Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małe firmy stoją pod ścianą, w dużych zwłaszcza tych transportowych nie jest wcale lepiej

Lech Klimek
Lech Klimek
Kiedyś autobusy firmy Voyager jeździły jeden za drugim, teraz zawieszono znaczną część kursów, reszta stoi pod znakiem zapytania
Kiedyś autobusy firmy Voyager jeździły jeden za drugim, teraz zawieszono znaczną część kursów, reszta stoi pod znakiem zapytania archiwum Voyager
Dzisiaj Sejm powinien się zająć ustawą, która ma wspomagać przedsiębiorców w czasie epidemii. Michał Dworczyk, szef KPRM, zapowiedział, że nowe przepisy mogłyby zacząć działać w ciągu dwóch tygodni. Od tego zależy los wielu, zwłaszcza tych małych firm. W Gorlicach nie ma jeszcze fali zamykania czy też zawieszania działalności gospodarczej. Jak mówią urzędnicy, jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek pełniejsze statystyki. Jedno jest pewne, najbliższe dni będą dla zajmujących się przedsiębiorczością kluczowe.

FLESZ - Koronawirus. Część sklepów zamknięta

Nikt w tej chwili nie jest w stanie powiedzieć, jak długo potrwa kryzys związany z pandemią koronawirusa. Jedno jest jednak już teraz pewne - niektóre branże z dnia na dzień całkowicie straciły dochody.

Najlepiej widać to na przykładzie turystyki. Zamknięte granice i strach przed wirusem sprawiły, że kto postawił na tę dziedzinę biznesu, długo nie wyjdzie na prostą. - Mam własną działalność gospodarczą - mówi Jarosław Szmigielski, przewodnik turystyczny i pilot wycieczek. - Dosłownie w jednej chwili straciłem możliwość zarabiania. Jeszcze w lutym poprowadziłem kilka wycieczek, ostatni wyjazd, jednodniowy miałem pierwszego marca. Teraz nic, żadnej możliwości zarabiania - dodaje.

Ten biznes jest sezonowy, wycieczki, głównie na południe Europy, organizowane są zwykle od kwietnia do października.
- Świetnie pamiętam poprzedni wielki ogólnoświatowy kryzys z końca pierwszej dekady tego wieku - opowiada Jarosław Szmigielski. - Jednak wtedy to się zupełnie nie przełożyło na naszą branżę. Ludzie chętnie podróżowali, a ja miałem w zasadzie cały sezon pracę - dopowiada.

Teraz pan Jarosław po cichu liczy, że może druga połowa roku przyniesie poprawę sytuacji. Jednak to odległa perspektywa, a trzeba płacić daniny państwu. - Nawet poszedłem do ZUS, by się dowiedzieć, co ze składkami - mówi. - Z doniesień medialnych wiedziałem o możliwości odroczeniu płatności. Tylko proszę mi powiedzieć, w czym to zmieni moją sytuację. Za jakiś czas będę musiał zapłacić skumulowane składki. Tylko z czego, skoro nie zarabiam? Nie zawieszę też firmy, bo nie będę miał ubezpieczenia i to nie tylko przez czas zawieszenia, ale jeszcze pół roku później.

Na najbliższym posiedzeniu Sejmu posłowie mają się zająć tak zwaną tarczą antykryzysową. Jakie rozwiązania dla samozatrudnionych i mikroprzedsiębiorstw zostaną przyjęte, tak naprawdę jeszcze nie wiadomo.

- Wszyscy samozatrudnieni i mikro firmy (1-9 pracowników) przez trzy miesiące nie zapłacą za swoich pracowników składek ZUS - poinformowali we wtorek wieczorem na Twitterze minister rozwoju Jadwiga Emilewicz oraz minister w Kancelarii Premiera Łukasz Schreiber. To oczywiście tylko kolejna propozycja rządu, bo to posłowie zdecydują o ostatecznym kształcie tych zapisów.

Powrót do korzeni

Perspektywy małych jednoosobowych firm nie są ciekawe, ale te duże, działające choćby w branży przewozów, też nie mają lekko.
- Do końca marca jeździmy, choć w bardzo ograniczonym zakresie - mówi Kamil Wojtarowicz, prezes największego lokalnego przewoźnika, firmy Voyager. - Pod koniec miesiąca podejmiemy decyzję, co dalej. Przecież będzie czas sprzedawania biletów miesięcznych, a klientów na nie raczej nie mamy.

Wystarczy rzut oka na publikowany w internecie rozkład jazdy, by przekonać się, że firma dramatycznie zmniejszyła liczbę kursów. - Już mamy informację z Wysowej, że uzdrowisko się zamyka - mówi Wojtarowicz. - To będzie jednoznaczne z zawieszeniem kursów w tamtym kierunku. Już nie jeździmy do Warszawy, Kołobrzegu czy też do Berlina. Na trasie do Krakowa zostało kilka z kilkudziesięciu połączeń - podkreśla.

Firma stara się utrzymać lokalne połączenia do Nowego Sącza. - Na tej trasie wprowadziliśmy busy - relacjonuje Kamil Wojtarowicz. - Prawie dokładnie tak, jak było w chwili powstawania firmy - dopowiada.

