie należy szukać Piotra W. Belgijscy policjanci zatrzymali go w wynajmowanym mieszkaniu - opowiada Andrzej Borowiak.
Pasjonaci i profesjonaliści
- Trzeba mieć smykałkę do zbierania informacji i analizowania pewnych sytuacji, które mogą mieć związek z ustaleniem miejsca pobytu osoby poszukiwanej. Teoretycznie każdy policjant może należeć do „łowców głów”, ale tak naprawdę tylko wybrani. To ciężka i żmudna praca analityczna, również w terenie, by zebrać wszystkie informacje - nie ma wątpliwości Maciej Szuba, były Komendant Miejski Policji w Poznaniu.
Z kolei Andrzej Borowiak dodaje: - To jest gra między uciekinierami a policjantami. Niejednokrotnie bywało tak, że po zatrzymaniu, osoba poszukiwana pytała policjantów czy są „łowcami głów”.
Eksperci przyznają, że praca w Zespole Poszukiwań Celowych jest tylko dla ludzi wytrwałych oraz konsekwentnych.
- Dobry „łowca głów” nie może sobie odpuścić i podarować sobie jakiejś sytuacji. Nawet w niedzielę lub święto jeśli będzie informacja, że poszukiwany może być w danym miejscu, oddalonym np. o 300 km, to musi pojechać i sprawdzić te wiadomości - opowiada Maciej Szuba.
„Łowcy głów” to jednak nie tylko profesjonaliści, ale przede wszystkim pasjonaci, którzy kochają swoją pracę.
- Ona daje im dużą swobodę. To policjanci decydują w jaki sposób, w jakim czasie oraz przy użyciu jakich metod będą działać. Ci funkcjonariusze nie są zamknięci w rutynie, która czasami występuje w innych dziedzinach - mówi Andrzej Borowiak.
Mogłoby się wydawać, że grupa zajmująca się groźnymi przestępcami korzysta z jakichś specjalnych metod działań. Maciej Szuba przekonuje jednak, że „łowcy głów" działają tak jak inni policjanci w pionie kryminalnym.
- Oni nie mają nadzwyczajnego sprzętu lub wyjątkowego sposobu działania. Jest wiele innych zadań, w których wykorzystuje się te same metody - zapewnia Maciej Szuba.
Setki zatrzymanych przestępców przez kilkanaście lat pracy to prawdopodobnie najlepsza ocena pracy, jaką wykonują „łowcy głów”. Teraz ich kolejnym celem jest jednak Kajetan Poznański.