Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz, nasze cudowne dziecko saksofonu

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. Jacek Spyra/FotoGorlice.pl
Podczas poniedziałkowego konkursu Łukasz fenomenalnie wykonał „Rapsodię” Andre Waigneina. Towarzyszyła mu orkiestra symfoniczna. Teraz przygotowuje się do matury, we wrześniu jedzie na Eurowizję do Kolonii.

Kilka dni temu cała Polska usłyszała o młodym artyście z Kobylanki. W cuglach wygrał prestiżowy konkurs, we wrześniu pojedzie na Eurowizję dla Młodych Muzyków do Kolonii.

- Nie zaprzeczę. Saksofon to może być wabik na kobiety, choć mam nadzieję, że moja dziewczyna dostrzegła we mnie coś więcej niż tylko młodego muzyka - mówi ze śmiechem Łukasz Dyczko, świeżo upieczony finalista konkursu Młody Muzyk Roku 2016. Drobny blondynek, w charakterystycznych okularach, gdy bierze do ręki instrument, to tak, jakby brał największą świętość. - Daje takie możliwości, tyle barwy, tyle emocji, przekazu - rozpływa się, gdy mówi. Jest wtedy śmiertelnie poważny. Jakby opisywał kogoś ukochanego. - Bez muzyki czułbym się jak bez ręki - oświadcza po chwili.

Najjaśniejsza gwiazda na muzycznym niebie
Muzyczna, zwycięska dla Łukasza gala odbyła się w Otrębusach niedaleko Warszawy. O chłopaku z Kobylanki z talentem na miarę jazzmana Adzika Sendeckiego dotychczas mało kto słyszał. Tych, co go znali, dałoby się policzyć na palcach. Nie jeden młody chłopak przecież gra na czymś, gdzieś tam się uczy. Kto by się tam przejmował, interesował. Tymczasem od poniedziałku o tym „niby” niepozornym chłopaku usłyszała cała Polska. Cudowne muzyczne dziecko, skromny, a utalentowany, geniusz saksofonu - słyszymy z ust dawnych nauczycieli. Od znajomych - chłopak, który z miłości do muzyki zarzucił przyjemności dzieciństwa.

- Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Łukasz miał może cztery lata, jeszcze nie potrafił powtórzyć wszystkich słów, gdy usiadł przy tapczanie i na keyboardzie, który tam leżał, wygrał z pamięci wszystkie dziecięce piosenki, które śpiewali nam rodzice - opowiada Anna Kowal, starsza siostra Łukasza. - Zrobił to ot tak, jakby mimochodem. Zaśpiewał, zagrał, a my wpatrywaliśmy się w niego w osłupieniu - wspomina jeszcze.

Trzeba było się zasłużyć u samego ministra
Młody Muzyk Roku 2016 to konkurs organizowany przez TVP Kultura, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Muzyki i Tańca. Składa się z dwóch etapów, do których kandydatów wyłania ministerstwo. - Pierwszy etap był taki trochę cichy, bo z dala od kamer telewizyjnych. Było nas dwanaścioro. Po przesłuchaniach jury wybrało siedem osób do finału - opowiada Łukasz.

Co ważne, tę dwunastkę wskazało ministerstwo. By się, kolokwialnie mówiąc, załapać, trzeba było mieć listę porządnych osiągnięć - wygranych konkursów, wyników w nauce, prestiżowych koncertów. Finał Konkursu Młodych Muzyków odbył się kilka dni temu. - Trema? Jaka trema - śmieje się Łukasz. - Kocham publiczność, im liczniejsza, tym lepiej - mówi zupełnie szczerze. - Konkursy też mnie zbyt mocno nie stresują - mówi szczerze.

Wbici w fotel jurorzy nie szczędzili pochwał
W studiu w Otrębusach widownia nie była może liczna, na pewno jednak zacna. W jury - przecież to ono miało sporo do powiedzenia - zasiedli Katarzyna Budnik-Gałązka, altowiolistka, Włodek Pawlik, pianista i jednocześnie przewodniczący jury, oraz Paweł Kotla, dyrygent. Łukasz wbił ich w fotele do tego stopnia, że szef jurorów z rozbrajającą szczerością poprosił, by Łukasz opowiedział mu o autorze zagranej przez siebie rapsodii, bo go po prostu nie zna. Rozpływał się w gratulacjach i komplementach.

