Polsko-pakistańska para była faworytem finału, ale to nie oni lepiej rozpoczęli to spotkanie. "Nasz" debel został przełamany już w otwierającym gemie, a w pierwszej partii zdołali ugrać zaledwie gema. Matkowski nie miał najlepszego dnia i psuł sporo piłek, które na co dzień nie sprawiają mu problemów.
Przyczyn takiej sytuacji można było szukać w pogodzie, bo do tej pory Matkowski i Qureshi grali w środku nocy lub nad ranem czasu polskiego. Tym razem przyszło im grać w samo południe w gorącej Australii. Z biegiem czasu para rozstawiona z numerem czwartym grała coraz lepiej.
W drugim secie role kompletnie się odwróciły i to faworyci przejęli całkowitą kontrolę nad meczem, oddając rywalom zaledwie dwa gemy. O zwycięstwie w turnieju musiał zadecydować super tie-break. Tutaj Erlich/Lipsky nie mieli już nic do powiedzenia. Matkowski/Qureshi prowadzili 6:0 oraz 9:1, ostatecznie wygrali 10:3. Był to finał nierówny, choć trzeba przyznać, że żaden z nich nie mógł wymarzyć sobie lepszego początku sezonu.
Był to ostatni sprawdzian przed rozpoczynającym się w poniedziałek wielkoszlemowym Australian Open. Matkowski w grze podwójnej zagra w parze z Jerzym Janowiczem.