Trzymają kciuki, by organizm dziewczynki nie odrzucił nowego serca. Na razie jest dobrze, mała się uśmiecha od ucha do ucha, próbuje się ruszać, być aktywna. Czasem oczywiście też marudzi, w końcu ma dopiero trzy latka! - To dziecko chce żyć. Bardzo - mówi nam prof. Janusz Skalski, szef kardiochirurgii w Prokocimiu.
Zuzia jest dla niego szczególną pacjentką. 3 listopada, kilka minut przed zabiegiem i kilka kroków przed blokiem operacyjnym, prof. Skalski dostał rozległego zawału. To on miał pokierować operacją Zuzi, jednak nie było mu dane. Skalski sam został pacjentem innej krakowskiej placówki - Szpitala im. Jana Pawła II. Zabieg transplantacji serca dziecka wykonali lekarze z Prokocimia wraz ze specjalistami ze Śląskiego Centrum Chorób Serca oraz Szpitala im. Jana Pawła II.
Zobacz także: Wybory 2010: Kandydatka PO w Krakowie... gwarantuje satysfakcję
Teraz, ponad dwa tygodnie po operacji, Zuzia wciąż jest pod ścisłym nadzorem lekarzy. Leży w osobnej sali. Owszem, czuje się dobrze, ale każda infekcja stanowi dla niej zagrożenie. A o infekcję mała pacjentka nie musi się, niestety, wcale starać. - Ma zerową odporność - zdradza prof. Janusz Skalski. Dodaje, że Zuzia cały czas przebywa w pokoju z nawiewem sterylnego powietrza. Wejść tam mogą tylko lekarze i rodzice. Ale obowiązuje reżim - za każdym razem, gdy bliscy chcą zobaczyć Zuzię, muszą zmienić ubranie, założyć rękawiczki, jednorazowe maski.
Dziewczynka, która urodziła się z ciężką wadą serca, miała tylko jedną szansę, aby przeżyć. Ratunkiem dla niej był przeszczep. Czekała na niego prawie trzy lata. Rok temu krakowscy lekarze wszczepili jej sztuczną komorę serca, a 16 dni temu prawdziwe serce.
Zuzia to szpitalne dziecko, w Prokocimiu leżała niemalże od urodzenia. Nie umie chodzić, nie wie co to spacer w parku, zabawa w piaskownicy czy bajka w telewizji. Większość swojego życia spędziła w specjalnym łóżeczku, podpięta do aparatury.
Lekarze nie wątpią, że wszystko nadrobi. Byleby jej nowe serce pracowało. - Czeka ją długa rehabilitacja, musi się wiele nauczyć. Nie wyjdzie tak szybko ze szpitala - podkreśla Skalski.
15 listopada, w poniedziałek, Zuzia skończyła trzy latka. Dostała prezenty, dużo się uśmiechała. To były jej pierwsze urodziny ze zdrowym sercem. Prof. Skalski nie mógł w tym dniu zaśpiewać "100 lat" swojej pacjentce - wyszedł ze szpitala po zawale dopiero w środę.
Teraz lekarz też intensywnie się rehabilituje. - Rodzina mnie co chwilę pyta, jak się czuję. Mówię im: przestańcie już, zmieńcie płytę i przygotujcie inny zestaw pytań - śmieje się prof. Skalski. - Ale na poważnie - naprawdę jest o niebo lepiej. Dochodzę do siebie, rwę się do życia. Mam siłę i to najważniejsze - cieszy się profesor.
Znany kardiochirurg nie ukrywa, że już w następnym tygodniu chce pojawić się w pracy. Kalendarz ma napięty, na wtorek jest zaplanowana konferencja prasowa poświęcona Zuzi.
Sporo spraw do załatwienia jest również na oddziale. W Prokocimiu akurat trwa remont bloku operacyjnego, trzeba ustalić plan działania wszystkich specjalistów - anestezjologów, chirurgów w nowych warunkach.
- Dużo pracy, nie ma czasu na choroby, trzeba się brać za robotę - kwituje Janusz Skalski.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Ukradł kartę bankomatową z portfela i wypłacił całą kasęMaciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą.**Wejdź na szumowski.eu
A może to Ciebie szukamy? Zostań**miss internetu**województwa małopolskiego