Niespodzianka na lotnisku
Samolot z zawodnikami i trenerami Małopolskiego Klubu Karate wylądował w Balicach niemal w samo południe po sześciogodzinnym locie z Dubaju. Wcześniej uczestnicy zawodów przez 10 godzin podróżowali z Japonii. Na miejscu czekał „komitet powitalny” z flagami, kwiatami i upominkami. Ich obecność miała być dla zawodniczki niespodzianką. Wcześniej ani ona, ani towarzyszący jej tata Krzysztof Filus nie byli o niczym informowani.
- To sołtys z Zagorzyc Andrzej Filus i sołtys Biskupic Tomasz Dudek zaproponowali burmistrzowi, żeby zorganizować takie powitanie. Zdobycie tytułu mistrza świata przez osobę z naszego terenu to wyjątkowe wydarzenie. Dlatego szybko zebraliśmy osoby, z którymi Wiktoria współpracowała, delegację ze szkoły, do której chodziła, koleżanki, z którymi trenuje na co dzień. Chcieliśmy zrobić niespodziankę jej i będącemu z nią w Japonii tacie – mówiła przed przylotem samolotu Magdalena Wilk z UGiM w Miechowie.
Wśród oczekujących na przylot była też Aneta Filus, mama mistrzyni. Nie ukrywała, że bardzo przezywa sukces córki, a to, co osiągnęła, jeszcze do niej nie dociera.
- Emocje są ogromne. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Trudno mi opowiedzieć słowami co czuję. Gdy dowiedziałam się o wszystkim z internetu, od razu się popłakałam. Nie wierzyłam, że Wiktoria osiągnie taki sukces w Japonii. Do tej pory wygrywała z zawodnikami z Polski, Europy, ale w Japonii byli zawodnicy z całego świata – mówiła.
Obecność kilkudziesięcioosobowej delegacji w polskimi flagami wzbudził na lotnisku spore zainteresowanie. Pojawiła się nawet rzeczniczka prasowa Krakow Airport Natalia Vince. Wreszcie około godzinę po wylądowaniu w hali pojawili się ubrani w biało-czerwone dresy zawodnicy, trenerzy i osoby towarzyszące. Tajemnicę udało się utrzymać: Wiktoria była kompletnie zaskoczona obecnością „komitetu powitalnego” i od razu się rozpłakała. Jako pierwszy z gratulacjami podszedł burmistrz Dariusz Marczewski.
- Wiktoria zawdzięcza sukces swojej wieloletniej ciężkiej pracy i zaangażowaniu. Mamy przykład jak piękne efekty może to przynieść. A to, że zawodniczka pochodzi z Miechowa sprawia, że jesteśmy dumni i gratulujemy. Gratulujemy jej, trenerom, ale też rodzicom, bo wiem, jak bardzo są zaangażowani w jej pasję – mówi.
Potem były kolejne gratulacje, prezenty i wspólne zdjęcia. Te robili sobie z mistrzynią nawet zupełnie obcy podróżni o egzotycznych rysach. Wśród upominków były m. in. lubiane przez zawodniczkę pluszaki. Jeden z nich, pszczołę, podarowała Zofia Piechowicz, szefowa miechowskich pszczelarzy, a jednocześnie wicedyrektor miechowskiego Gimnazjum w czasach, gdy Wiktoria była jego uczennicą. Dziś to Szkoła Podstawowa nr 2, która również wysłała na lotnisko swoją delegację.
- Nie uczyłam Wiktorii, ale zapamiętałam ją jako skromną dziewczynkę z długimi warkoczami. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Była spokojną, miłą dziewczyną, ale nie rzucała się w oczy. I to pokazuje, że takie ciche osoby mogą odnosić tak wielkie sukcesy. Gdy dowiedziałam się, co osiągnęła, byłam ogromnie dumna – przyznaje Zofia Piechowicz.
Skazana na sport
Wiktoria była skazana na sport. Jej tata przez 19 lat prowadził klub piłkarski Northstar Miechów, występujący w niższych klasach rozgrywkowych. Ona sama też zaczynała od piłki nożnej, potem miała przygodę z tańcem, a w końcu jako dziesięciolatka wspólnie z koleżanką trafiła na zajęcia karate do trenera Łukasza Gumuli, z którym współpracuje do dzisiaj.
- Wiktoria dziecka miała dryg do sportu, była bardzo żywa, ruchliwa. W czwartej klasie zaczęła trenować karate. To dobry sport dla niej bo jest twarda, odważna, a jednocześnie wrażliwa – charakteryzuje córkę mama Aneta.
