https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Holenderski sąd domagał się wydania rodziny z dzieckiem. Krakowski sąd nie zgodził się. Holendrzy zamierzają zostać w Myślenicach na stałe

Rodzice małej Olivii uciekli wraz z nią z Holandii do Polski, ponieważ tamtejszy sąd chciał im zabrać dziecko.
Rodzice małej Olivii uciekli wraz z nią z Holandii do Polski, ponieważ tamtejszy sąd chciał im zabrać dziecko. Archiwum rodzinne
Krakowski sąd odmówił wydania holenderskiej rodziny w związku z wydaniem za nimi przez holenderski sąd Europejskiego Nakazu Aresztowania. Rodzice małej Olivii uciekli wraz z nią z Holandii do Polski, ponieważ tamtejszy sąd chciał im zabrać dziecko. Posiedzenie było niejawne z powodu mi.in. danych wrażliwych, które są w dokumentacji medycznej dziecka. - Rodzice i ich córeczka w końcu mogą bezpiecznie urządzić się w naszym kraju - mówi mec. Monika Brzozowska-Pasieka, pełnomocniczka Holendrów.

Są przyznał, że ze z dokumentacji wynika, iż nie ma żadnych przesłanek przemawiających za wydaniem rodziców władzom holenderskim.

Skomplikowana sprawa

W krakowskim sądzie w poniedziałek pojawili się rodzice dziewczynki Nicole i Jasper z pełnomocniczką mec. Moniką Brzozowską-Pasieką, która podkreśla, że sprawa jest bardzo skomplikowana.

- Posiedzenie dotyczyło Europejskiego Nakazu Aresztowania wydanego za rodzina Holenderską, która wyjechał z kraju w obawie, że coś się stanie z ich dzieckiem, czyli zostaną rozdzieleni z córeczką. Rodzina znalazła się początkowo w Wielkiej Brytanii, a potem w Polsce. U nas w kraju ani prokurator ani sąd w Myślenicach nie widział żadnych podstaw do aresztowania rodziców, albo do umieszczenia dziewczynki w opiece społecznej. My wnieśliśmy o odmowę wydania rodziców i uznanie, że Europejski Nakaz Aresztowanie nie będzie obowiązywał na terenie Polski - mówiła przed wejściem na salę sądową Monika Brzozowska-Pasieka.

W drugiej sprawie, która również toczy się przed krakowskim sądem pełnomocniczka wnosi o uznanie orzeczeń sądów holenderskich za nieobowiązujące w Polsce. Ta sprawa jest na razie na bardzo wstępnym etapie

Holenderska rodzina jest ścigana przez wymiar sprawiedliwości swojego kraju Europejskim Nakazem Aresztowania, a mała Olivia została wpisana do systemu SIS (Schengen Information System), informującym o porwanych dzieciach.

Dramat rodziny

Dramat holenderskiej rodziny rozpoczął się jesienią ubiegłego roku, gdy małej Olivii zaczęło dolegać… zwykłe zatwardzenie. Jej rodzice, młode małżeństwo Nicole i Jasper, natychmiast zgłosili się z dzieckiem do lekarza. Poprosili również o konsultacje specjalisty, który potwierdził sposób leczenia dolegliwości dziewczynki. Kurację przejęła jednak kolejna lekarka. Ta zanegowała dotychczasowe zalecenia swoich kolegów po fachu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara odc. 14

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

W rozmowie z portalem i.pl rodzina dziecka przyznała jednak, że objawy dolegliwości, które dotąd powoli ustępowały, po zaniechaniu dotychczasowej kuracji zaczęły nawracać. Stąd matka Olivii zaczęła stosować w ograniczony sposób poprzedni sposób leczenia, co bardzo nie spodobało się lekarce prowadzącej.

– Pani doktor oświadczyła, że jeśli Nicole nie chce stosować się w pełni do jej wskazań, to ich współpraca zostaje zakończona. Siostra opuściła więc szpital wraz z dzieckiem i wróciła do domu – mówi Daniel, brat mamy dziecka, który również przyjechał do Polski. Rodzina Olivii opowiadała przy tym o mentalności Holendrów: – Lekarz jest u nas jak Bóg. Jeśli coś zadecyduje, nikt spoza personelu medycznego nie ma prawa z nim dyskutować. Nicole nie bardzo chciała się na to zgodzić, widząc, że jej dziecko cierpi.

Zespół Munchausena – diagnoza w godzinę

Wkrótce okazało się, że lekarka, która zmieniła postanowienia swoich kolegów, miała ścisłe kontakty z organizacjami socjalnymi zajmującymi się śledzeniem nadużyć wobec dzieci. Wśród nich jest Veilig Thuis (VT), co znaczy „Bezpieczny dom”. Jak przypuszcza rodzina dziecka, po konsultacji lekarzy z kliniki z lekarzami VT, pojawiła się teza, że Nicole jest obciążona tzw. przeniesionym zespołem Munchausena [tj, zaburzeniami osobowości, które mogą prowadzić do podtruwania lub wmawiania swojemu dziecku choroby, by zwrócić na siebie uwagę – przyp. sc]. Wkrótce też przedstawiciele VT odwiedzili mieszkanie Nicole i Jaspera. – Byłam przy tym. Przyszedł lekarz, pielęgniarka i pracownik socjalny – mówi babcia Olivii. – Byli bardzo mili, poruszyli też sprawy wcześniejszej różnicy zdań z lekarką i zasugerowali, że dziecko dobrze byłoby oddać na badania, ale tym razem do szpitala w Amsterdamie. Jak powiedział lekarz z tej delegacji: „Gdyby to było moje dziecko, właśnie tam bym je zbadał” – opisuje spotkanie z przedstawicielami VT babcia Olivii.