Szef Voyagera nie liczy specjalnie na to, że w ciężkich czasach ktoś mu pomoże, czy to państwo, czy też lokalny samorząd. - Skupiam się w tej chwili na najbliższych dniach - tłumaczy. - Przecież poza wypłatami dla pracowników, poza ZUS, każda taka firma jak nasza, ma też inne zobowiązaniach. Choćby leasingi za autobusy. Tu też różnie bywa. Niektóre instytucje leasingowe są elastyczne, rozumieją sytuację, ale są też i takie, które natychmiast chciałyby, mówiąc obrazowo, zarżnąć dojną krowę, a potem usiądą zdziwieni, że nie ma mleka. Mamy jednak to szczęście, że nasz głównym bank to lokalny Bank Spółdzielczy w Gorlicach. W jego przypadku mamy tylko chęć wspierania nas w tym trudnym okresie - stwierdza Kamil Wojtarowicz.

Czy i jakie rozwiązania dla takich firm przyniesie tarcza antykryzysowa, dowiemy się niedługo. Z informacji, jakie docierają z Warszawy, wynika, że mogą to być zarówno dopłaty do wynagrodzeń, jak i specjalny program refinansowania umów leasingu pojazdów dla firm przewozowych. Takie informacje przekazała kilka dni temu minister Emilewicz.

Nie łupcie nas daninami!

Dla Grzegorza Ryndaka czas, jaki upłynął od początku kryzysu, to zbyt krótka jeszcze perspektywa. Jego firma, SOS Ryndak, zajmująca się zarówno naprawą pojazdów mechanicznych, jak i usługami rzeczoznawcy z zakresu motoryzacji, pomimo spadku liczby zleceń, jeszcze nie przeżywa większych perturbacji.

- Myślę, że w perspektywie trzech, może czterech tygodni będę miał lepszy obraz sytuacji - mówi Grzegorz Ryndak. - Teraz, w chwili, gdy jest mniejszy ruch, mogę zrobić rzeczy, które odkładałem na później, choćby w otoczeniu i infrastrukturze warsztatu, przeprowadzić dodatkowe szkolenia, dokształcić się. Jednak oczywiście zdaję sobie sprawę, że to nie potrwa długo - dopowiada.
W opinii tego przedsiębiorcy obecna sytuacja pokazuje dobitnie, jak istotny jest samorząd gospodarczy. On sam działa w Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości w Gorlicach i jest przekonany, że tylko mówiąc jednym, silnym głosem, ludzie prowadzący działalność gospodarczą są w stanie osiągnąć sukces w walce o byt swoich firm. - Niech nikt nie opowiada bajek, że mogliśmy to przewidzieć, że mogliśmy tworzyć kapitały zapasowe na takie sytuacje - mówi z przekonaniem. - Ja i pewnie wielu do mnie podobnych tak naprawdę nie oczekujemy, że ktoś nas będzie ratował. Jedyne czego teraz oczekujemy od państwa to, żeby nas po prostu mniej łupiło daninami. Przecież to jest proste, jeśli kryzys będzie się przedłużał, to najzwyczajniej w świecie albo wyślemy pracowników na postojowe, albo w najgorszym scenariuszu ich zwolnimy, a wtedy spora ich grupa trafi na utrzymanie państwa - dodaje z przekonaniem.

Optyka osób nieprowadzących działalności jest taka, że przedsiębiorcy to zakłady zatrudniające 50 i więcej osób, z księgowością, marketingiem, działem BHP. Tymczasem 2/3 PKB tworzone jest w małych i średnich firmach, z których 95 proc. to mikroprzedsiębiorstwa, ze średnio 1,7 miejsca pracy, bez rezerw.

- To krawcowe, fryzjerki, cukierniczki, małe pralnie, drobne punktu usługowe, usługi poligraficzne, ślusarskie - podkreśla Grzegorz Ryndak. - Często w wynajętych lokalach z wyposażeniem wziętym na kredyt lub w leasing. Takich firm jest w Polsce dwa miliony, pracuje w nich jedna trzecia pracujących w ogóle. Dla tych ludzi często podjęcie działalności gospodarczej nie było wyborem i realizacją marzeń, tylko koniecznością z braku innych perspektyw - zaznacza.

Teraz ktoś oczekuje od nich, że będą ponosić daniny, żeby budżetówka dostała swe wypłaty na czas? Bo powinni byli przewidzieć nieprzewidywalne? Dlaczego akurat oni? - Oni też być może wzięli kredyty, bo marzą o własnym domu i wakacjach dla dzieci - mówi Grzegorz Ryndak. - W social mediach piszą o nich, że rozbijają się lexusami i mieszkają w domach z basenami. Ciekawe kto, gdy wirus odejdzie w niebyt, przerobi wam spodnie do niestandardowej sylwetki albo wymieni zamek w drzwiach od mieszkania, gdy maluczcy zamkną swoje zakładziki i zechcą wrócić pod skrzydła opieki społecznej - kończy przedsiębiorca.

Pomoc od samorządu

Wsparciem dla tych najmniejszych firm mogłyby być również działania samorządów. Jednak te mają związane ręce przez ustawę o finansach publicznych. Większe zmiany choćby w podatkach lokalnych mogliby wprowadzić radni, ale np. w Gorlicach mająca się wczoraj odbyć sesja rady, została odwołana.

Rafał Kukla, burmistrz Gorlic, podjął jednak działania mające wesprzeć przedsiębiorców, prowadzących działalność w lokalach użytkowych należących do miasta. - Przedsiębiorcy, wynajmujący lokale użytkowe lub dzierżawiący grunty od miasta, których miesięczne obroty spadły powyżej 50 procent w porównaniu do średniego obrotu za okres od lipca do grudnia 2019 r., będą mogli złożyć wniosek o zastosowanie ulgi w czynszu w wysokości 50 procent jego wartości - dodaje.

Ulga dotyczy już czynszu z marca i będzie jak na razie trwała do końca czerwca. W razie potrzeby z czasem może być wydłużona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska