On jednak nie jest sympatyczny, to mała, zła kreatura. On doskonale wie, że nie ma możliwości, by podczas składania półki czy łóżka nie popełnić błędu, który wychodzi na jaw dopiero wtedy, gdy wszystko stoi. Wystarczy przykręcić pozbawioną charakteru deseczkę do góry nogami, a szafa zyskuje półki na odwrót albo drzwi, których nie da się otworzyć. Wtedy trzeba wyciągnąć 40 gwoździ, pieczołowicie wbijanych przez ostatnią godzinę (a skąd wziąć obcęgi?).
Ludzik się uśmiecha. Uśmieszek tej kanalii jest uzasadniony na początku, gdy skręcający ma zapał i energię. Po jakimś czasie palce robią się jednak sine od małego sześciokątnego klucza do śrub, pot zalewa czoło, nogi i pupa cierpną od nieustannej pozycji "w kucki". A on dalej się uśmiecha, do samego końca, mimo że w kroku nr 18 powinien mieć minę zatroskaną, współczującą, wspierającą. Ludzik w odpowiednim momencie nie powie, że kołek jest za mały. Siedzi cicho ten palant z papieru. Nie poda śrubokrętu krzyżykowego, nie potrzyma deski w pionie, nie pomoże wyregulować zawiasów.
Spaliłem go na końcu razem z instrukcją, ale jakoś się tym nie przejął.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!