Weekend na torze Monza był pełen wrażeń. Dość zaskakujących dla kierowcy, mającego obycie z profesjonalnym motorsportem.
- W tym pucharze obsługują nas studenci. I, na nieszczęście, zespół inżynierów, który nam się trafił, był pierwszy raz na wyścigach - opowiada Dreszer.
Wyjaśnijmy: „nam”, czyli Polakowi i Norwegowi Madsowi Siljehaugowi, którzy zmieniają się za kierownicą wyścigowego KTM-a x-bow gt4. „Zespół inżynierów” to natomiast ekipa studentów z uniwersytetu w Pradze, która - na podstawie losowania - została przypisana akurat do tego auta.
- Trochę zjadła ich trema. W pierwszym wyścigu zapomnieli o zasadzie regulaminu stanowiącej, że cała operacja wymiany kierowców musi trwać minimum 90 sekund. A mój zmiennik został wypuszczony na tor wcześniej - opowiada Dreszer.
On akurat swoje zadanie zdążył wykonać. Klasyfikację układa się na podstawie średniej wyników z pięciu najszybszych okrążeń - i każdy z zawodników osobno pracuje na swój rezultat. Tarnowianin zajął czwarte miejsce.
- Nie ma co narzekać, choć liczyłem na więcej. Początek był bardzo udany. Wygrałem pierwszy trening czasowy, byłem drugi w kwalifikacjach. Niestety, inżynierowie cały czas chcieli ulepszać auto, poprawiać ustawienia, a efekt był taki, że prowadziło się coraz gorzej. I nie została wysłuchana żadna moja sugestia - przyznaje Maciej.
Był też problem innego rodzaju - z łącznością. Zderzył się z nim zwłaszcza Siljehaug. Wypuszczony za wcześnie z serwisu nie zauważył tablicy z informacją o nałożonej karze (powinien zjechać do alei serwisowej i zaparkować na 15 sekund). W normalnej sytuacji dowiedziałby się o tym także przed radio. Tyle, że nie działało.
- Zgłaszaliśmy to od początku weekendu, taki problem oprócz nas miała jeszcze jedna załoga - wyjaśnia Dreszer. - Usunięto go dopiero po pierwszym wyścigu.
Siljehaug został w nim zdyskwalifikowany, bo... skoro o karze się nie dowiedział, to jej nie wykonał. W wyścigu drugim Norweg usiadł natomiast jako pierwszy za kierownicą, ale najeździł się niewiele.
- Dostał uderzenie w bok samochodu, przez co ja w tym wyścigu w ogóle nie miałem okazji się pościgać. Dlatego czuję niedosyt, bo przecież mocno nastawiałem się na jazdę - przyznaje tarnowianin.
Następne zawody Reiter Young Stars 13-15 maja we francuskim Pau. - Walczymy nadal. Liczę, że każdy kolejny weekend będzie krokiem naprzód, że będziemy pokonywać choroby wieku dziecięcego - mruga okiem Dreszer.
W przyszłym tygodniu wybierze się do Holandii. - Wpadliśmy na pomysł z moim zespołem, żeby wystartować w 12-godzinnym wyścigu w Zandvoort. I będę tam jeździł dwoma samochodami: KTM-em x-bow oraz BMW M235i - zdradza Dreszer. Wystąpi więc w dwóch różnych załogach, czeka go potężna dawka jazdy. Zawody odbędą się w następny weekend, 6-7 maja.