Sama zawodniczka też podkreśla, że pomoc rodziców była nieoceniona. Zwłaszcza gdy stawiała pierwsze kroki.
- Rodzice zawozili mnie na treningi. Jak dziesięciolatka nie mogłam jeździć sama i wsparcie rodziców miało ogromne znaczenie. Jeździli też ze mną na pierwsze zawody – opowiada.
Dzisiaj to wsparcie najbliższych ma już wymiar głównie finansowy. Bo w takim sporcie jak oyama karate zawodnicy większość wydatków muszą pokrywać sami.
Trzy walki do złota
Dzisiaj na treningi Wiktoria jeździ już sama. Nie tylko do Miechowa, na zajęcia z Łukaszem Gumulą, ale też do Andrychowa, gdzie zawodnikami Małopolskiego Klubu Karate opiekuje się Jacek Kasperek. Przed japońskimi mistrzostwami w każdy czwartek Wiktoria dojeżdżała po 100 kilometrów na trzygodzinny trening.
- To były bardzo intensywne, trwające pół roku przygotowania. Wiedzieliśmy, że jadąc do Japonii, musimy być świetnie przygotowani. Inaczej taki wyjazd mijałby się z celem. To były bardzo prestiżowe zawody. Na taką imprezę jedzie się być może raz w życiu – przekonuje trener Kasperek, który po powrocie był zadowolony ze startu nie tylko Wiktorii, ale też pozostałych reprezentantów Małopolskiego Klubu Karate. Juniorzy Antoni Trębacz, Mateusz Domagała i Łukasz Domagała dotarli do drugiej tury eliminacyjnej.
Przed wyjazdem zawodniczka starła się nie nakładać na siebie presji.
- Myślałam, że wygrana bardzo by cieszyła, ale nie nastawiałam się na to. Chciałam się po prostu jak najlepiej zaprezentować. Koncentrowałam się na każdej kolejnej walce -mówi.
W sukces córki wierzył natomiast towarzyszący jej w Japonii Krzysztof Filus.
- Nie chciałem głośno o tym mówić, ale w duchu czułem, że Wiktoria jest świetnie przygotowana. Uważam, że perfekcyjnie pod każdym względem. I to było widać na zawodach. Ani raz się nie cofnęła, cały czas szła do przodu. To było coś pięknego. W każdej walce miała przewagę - opowiada.
Wiktoria Filus w drodze po złoto stoczyła trzy walki i wszystkie pewnie wygrała. W półfinale kategorii open zmierzyła się z ważącą około 30 kilogramów więcej Kanadyjką.
- Z większymi zawodnikami bardzo ciężko się walczy. Trzeba było dużo pracować na nogach, nie można było wejść w zwarcie – relacjonuje.
W domu brakuje miejsca
Kilka godzin później autokar z członkami powitalnej delegacji pojawił się pod rodzinnymi domem Wiktorii w Zagorzycach. Po drodze mistrzyni i jej tata dzielili się jeszcze z uczestnikami wyjazdu wrażeniami z pobytu w Japonii. Po odpoczynku 21-letnia Wiktoria Filus, poza własnymi treningami, zamierza nadal zajmować się tym, co lubi najbardziej, czyli prowadzeniem własnych grup karate. Myśli nawet o założeniu kilku kolejnych. Być może jej sukces spowoduje, że podczas naborów na zajęcia pojawi się więcej chętnych. O to, że od sukcesu przewróci się jej w głowie rodzice są spokojni.
- To jej raczej nie grozi. Natomiast w domu zaczyna już brakować miejsca na puchary i nagrody – mówi Aneta Filus, ale akurat taki problem, chciałaby mieć zapewne każda mama.
Rok temu gmina Miechów przyjęła regulamin przyznawania nagród sportowych za osiągnięcia miejscowych sportowców w danym roku. Wprawdzie dopiero zaczął się październik, ale laureatka nagrody za rok 2024 jest już chyba znana…
Zmiany w prawie o sprzedaży alkoholu

- Są bezcenne i piękne. Małopolska ma ich najwięcej w Polsce! Zobacz!
- Ranking łowisk w Małopolsce. Gdzie na ryby? Wędkowanie w Krakowie i okolicach
- Dwór w Modlnicy w pięknej scenerii. Otworzył bramy dla turystów i mieszkańców
- Zamek Tenczyn z niezwyczajnymi widokami. Bramy znów otwarte dla turystów!
- Nowy sezon na zamku w Dobczycach rozpoczęty. Te atrakcje przyciągają turystów!
- Proszowice 15 lat temu. Zobacz jak zmieniło się miasto. Część II galerii