Hutnik Kraków – KKS 1925 Kalisz 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 M. Głogowski 4, 0:2 Flisiuk 68.
Hutnik: Frątczak – Zięba (46 Kieliś), K. Głogowski, Daniel Hoyo-Kowalski, Jania (64 Tarasovs) - Słomka, Szablowski, Urbańczyk, Miśak (79 Bełycz), Wilak (46 Sowiński) - Kuzimski (71 Rzepka)
KKS: Krakowiak - Smoliński, Wypych, Gawlik, Białczyk – Głaz (74 Toporkiewicz), Andruszko, Cierpka (86 Staszak), Janiak (74 Mocny) – Putno (86 Banasiak), Gordillo (61 Flisiuk).
Sędziował: Aleksander Kozieł (Kielce). Żółte kartki: Głogowski, Zięba, Wilak - Krakowiak, Wypych, Andruszko. Widzów: 450.
Hutnik nie wykorzystał karnego
Jesienne starcie tych drużyn zakończyło się remisem 1:1, chociaż to krakowianie w nim przeważali – można im było jednak zarzucić brak skuteczności pod bramką gospodarzy – prezentując dosyć efektowny futbol.
Z tego Hutnika z Kalisza w niedzielne popołudnie w Krakowie jednak nic nie zostało, przyjezdni wyciągnęli wnioski z tamtego spotkania. Po stracie piłki od razu rzucali się do jej odzyskania, wyprowadzali szybkie ataki i często strzelali.
Efekt było taki, że po czwartym uderzeniu – te wcześniejsze były niecelne – już w 4 min objęli prowadzenie. W dużej mierze dzięki gospodarzom, którzy doprowadzili do zamieszania we własnym polu karnym. I zasłonili jeszcze swojego bramkarza, który interweniował spóźniony. W tej połowie na próbę odpowiedzi krakowian trzeba było poczekać do 28 min, ale Mateusz Kuzimski mając przed sobą tylko golkipera, anie opanował piłki.
Po przerwie Hutnik nie odmienił losów meczu z KKS Kalisz
Po zmianie stron wydawało się, że gospodarze może zdołają wyrównać. Zagrali odważniej, oddali kilka uderzeń, a w 58 min mieli rzut karny. Cóż z tego, skoro Kuzimski nie trafił nawet w światło bramki. I wiara w to, że piłkarze z Suchych Stawów mogą coś osiągnąć szybko z nich, jak i z ich kibiców, uleciała.
Trener Maciej Musiał próbował się ratować zmianami – tak wcześniej raczej ich nie dokonuje – ale nic one nie przyniosły. Za to kaliszanie jeszcze podwyższyli wynik. Asystę wypadałoby zapisać na konto Daniela Hoyo-Kowalskiego, bo to on podał do przyjezdnego napastnika. Rozochoceni gracze KKS dalej atakowali i mieli jeszcze kilka świetnych okazji, ale nie byli już zbyt dokładni.
- Założenia były inne, ale nie zagraliśmy tak, jak było ustalone. Był to nasz najsłabszy mecz, a właściwie była to kompromitacja – stwierdził trener Maciej Musiał.
