Spodziewaliście się ciężkiego meczu. Takie właśnie było spotkanie?
Na pewno spodziewaliśmy się ciężkiego spotkania, lecz w tym meczu byliśmy zdecydowanie lepsi niż Wisła i jesteśmy szczęśliwi, że możemy wracać z daleka z punktami.
Prezes Danek przewidywał Waszą wygraną. Czy i Wy czuliście się faworytami?
Tabela wskazywała na kryzys Wisły i bardzo chcieliśmy to wykorzystać. Wiedzieliśmy, że gramy dobrą piłkę. Brakowało nam jednak na wyjazdach szczęścia. Czekaliśmy tylko na przełamanie, które miało nadejść właśnie teraz.
Po trzybramkowym prowadzeniu daliście sobie strzelić dwie bramki. Co było tego powodem?
Prowadziliśmy 3:0, gra była fajna, klepaliśmy piłkę, stwarzaliśmy sobie kolejne sytuacje, a tu nagle faul na wysokości 30 metrów i zawodnik Wisły przyłożył z głowy, nie dając absolutnie żadnych szans naszemu bramkarzowi.
Później przytrafił nam się ten przypadkowy rzut karny i zrobiło się nerwowe 3:2. Z wydawać by się mogło wygranego meczu zrobiło się bardzo czarno nad naszymi głowami i nastała nerwówka.
Co tak naprawdę poza punktami da Wam jeszcze wygrana w Płocku?
Graliśmy do tej pory nieźle na wyjazdach. Gra była fajna, ale brakowało skuteczności. Teraz znowu graliśmy dobrze, ale tym razem zdobyliśmy aż cztery bramki.
Mam nadzieję, że od tego meczu także na wyjazdach - podobnie jak, z reguły, u siebie - będziemy grali dobrze i skutecznie. Wygrana da nam jeszcze więcej pewności siebie.
Zdobył Pan drugą bramkę dla Sandecji. Jaka była dla Pana jej waga?
Każda pierwszoligowa bramka jest bardzo ważna. Ta akurat była strzelona na wyjeździe, a - jak wiadomo - takie bramki liczą się podwójnie. Arek dostał piłkę na 12. metrze, uderzył w środek bramki, bramkarz "wypluł" ją przed siebie i ja, niewiele myśląc, celnie dobiłem. Była to dla mnie jedna z ważniejszych bramek, jednakże - tak jak mówię - każda bramka strzelona na boiskach pierwszej ligi jest bardzo ważna.