Nicole przystała na tę sugestię, uznając, że w stolicy muszą mieć najlepszych specjalistów. Jednak kilka dni po wizycie ludzi z VT, rodzice odebrali od nich kolejną informację. Babcia Olivii wspomina: – Powiedzieli, że musimy znowu porozmawiać, bo odkryli bardzo niepojące rzeczy w naszej dokumentacji medycznej.

Okazało się, że służby socjalne zaniepokoił rozmiar tejże dokumentacji, a dokładnie bardzo częste wizyty u lekarza Nicole, gdy była jeszcze niepełnoletnia. Rodzina tłumaczyła, że od lat borykają się z chorobą genetyczną płuc, dlatego Nicole musiała się systematycznie badać, ponadto uprawiała sporty ekstremalne, m.in. ultramaratony, co również wiązało się z częstymi badaniami. – W odpowiedzi usłyszałam, że i ja, i moja córka Nicole cierpimy na przeniesiony zespół Munchausena. To przecież rzadka choroba, ciężka do wykrycia, a oni, nie będąc specjalistami wykryli ją u dwóch osób naraz podczas półtoragodzinnej rozmowy i przejrzeniu kartoteki medycznej. Swoją diagnozę postawili bez żadnych wątpliwości – mówi wciąż zaskoczona kobieta.

W tym momencie dotychczasowa sugestia, by udać się z dzieckiem na badania do Amsterdamu przerodziła się w natychmiastowe wezwanie. Jak twierdzi rodzina, w tym momencie lekarze przestali interesować się dzieckiem, a bardziej zajęli się matką dziecka, która rzekomo miała je leczyć z wymyślonych chorób.

- W piątek wieczorem dostaliśmy maila, że w poniedziałek Nicole z córką mają się stawić w szpitalu. Lekarze mieli sprawdzić, jak dziecko będzie się zachowywać bez presji ze strony matki. W mailu zaznaczono również wszystkie warunki pobytu, jakie Nicole musiała spełnić. Nie mogła widzieć swojego dziecka bez towarzyszenia osoby trzeciej. Nie mogła odwiedzić dziecka w nocy, mogła z nim być określony czas, nie mogła go karmić, mimo, że dziecko ciągle karmione jest też piersią - – opowiada brat Nicole.

Nicole i Jasper pojechali wraz z Olivią do Amsterdamu. Dziewczynka bardzo źle znosiła nieobecność mamy. Na nową sytuację i ciągle zmieniających nadzorujących ludzi reagowała histerycznie, zaczęła odmawiać jedzenia. Jedyną osobą, która mogła być w nocy z dzieckiem był jej ojciec, który z kolei cierpi na cukrzycę i po nieprzespanych nocach z płaczącym dzieckiem, sam potrzebował pomocy lekarzy.

Po paru dniach rodzina zdecydowała, że opuści szpital na własne żądanie. Wtedy zaczęły się kłopoty na dobre. O swojej decyzji powiadomili VT. Pracownicy socjalni znów zorganizowali spotkanie, na którym rodzice Olivii zadeklarowali, że pozwolą zamieścić kamery w dowolnym miejscu ich domu, będzie mogła przychodzić do nich pielęgniarka o dowolnej porze. Słowem, zrezygnują ze wszystkich swoich praw, byle tylko nie rozdzielano ich z dzieckiem. Usłyszeli jednak, że dalsze rozmowy mogą prowadzić po powrocie do Amsterdamu.

W międzyczasie rodzina skontaktowała się z paroma prawnikami, by sprawdzić, jakie ma szanse w negocjacjach z VT czy innymi organizacjami społecznymi zaangażowanymi w tę sprawę. Odpowiedź nie pozostawiała złudzeń. – Każdy z prawników odpowiedział to samo. Wszystko zmierza do odebrania wam dziecka. Nie macie szans w tej walce. Wniosek: nie ma szans, by pozostać ze swoim dzieckiem w Holandii – opowiada Daniel.

Wówczas podjęli decyzję o wyjeździe z kraju. Ich pierwszy wybór padł na Wielką Brytanię, chcieli się bowiem wydostać z Unii Europejskiej. – Wszystko działo się tak szybko, zaledwie w ciągu kilku dni. W poniedziałek rodzice Olivii zabrali ją do szpitala w Amsterdamie, w środę z niego wyjechali, a w czwartek po południu wyjechali do Londynu. Nie zdążyli nawet dokładnie zastanowić się, gdzie jechać – przyznaje Daniel.

Okazało się jednak, że Wielka Brytania szybko deportowałaby ich skąd przybyli. – Dlatego w ciągu kilku godzin zrobiliśmy analizę, w którym kraju możemy się schronić. Znaleźliśmy w sieci przypadek innej holenderskiej rodziny, która była w podobnej sytuacji i dostała azyl w Polsce. Ruszyliśmy więc do Polski, gdzie się nami szybko zajęto i udzielono pomocy – mówi brat Nicole.

Nicole i Jasper: „Ufamy Polakom”
Nikole Schijf przyznaje, że ufa już tylko Polakom. Wraz z mężem wystąpili o azyl dla rodziny. – Staramy się o azyl, ponieważ nie zrobiliśmy nic, za co można by nas oskarżać [w Holandii – przyp.sc]. Ta choroba dziecka nie świadczy o tym, że nie jesteśmy dobrymi rodzicami. Przecież polscy lekarze przyznają, że Olivia jest w świetnej kondycji, widzą, że jest wesoła, wszystkie badania krwi ma w normie – mówi wyczerpana ostatnimi emocjami Nicole. Jej mąż: Zawsze wiemy, czego chce, przy nas jest zawsze uśmiechnięta, pobudzamy w niej pozytywne reakcje, nigdy negatywnych.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska