Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin z Trzebini chce przezwyciężyć raka dla synka

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, jednak on nie podaje się. Walczy z rakiem mózgu i bardzo chce wyzdrowieć, bo ma dla kogo żyć. 11 miesięcy temu urodził mu się syn Mieszko.

- Wierzę, że mogę pokonać raka. Nie mam innego wyjścia - mówi wprost Marcin Kosowski.

W walce z chorobą wspiera go żona, Aleksandra, która robi wszystko, co w jej mocy, by choroba nie pokonała jej męża. To właśnie ona stara się zorganizować tak potrzebą pomoc. - Nie poradzę sobie bez niego - w prostych słowach wyznaje kobieta.

Marcin do szpitala trafił w bardzo złym stanie pod koniec lipca, tydzień po chrzcinach synka. Nie było z nim kontaktu, nie reagował, choć cały czas był przytomny. Był jakby wyłączony z życia. Nic nie pamięta z tamtego okresu.

Chemioterapia i radioterapia postawiły go na nogi, jednak tylko na chwilę. Lekarze powiedzieli mu, że ma glejaka. Dopiero później dotarło do niego, co to jest. W jego mózgu rozwinął się złośliwy nowotwór. Nie dawano mu złudzeń. Miał żyć od kilku do kilkudziesięciu miesięcy. Przyszły chwile załamania i zwątpienia.

- Dostałem chemioterapię w tabletkach. Miałem ją brać, dopóki będzie działać - mówi. Później miał trafić do hospicjum i leczyć się paliatywnie, aby poprawić jakość ostatnich dni życia.

Szpital opuścił we wrześniu. W domu czekał na niego mały synek, który po tak długiej rozłące nie poznał taty. - To było bardzo bolesne doświadczenie - wyznaje. Postanowił walczyć, by Mieszko nie został już więcej bez ojca. Wraz z żoną zaczął szukać najlepszych metod leczenia. Dostawał wsparcie od ludzi, którzy przeszli to samo i żyją. Mężczyzna chwyta się wszystkich sposobów, które mogą go uratować, nawet tak zwykłych, jak dobre odżywianie. Ze swojego jadłospisu wyeliminował wiele produktów, m. in. cukier i białą mąkę. Nie pije alkoholu.

Marcin pomimo pesymistycznych diagnoz lekarzy czuje się coraz lepiej, chciałby wrócić do pracy i pomóc rodzinie. - Normalnie funkcjonuję, pomagam żonie. Czasem tylko zdarza się zapomnieć, co miałem kupić, jak idę do sklepu - przyznaje.

Pod koniec marca ma przejść szczegółowe badania. Wtedy okaże się, czy choroba zaczęła się cofać. Jeśli jego stan nadal będzie się poprawiał, to niewykluczone, że wróci do dawnych zajęć w zakładzie pracy. - Człowiek, który pracuje, ma cel w życiu, nie myśli ciągle o chorobie i szybciej wraca do zdrowia - podkreśla jego żona .

Gdy ostatnio zobaczyli go lekarze z Centrum Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie w Gliwicach, nie mogli uwierzyć, że chodzi samodzielnie. Choroba sprawiła, że na początku schudł 15 kg, jednak wrócił do poprzedniej wagi.

Leczenie jest kosztowne, może jeszcze długo potrwać. - Nie mam gwarancji, że zakończy się sukcesem, ale każdy kolejny dzień z moim synem jest dla mnie jak dar niebios - podkreśla. Lubi bawić się z synkiem. Czeka, aż chłopiec zacznie chodzić. Mały Mieszko patrząc na tatę promienieje. - Jak bym mógł go zostawić? - pyta Marcin wpatrując się w synka.

Pomóc Marcinowi można za pośrednictwem fundacji Avalon, przelewając pieniądze na numer konta 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001 lub przekazując 1 proc. podatku KRS 0000270809 z dopiskiem Kosowski, 4855.

Można także wrzucać pieniądze do specjalnych puszek, wystawionych w 37 punktach handlowych na terenie powiatu chrzanowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska