Sześć kursów pociągów, obsługujących trasę z Krakowa w kierunku Nowego Sącza i Krynicy--Zdroju, wycofano z rozkładu jazdy PKP, który będzie obowiązywał od 13 grudnia. Kolejarze z Przewozów Regionalnych twierdzą, że oznacza to likwidację 200 miejsc pracy. Sugerują polityczny kontekst sprawy.
Walka o głosy na torach?
Andrzej Cebula ze Związku Zawodowego Drużyn Konduktorskich w Nowym Sączu zauważa, że jednocześnie marszałek Marek Sowa przywraca osiem połączeń z Oświęcimia do Krakowa i Chrzanowa. - To okręg wyborczy, w którym marszałek będzie walczył o mandat poselski z listy PO - mówi Andrzej Cebula. - Zabiega o głosy, a zapomina, że przecież nie jest marszałkiem Oświęcimia, tylko całej Małopolski.
Polityczny kontekst zmian w rozkładzie jazdy widzi też senator PiS i długoletni szef kolejowej Solidarności Stanisław Kogut. - W tym samym okręgu wystartuje kandydatka Prawa i Sprawiedliwości na premiera Beata Szydło - mówi Kogut. - Marszałek chce więc sobie kupić głosy wyborców, przywracając im zlikwidowane trzy lata wcześniej linie.
W czwartek do protestujących przed sądeckim dworcem PKP kolejarzy przyłączyli się posłowie Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk i Andrzej Romanek. Pierwszy będzie się ubiegał jesienią o miejsce w Sejmie z listy PiS. - Działania marszałka są skandaliczne i obliczone na polityczne korzyści - przekonuje Mularczyk.
Dopłacą samorządy
Marek Sowa podkreśla, że o przywrócenie linii zabiegały samorządy, które wzięły na siebie 25 proc. kosztów ich funkcjonowania. Potwierdza to Katarzyna Kwiecień, rzeczniczka prezydenta Oświęcimia. - Porozumiano się w tej sprawie, by ułatwić uczniom i studentom dojazd do Krakowa - wyjaśnia rzeczniczka. - To także ważne dla osób pracujących w stolicy Małopolski.
Marszałek przyznaje, że zmiana rozkładu jazdy ma kontekst polityczny. Przypisuje go jednak politykom prawicy, którzy wykorzystują niepokój kolejarzy w kampanii wyborczej.
- Dlaczego poseł Mularczyk nie protestował w czerwcu, gdy ustaliliśmy zmiany w rozkładzie? - pyta Sowa. - Reaguje w czasie kampanii, gdyż wtedy każdej decyzji można przypisać polityczne podteksty.
Mularczyk zapewnia, że o zmianie rozkładu jazdy powiadomili go w poniedziałek kolejarze. Dlatego dołączył do pikietujących.
Kolejowi związkowcy obliczyli, że likwidacja sześciu linii będzie równoznaczna z utratą pracy przez 200 osób. Posady stracą kierownicy pociągów, maszyniści i dyżurni ruchu.
- Na tym nie koniec, bo jeśli nie dowieziemy do Nowego Sącza na przykład uczniów z Krynicy-Zdroju, to za kilka miesięcy trzeba będzie zlikwidować popołudniowe połączenia, ponieważ nie będzie kogo przewozić - przewiduje Andrzej Cebula.
Marek Sowa nie wyklucza, że dojdzie do zwolnień w Przewozach Regionalnych, ale nie na taką skalę, o jakiej mówią związkowcy. Odchodzący pracownicy mają też dostać propozycje innego zatrudnienia.
Zmiany w rozkładzie uzasadniania się finansowymi wyliczeniami. I tak do funkcjonowania przywróconych kursów Kraków-Skawina-Spytkowice-Oświęcim lokalne samorządy dopłacą 1,7 mln zł. Województwo wesprze je kwotą 3,5 mln zł. Tymczasem do nierentownych linii relacji Kraków-Tarnów-Nowy Sącz-Krynica-Zdrój województwo małopolskie dopłacało 23,5 mln zł.
- Przychody z tych połączeń wynosiły zaledwie niecałe dwa i pół miliona złotych - dodaje Sowa. Z szacunków małopolskich władz wynika, że po zmianach koszt przewozów na trasie z Krakowa do Nowego Sącza i Krynicy-Zdroju spadnie do 19,9 mln zł.
Z powodu niskiej rentowności od grudnia ograniczone zostaną też przewozy na liniach Kielce-Katowice i Kraków-Kielce.
Przybędzie natomiast pociągów na trasach Kraków-Sucha Beskidzka-Zakopane i Kraków-Wadowice-Bielsko-Biała.
Na wszystkie połączenia kolejowe w przyszłym roku województwo zarezerwowało 93,8 mln zł. Z tego dla Przewozów Regionalnych, obsługujących 9 linii, będzie 80 mln. Koleje Małopolskie, wożące pasażerów na liniach Kraków-Lotnisko-Kraków Gł.-Wieliczka Rynek-Kopalnia i Kraków-Miechów/Sędziszów otrzymają 13,5 mln dofinansowania. 300 tys. zł przeznaczono dla Kolei Śląskich, obsługujących trasę z Katowic do Oświęcimia.
Dariusz Reśko, burmistrz Krynicy-Zdroju:
- Władze Małopolski sugerowały możliwość utrzymania nierentownych linii pod warunkiem partycypacji w kosztach. Byłoby to możliwe, gdyby chcieli tego mieszkańcy. Kłopot w tym, że pociąg z Krynicy jedzie okrężną drogą, przez Muszynę, Żegiestów i Stary Sącz. To znacznie wydłuża czas dotarcia do celu. Jednocześnie z Krynicy są dobre połączenia autobusowe, więc większość pasażerów z nich korzysta. Miastu bardziej by się przydało więcej kolejowych połączeń dalekobieżnych, aby mogli do nas dotrzeć turyści i kuracjusze. Braku lokalnych linii raczej nie odczujemy.
