Gdy w sobotę po godz. 10 siostry boromeuszki dostały sygnał o otwarciu okna życia, były pewne, że tak jak zazwyczaj znajdą tam noworodka. Tym razem czekało na nie jednak półtoraroczne dziecko z mamą. Kobieta postanowiła oddać córeczkę. Przekonywała, że nie może dalej się nią opiekować, bo jej na to nie stać. - Proponowałyśmy jej pomoc, ale odmówiła. Powiedziała, że "dziecko ma tu zostać" - opowiadają zakonnice.
- Dziewczynka była w dobrym stanie ogólnym, bawiła się. Okiem laika to zdrowe dziecko - mówi siostra Ewa Jędrzejak z fundacji Evangelium Vitae, prowadzącej okno życia. Przyznaje, że to bardzo nietypowa sytuacja. Okno życia powstało w 2009 roku i od tamtej pory oddano do niego już 10 dzieci. - To ostatnia deska ratunku dla matki, która urodziła i nie widzi żadnej możliwości, by wychować dziecko.
Zazwyczaj dzieci trafiają tam w pierwszej dobie po porodzie. Za starsze są uważane te dzieci, które trafiły tam maksymalnie przed ukończeniem pierwszego miesiąca. - Bardzo chcemy uniknąć przyprowadzania do nas starszych dzieci. Nie chciałabym, by stało się to częstszą praktyką - dodaje siostra Ewa. Przyznaje, że z tego względu siostry liczyły na zachowanie tej informacji w tajemnicy.
Matka zrzekła się praw do córki, więc dziewczynka trafiła do placówki opiekuńczej. Tam czeka na decyzje sądu rodzinnego i adopcję.
- Gdy tylko mamy taką możliwość, odradzamy matkom oddanie dziecka do naszego okna. Wskazujemy inne możliwości. Najbardziej optymalną jest urodzenie dziecka w szpitalu i zrzeczenie się praw do niego na miejscu. To daje pewność, że dziecko przez cały czas jest pod dobrą opieką - dodaje zakonnica.
Siostra podkreśla też, że czasem wystarczy zaoferowanie innej pomocy matkom w trudnej sytuacji. To na przykład "bank niemowlaka", który gromadzi przekazywaną odzież, pościel, łóżeczka jedzenie dla dzieci i przekazuje je bezpłatnie potrzebującym.