- Świetnie to zinterpretowałeś. Ta umiejętność cyzelowania dźwięku - zachwalał. Porównał nawet wykonanie Łukasza do kultowej Błękitnej Rapsodii George’a Gershwina. Dyrygent Paweł Kotla też nie szczędził słów uznania za technikę, wrażliwość na barwę, umiejętność współpracy z orkiestrą. - Opowiedziałeś nam pewną historię. Idź w tym kierunku - mówił.

Po wszystkim Łukasz nie krył zadowolenia, ale daleki był od wkładania sobie wieńca laurowego na głowę. - Tyle chcę jeszcze poznać, tyle się dowiedzieć, nauczyć - mówił. - Szkoda, że było tak mało słuchaczy na widowni. Nikogo nie widziałem, bo oślepiały mnie światła. Widziałem tylko dwa mikrofony, do których miałem grać - dopowiada ze śmiechem.

Nie szlifował boiska, tylko gamy, nuty oraz technikę
Bożena Dyczko, mama naszego muzyka, planuje, że na przyjazd syna do domu upiecze wielki tort. - Tylko kiedy to będzie - zastanawia się, spoglądając w kalendarz. Wylicza: tu Łukasz jedzie na koncert, tam na konkurs, potem przecież matura, musi się przygotować.

- Od dziecka dziesiątki godzin spędzał w pokoju, ćwicząc. Nigdy się nie poskarżył, nie powiedział, że ma dość. Konsekwentnie, dzień po dniu, tydzień po tygodniu grał, nie raz do późnej nocy - opowiada.

Był w drugiej klasie, gdy oświadczył rodzicom, że chce iść do szkoły muzycznej. Nie byli zbyt zdziwieni, widzieli, jak Łukasz gra na keyboardzie. W szkole muzycznej pierwszego stopnia w Gorlicach przyjął ich Henryk Rąpała, już wtedy dyrektor wspomnianej.

- Stanął przede mną szczuplutki, niewysoki chłopiec i z poważną miną oświadczył, że chce się uczyć grać na saksofonie - wspomina pedagog. - Sporo czasu zajęło nam przekonanie go, by na razie sięgnął po jakiś inny instrument - opowiada.

Za mały na saksofon, w sam raz na flet
Próba perswazji miała konkretne podstawy. - Nie podołałby fizycznie. Saksofon jest po prostu za ciężki i za duży dla małego chłopca. By na nim grać, trzeba mieć wyćwiczoną przeponę, a Łukasz był wtedy zbyt drobny - wspomina dzisiaj dyrektor.

Stanęło więc na flecie poprzecznym. Chłopak poważnie wziął sobie do serca uwagi dyrektora. Przez dwa lata ćwiczył. Rodzice i rodzeństwo szli spać, on grał do późnej nocy w ciemnym domu. Koledzy dokazywali na podwórku, boisku, on szlifował gamy. W końcu dopiął swego. Zaczął naukę w klasie saksofonu. - Łukasz zaraz po lekcjach jeździł do szkoły muzycznej. Rodzice odwozili go, by zdążył na czas. Mama brała wtedy obiad do termosu, a Łukasz jadł przez drogę w samochodzie - wspomina siostra Anna.

Mówi, że nigdy nie słyszała od brata słowa skargi, że mu się nie chce, że ma dość. Teraz, Łukasz uczy się w maturalnej klasie w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II st. im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.

- Do Gorlic na zajęcia i wykłady przyjeżdżał Bernard Steuer, jeden z najlepszych w Polsce nauczycieli gry na saksofonie. Gdy poznał Łukasza bliżej, zaproponowały mu dalszą naukę u siebie, w Katowicach - opowiada mama chłopaka.
Tak to młody muzyk dość wcześnie wyfrunął z rodzinnego gniazda. Wtedy jeszcze nikt z bliskich nie pomyślał, że będzie podbijał serca fanów muzyki klasycznej na europejskiej scenie.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska