Autor: Bartosz Karcz
Maciej Sadlok, tak jak cała drużyna Wisły, miał ostatnio powody do zadowolenia. Nie tylko dlatego, że „Biała Gwiazda” zaczęła wygrywać, ale również z powodu pięknej bramki, jaką strzelił w meczu z Jagiellonią Białystok.
– Cieszę się, że udało się trafić ostatnio, bo bramka mocno motywuje – mówi Maciej Sadlok. – Gol daje pozytywnego kopa do pracy, tym bardziej że była przerwa i można było w fajnych nastrojach pracować. Teraz jedziemy do Chorzowa, żeby zgarnąć całą pulę, wrócić do Krakowa z trzema punktami. Tylko to się liczy. Mecz z Ruchem zawsze będzie dla mnie specjalny. Mam tam rodzinę i wielu przyjaciół. Jestem też w stałym kontakcie z zawodnikami „Niebieskich”.
Sadlok, który znany jest z mocnego uderzenia, zaczął ostatnio częściej wykonywać w Wiśle stałe fragmenty gry. Przyznaje, że ta rola bardzo przypadła mu do gustu. – Cieszę się, że jestem do tego wyznaczony bo w przeszłości też to robiłem – mówi piłkarz. – Mam nadzieję, że pożytkiem dla drużyny.
Zawodnik przyznaje również, że po słabszym początku wiosny, teraz z meczu na mecz czuje się coraz lepiej.
– Nie zacząłem rundy „superowo”, podobnie jak cała drużyna – przyznaje Maciej Sadlok. – Wiem, że na pewno to było spowodowane dłuższą chorobą w czasie przygotowań w Turcji. Nie przepracowałem tego okresu tak, jak powinienem. Znam swój organizm i wiem, że mecz to mecz. Jeśli gram regularnie, to nie mam obawy, czy będzie dobrze, czy źle. Grając systematycznie, wiem, że szybko dojdę do odpowiedniej dyspozycji.
Przed meczem w Chorzowie Maciej Sadlok chciałby, żeby jemu i kolegom z obrony udało się zrealizować jeszcze jeden cel. Wisła nie zagrała bowiem wiosną meczu bez straty gola.
– Dobrze byłoby go zrealizować taki plan w Chorzowie – przyznaje piłkarz. – Ostatnio było bardzo blisko w meczu z Jagiellonią, a mimo wysokiej wygranej zabolało to, że straciliśmy bramkę. Inna sprawa, że jeśli mamy wygrywać w taki sposób, to możemy stracić jedną czy dwie bramki. Dla obrońców wisienką na torcie byłoby jednak zachować czyste konto po stronie strat.