Miało być wesele, ale pan młody uciekł sprzed ołtarza. Przedstawienie musi trwać, więc na sali weselnej bawią się goście, a na zapleczu toczy się dramat rozpisany na cztery role, w którym grają niedoszli teściowie.
- Bardzo cierpimy, że nie doszło do ślubu, ponieważ mieliśmy nadzieję, że dzięki niemu nasza ranga społeczna jakoś wzrośnie. Kłócimy się o pieniądze, o relacje, przy okazji wychodzą wewnętrzne spory małżeńskie. Dochodzi nawet do rękoczynów – mówi Katarzyna Tlałka, w spektaklu mama niedoszłej pani młodej.
Miało być wesoło, a wyszła tragifarsa, w której na wierzch wychodzą nasze przywary, śmieszności, małości tym bardziej, że stają przed sobą – po raz kolejny – dwie Polski. Ta jedna, która stać na willę w dobrej dzielnicy i tych, którzy zamieszkają podmiejskie adresy i usilnie pretendują do tego, by życie ich i ich dzieci było lepsze.
- Śmieszność nie jest naszym punktem docelowym. Czy będzie straszenie? Tak – mówi Małgorzata Bogajewska, reżyserka spektaklu. - To wesele, które się nie odbywa daje kombinat wybuchających jednocześnie emocji. Marek Modzelewski wpisał w ten spektakl dwie Polski, dzielące się na lepiej i słabiej zarabiającą. Obie tak samo sfrustrowane, obie tak samo niedoskonałe, rzucające się sobie do gardeł, a tak naprawdę bardzo chcą być razem. To jest to śmieszno-straszne lustro, które nam przystawia.
Marek Modzelewski mówi, że na nic nasz rozwój kulturowy, społeczny i cywilizacyjny, ponieważ dulszczyzna ma się w nim tak samo dobrze, jak sto lat temu. I, jak pokazuje tradycja, najlepiej widać to na weselu, nawet takim, które się nie odbyło. W takim tyglu mogą skonfrontować się różne światy, poglądy i wyobrażenia. Ot, Polska w pigułce - festiwal ludzkich przywar, małości, śmieszności, chociaż ma tylko czworo bohaterów.
- Wychodzą wszystkie nasze frustracje, to do czego pretendujemy, co chcielibyśmy osiągnąć, a czego nie ma w naszym życiu, te nasz polskie staranie się o to jak nas widzą i oceniają, czy udało nam się zbudować pozycję i prestiż społeczny ważniejsze od tego jacy jesteśmy – dodaje reżyserka.
Jak bronić się przed upokorzeniem, kiedy z wystawnego wesela nic nie zostaje nic, kiedy tracimy kontrolę nad biegiem wypadków, próbujemy jeszcze, wbrew osaczającym nas kompleksom, ocalić swoje wyobrażenie o sobie, o swojej pozycji, wpływach, pieniądzach albo aspiracjach? Zostajemy sami z pytaniami o siebie i swoje życie.
Na scenie Małgorzata Kochan, Katarzyna Tlałka, Tadeusz Łomnicki i Piotr Pilitowski. Premiera 11 grudnia na Scenie Pod Ratuszem. Spektakle „Wstyd” to także sylwestrowa propozycja Teatru Ludowego, 31 grudnia przedstawienie Małgorzaty Bogajewskiej zagrane zostanie o godz. 18.00 i 20.30.
