Uzyskany czas 14.59,66 jest nowym rekordem życiowym oświęcimianina rodem z Maszkienic. - Na medal Wojtek nie miał szans – uważa jego trener Przemysław Ptaszyński. - Nie będę stale powtarzał, że choroby przed mistrzostwami Europy zmusiły nas do weryfikacji planów. Nie przyjechaliśmy do Londynu po medale, ale po minima olimpijskie i to zadanie w pełni wykonaliśmy. Finał na najdłuższym kraulu był dla Wojtka zadaniem ponad plan. Cieszę się przede wszystkim z tego, że – mimo przeciwności losu – udało nam się zrobić kolejny mały krok naprzód. Złamana została granica 15 minut. Jest trzecim Polakiem, które tego dokonał. Wcześniej ta sztuka udała się tylko Mateuszowi Sawrymowiczowi (14.45,94) i Przemysławowi Stańczykowi (14.51,06). Wiedziałem, że jak wszedł do finału, to podejmie wyzwanie.
W porównaniu do eliminacji, oświęcimian poprawił się prawie o 7 s, co miało odzwierciedlenie w wyniku, bo przecież do finału wszedł z ósmym czasem. Polak wyprzedził Norwega Henrika Christiansena (15.04,60) i Ukraińca Sergieja Frolova (15.05,05).
Złoty medal zdobył Włoch Gregorio Paltrinieri (14.34,04). Wyprzedził swojego rodaka Gabriela Dettiego (14.48,75), a brązowy medal przypadł w udziale Ukraińcowi Michałowi Romanczukowi (14.50,33).
- W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Kazaniu Wojtek zajął także szóste lokaty, ale na 400 i 800 m, bo na najdłuższym kraulu nie udało mu się wejść do finału. Wtedy jednak debiutował w seniorskiej międzynarodowej imprezie, ale otarł się o medal – wspomina trener Ptaszyński. - Wtedy mówiliśmy o niedosycie. W Londynie mamy jeden finał i także na „szóstkę”. Przyjdzie czas, że będziemy mierzyć wyżej.
Wyścig na 1500 m był ostatnim indywidualnym występem oświęcimianina w Londynie. Z rywalizacji na 800 m stylem dowolnym trener Ptaszyński zdecydował się wycofać Wojdaka. - Potrzebuje regeneracji – podkreśla trener. - Wystartuje jeszcze w sztafecie 4x200 m stylem dowolnym.