Trzem osobom postawiono już zarzuty, a jak zaznaczają śledczy, sprawa cały czas ma charakter rozwojowy i szykują się następne zatrzymania. W rozmowie z nami funkcjonariusze ABW przyznają, że skala korupcji jest olbrzymia, a jej organizatorzy działali na kształt zorganizowanej grupy przestępczej.
Na czym miał polegać przestępczy proceder? Zgodnie z ustaleniami funkcjonariuszy ABW, osoby związane z małopolskim ARiMR, czyli Janusz F., pracownik oddziału oraz Dominik B. i Danuta D. mieli proponować rolnikom pozytywne rozpatrzenie ich wniosków o dopłaty unijne za określoną kwotę. Prokuratura zarzuca im przyjmowanie łapówek oraz przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. - Najczęściej było to 2 tys. zł - potwierdza Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury. Kwoty łapówek wahały się między 500 zł a 3 tys. zł.
Niektórzy pracownicy, chwalącej się 15-leciem istnienia, Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) wraz z firmami doradczymi, które pomagają rolnikom wypełniać wnioski o przyznanie dotacji, wytworzyli cały system korupcyjny, który zmuszał rolników do "kupowania" dopłat.
Prowadzący śledztwo funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego otwarcie przyznają, że sprawa ARiMR to worek bez dna, gdzie jedna sprawa goni kolejną. Z zeznań jednego świadka można wydzielić kolejne wątki korupcyjne, które mogą mieć zasięg ogólnokrajowy. Zatrzymane przez ABW osoby związane z małopolskim oddziałem ARiMR to przebywający od listopada ub.r. w areszcie 55-letni Janusz F., wysoki rangą urzędnik w małopolskim ARiMR, 50-letni Dominik B. i 30-letnia Danuta D., obydwoje z firmy doradczej współpracującej z ARiMR. Grozi im do 10 lat więzienia.
- Postępowanie w tej sprawie cały czas jest prowadzone. Nie wykluczamy dalszych aresztowań - mówi rzeczniczka krakowskiej delegatury ABW, Agnieszka Sokołowska-Łaba. Przyznaje, że śledczy z wydziału ds. przestępczości gospodarczej mają mnóstwo pracy przy kontrolowaniu działalności ARiMR.
O tym, że rolnicy wiedzieli, iż aby dostać dopłatę muszą liczyć się z wydatkami, może świadczyć przypadek Ryszarda Szpara, któremu odebrano prawo do płatności, oznaczając jego grunty kodem DR10.
Takie oznaczenie wyklucza ziemię z programu dopłat. W 2007 r. Szpar otrzymał taką, niesłuszną jego zdaniem decyzję, na mocy kontroli przeprowadzonej trzy lata wcześniej. Sprawa wydawała się zamknięta, jednak szybko pojawili się ludzie, którzy gotowi byli "pomóc". - Za 5-6 tys. zł sprawa miała być "zakończona pozytywnie" - mówi Szpar. - Sytuacja powtarzała się kilkakrotnie i nigdy nie byli to pracownicy ARiMR. Zawsze byli pośrednicy - dodaje.
W jego ocenie, agencja i firmy pomagające w uzyskaniu dopłat to organizacja mafijna i układ koleżeńsko-rodzinny, w którym pierwsze skrzypce od lat grają ci sami ludzie. Szpar wskazuje na osoby związane z PSL i Samoobroną.
Z obecnych ustaleń śledztwa wynika jasno, że ARiMR otacza nieformalny wianuszek organizacji, firm doradczych i izb rolniczych, które pośredniczą w składaniu wniosków o dotacje i pomagają rolnikom wypełnić podania i dokumenty. To tam ma najczęściej dochodzić do korupcyjnych propozycji.
Rzecznik prasowy ARiMR, Marek Kassa przyznaje, że mimo systemu zabezpieczeń, monitorowania osób na kluczowych stanowiskach, zasady rotacji pracowników, licznych kontroli, również unijnych - nie może dać głowy za wszystkich pracowników.
- W całej agencji pracuje 11 tys. osób i trudno kontrolować wszystkich - mówi Kassa. Zapewnia, że system bezpieczeństwa w agencji jest na tyle szczelny, że niemożliwością jest stworzenie siatki korupcyjnej wewnątrz ARiMR. - Zbyt długi byłby łańcuszek osób do obdzielenia łapówkami, a ryzyko zupełnie nieadekwatne do ewentualnych korzyści - tłumaczy. ARiMR dodatkowo jest inwigilowana przez ABW, która ma wewnątrz agencji swoich ludzi. Dlatego do korupcji najczęściej może dochodzić właśnie na styku ARiMR i zewnętrznych firm doradczych.
- Powołując się na znajomości w ARiMR ludzie z takich firm często bez skrępowania przyznają, że za opłatą można przyspieszyć lub zagwarantować wypłatę pieniędzy - przekonuje Ryszard Szpar. Rzecznik agencji Marek Kassa jest przekonany, że najczęściej są to jednak obietnice bez pokrycia. - Bo w agencji panuje duży strach przed oskarżeniami o korupcję. Jednak wobec różnego typu obietnic ze strony zewnętrznych firm jesteśmy bezsilni - ocenia Kassa.
W przypadku bocheńskiego rolnika Ryszarda Szpara sprawa była trudniejsza, dlatego cena miała być wyższa. Szpar jednak nie przyjął propozycji i do tej pory bezskutecznie walczy w sądzie administracyjnym o uchylenie sankcji dla swojej ziemi.
Mimo procesu w sądzie kierownictwo małopolskiego oddziału ARiMR stara się od pewnego czasu doprowadzić do ugody z upartym rolnikiem.
Szpar złożył już zeznania w krakowskiej delegaturze ABW i prawdopodobnie to podziałało. Wygląda na to, że kod sankcyjny DR10, którego teoretycznie cofnąć się nie da, jednak zostanie zdjęty z jego gruntów "ze względu na błędy proceduralne podczas kontroli gruntu". Urzędnik ARiMR i dwoje doradców czekają w areszcie na akt oskarżenia, ale zakończenia śledztwa należy się spodziewać dopiero za wiele miesięcy.
Afery korupcyjne w ARiMR
sierpień 2008 r.
CBA aresztuje Jarosława G., dyrektora gabinetu prezesa ARiMR, Zbigniewa G., kierownika biura kontroli pomorskiego oddziału agencji oraz Gabriela J., przedstawiciela jednej z firm kontrolujących gospodarstwa rolne objęte dotacjami unijnymi.
marzec 2009 r.
CBA rozbija łódzki gang, w skład którego wchodziło dwóch wysokich rangą samorządowców i były dyrektor łódzkiego oddziału ARiMR Jacek B. Są oni oskarżeni o wyłudzenie 5 mln zł z unijnego programu przedakcesyjnego SAPARD.
czerwiec 2009 r.
Wrocławska policja zatrzymuje Bożenę R., dyrektorkę wrocławskiego oddziału ARiMR. Ma to związek ze śledztwem dotyczącym korupcji przy przyznawaniu środków unijnych.