Piłka trafiła w wysoką siatkę okalającą boisko za bramką serbskiej drużyny. „Biało-czerwoni” prowadzili wtedy 29:28. Zagranie młodszego z bracia Jureckich, wybranego potem najlepszym polskim zawodnikiem w tym meczu, sprawiło, że Serbowie nie mieli już szans na przejęcie piłki i na - choćby rzutem rozpaczy – doprowadzenie do remisu.
- Podczas meczu Ligi Mistrzów w podobnej sytuacji nie zachowałem się zbyt mądrze, straciłem piłkę. Teraz, widząc, że do końca spotkania pozostało tylko sześć sekund, chciałem rzucić piłkę za bramkę lub w trybuny. Wiedziałem, że Serbowie nie zdąż już nam strzelić gola – przyznał po meczu Michał Jurecki.
Zawodnik z numerem 15 na koszulce, nominalny lewy rozgrywający, tym razem wystąpił na środku rozegrania, udanie zastępując wielkiego nieobecnego w naszej drużynie Mariusza Jurkiewicza, który nie doszedł do pełni sił i formy po długiej rehabilitacji spowodowanej leczeniem kontuzji.
Po meczu przyznał, że czekał na występ w turnieju Euro 2016... kilka lat. - Bo tyle (dokładnie: trzy i pół roku – przyp.) upłynęło od chwili, gdy dowiedzieliśmy się, że Polska będzie organizatorem. Emocje rosły z godziny na godzinę. Przed meczem w hotelu można było zwariować, ale udało się nam opanować złe emocje – przyznał zawodnik Vive Tauron Kielce.
- Bardzo cieszy nas to zwycięstwo, gdyż zeszło z nas ciśnienie. Pierwsze mecze są zawsze trudne, tym bardziej, że oczekiwania były ogromne. Nie graliśmy dobrze w obronie, to była nasza bolączka. Mam nadzieję, że w niedzielę (w meczu z Macedonia – przyp.) poprawimy ten element gry – powiedział Michał Jurecki.