Ceny drewna w przetargach stale idą w górę
Nadleśnictwa sprzedają drewno na dwa sposoby. W pierwszej kolejności oferowane jest ono w przetargach dla odbiorców hurtowych. Przystępują do nich przede wszystkim firmy zajmujące się obróbką i produkcją wyrobów z drewna, które zainteresowane są przede wszystkim surowcem dobrej jakości, ale również pośrednicy, którzy później odsprzedają je na wolnym rynku.
- Do sprzedaży detalicznej wystawiamy około 20 procent naszych zasobów. Ceny stale rosną. Są adekwatne do stawek, które przynoszą przetargi. A wiadomo, że w przypadku indywidualnych odbiorców są one nieco wyższe niż w hurcie – przyznaje Krzysztof Majka, nadleśniczy Nadleśnictwa Dąbrowa Tarnowska.
W nadleśnictwach największym powodzeniem cieszy się drewno klasy S2A (tzw. papierówka) – wysokiej jakości, z najbardziej cenionych przez odbiorców twardych gatunków drzew – buka, dębu, jesionu czy graba. W Nadleśnictwie Gromnik za metr sześcienny (kubik) trzeba zapłacić obecnie 393 zł, a jeszcze przed rokiem cena kształtowała się na poziomie ok. 200 złotych. Nieco tańsze są „metrówki” w klasie S4, typowo opałowe, z możliwymi wadami w postaci miejscowych spróchnień, z drzew iglasto-liściastych. Metr sześcienny to wydatek 166 złotych, to o ok. 70 proc. więcej niż przed rokiem.
- My rozdysponowaliśmy już pulę do sprzedaży detalicznej pomiędzy poszczególne leśnictwa i może się zdarzyć, że nie będzie ona wystarczająca – przyznaje Janusz Krywult, nadleśniczy Nadleśnictwa Limanowa.
Zwiększonych wycinek nie będzie. Ograniczają je limity
Podobnie wygląda sytuacja w nadleśnictwie Gromnik, które w tym roku sprzedało odbiorcom indywidualnym już ponad 8 tysięcy metrów sześciennych drewna. Zgromadzone w poprzednich latach zapasy w nadleśnictwach są w większości wyczerpane. Obecnie do sprzedaży trafia drewno, po prowadzonych na bieżąco wycinkach. Te jednak, mimo dużego i rosnącego wciąż zapotrzebowania na opał, nie zostały zwiększone.
- Leśnicy nie mogą wyciąć nic więcej ponad to, co zostało zaplanowane i zatwierdzone. Limity pod tym względem są wyznaczane na 10 lat - wyjaśnia Grzegorz Wojtanowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Gromnik.
Wyjątkiem są sytuacje, kiedy trzeba uprzątnąć wiatrołomy spowodowane przez wichury i nawałnice, ale w tym roku nie wyrządziły one poważniejszych szkód w małopolskich lasach.
Dużo chętnych na "chrust"
Wywindowane ceny drewna i trudności w jego zakupie powodują, że coraz więcej osób decyduje się na pozyskiwanie je z lasu we własnym zakresie. Chodzi przede wszystkim o zalegające na ściółce odłamane gałęzie i konary oraz pozostałości po ścince prowadzonej na zlecenie nadleśnictw. Za metr sześć. zebranej w ten sposób „gałęziówki”, nazywanej też „chrustem” trzeba zapłacić obecnie średnio ok. 30 zł. Cena nie jest wysoka, gdyż leśnicy liczą na to, że mieszkańcy pomogą im w ten sposób w porządkowaniu lasów i tym samym częściowo wyręczą ich z tego obowiązku.
Pamiętać trzeba też o tym, że drzewo kupione teraz, do zimy raczej nie zdąży już wyschnąć i nie będzie spełniać normy wilgotności, która określona została w uchwale anstymogowej dla Małopolski. Drewno przed spaleniem powinno być sezonowane co najmniej 2 lata.
Bądź na bieżąco i obserwuj
