Tegoroczne Międzynarodowe Forum Górskie skupione jest wokół podhalańczyków. - Wracamy pamięcią do ich dziejów, losów podczas I wojny światowej. Wielu z nich nie wróciło. Walczyli na wielu frontach. Chcemy zasiać takie ziarenko wśród ich bliskich, żeby szukali, co się z nimi działo i gdzie walczyli - mówi Iwona Kiwacka-Majerczyk, dyrektor Tatrzańskiej Agencji Rozwoju, Promocji i Kultury.
Wśród prelegentów znaleźli się przedstawiciele niemal wszystkich Podhalańskich gmin, aby opowiedzieć o dziejach swoich mieszkańców. Do prelekcji wprowadził przybyłych na forum prof. dr hab. Stanisław Hodorowicz.
- Trzeba przypominać mieszkańcom Podhala, nie tylko Podhala, bo przecież to dzisiejsze wydarzenie jest związane z rocznicą wybuchu pierwszej wojny światowej. Wydarzenia dla nas szczególnego. Bo dzięki z jednej strony tej tragedii, ale z drugiej strony dobrego zdarzenia, bo odzyskała Polska niepodległość - mówił prof. dr hab. Stanisław Hodorowicz, przewodzący od lat Radzie Naukowej Forum Ziem Górskich.
Historia góralskich rodzin z Podhala, której często nie wolno było przypominać, to wojskowi z wysokimi stopniami. Nie było wioski na skalnym Podhalu, w której nie było kilku wojskowych.
- Było to dosyć dawno i nie żyją już ci, którzy uczestniczyli w tym wydarzeniu, a nawet niewielu żyje tych, którzy z pierwszej ręki otrzymali na ten temat jakieś wiadomości. Natomiast było to wydarzenie, które głęboko przeorało naszą lokalną społeczność. Wtedy, gdy wybuchła wojna, w 1914 roku nie istniało Państwo Polskie. Polacy służyli w armiach zaborczych, ale głównym teatrem działań wojennych na wschodnim froncie tej wojny był obszar ziem polski. To tu ścierały się armie austriacka i niemiecka, z armią rosyjską. Po obu stronach frontu strzelali do siebie Polacy, którzy służyli w armiach zaborczych, a więc brat strzelał do brata. Taka była tragedia tej wojny i ta wojna skończyła się dla Polski bardzo dobrze, bo najpierw Niemcy i Austria pokonały Rosję, a później zostały pokonane przez Anglię, Francję i Stany Zjednoczone. W efekcie trzech zaborców zniknęło. Była możliwość utworzenia Państwa Polskiego. Jeżeli chodzi o udział Podhala, to mieszkańcy służyli przede wszystkim w armii austriackiej, a konkretnie w XX Pułku Piechoty, którego siedziba była w Nowym Sączu. Ten pułk miał bardzo ciekawy szlak bojowy. Zakończył go w 1918 roku nad rzeką Piawą w północnych Włoszech. Tam był front austriacko-włoski i ten front rozpadł się w 1918 roku. Armię z obu stron przestały istnieć, natomiast XX Pułk Piechoty przetrwał. W pułku doszło do swoistego zamachu stanu. Dowództwo nad pułkiem objęli młodsi oficerowie. Polacy, którzy wcześniej stworzyli tam tajną organizację. Opanowali pociąg i wracali do Nowego Sącza. Ta podróż trwała 2 tygodnie. Dysponowali zapasami żywności, próbowano ich rozbroić kilkakrotnie, między innymi w Wiedniu. Musieli wyciągnąć artylerię na zewnątrz i zagrozić ostrzelaniem Wiednia. Podobnie w czeskim Bohuminie, ale wrócili do Nowego Sącza. Stając się I Pułkiem Strzelców Podhalańskich. Była to pierwsza regularna jednostka Wojska Polskiego, która powstała na terenie byłego zaboru austriackiego. Część tych żołnierzy XX Pułku Piechoty, którzy dostali się do niewoli włoskiej, zgłosiła się do Armii Hallera pod Neapolem. Był taki obóz żołnierzy błękitnej armii. Był tam m.in. brat mojego dziadka i oni wrócili do Polski jako błękitna armia, uzbrojona przez Francję i Stany Zjednoczone. Oprócz tych, którzy służyli w wojsku z poboru byli oczywiście ochotnicy, a więc Legiony Polskie. Tutaj jeżeli chodzi o bazę rekrutacyjną Legionów Polskich, to można powiedzieć, że Podhale było takim obszarem szczególnym, bo tutaj przed pierwszą wojną działały tak zwane Drużyny Bartoszowe. Były to paramilitarne drużyny strzeleckie. Praktycznie w każdej wsi na terenie Podhala była taka drużyna i w oparciu o kadrę tych drużyn, a także o członków strzelca i związku strzeleckiego oraz skautów z Zakopanego kilkaset osób przemaszerowało z Piłsudskim jako ochotnicy do Królestwa Polskiego i później stało się to podstawą Legionów Polskich. Niektórzy doszli do wysokich funkcji oficerskich począwszy od generała Andrzeja Galicy, który był twórcą Wojsk Górskich, ale też szeregu oficerów takich jak pułkownik Stryczula z Kościeliska, czy pułkownik Zych z Witowa. Ten udział w legionach został później zapomniany, dlatego, że w czasie komunizmu przyznawanie się rodziny byłego legionisty do tego, że ktoś taki był, mogło grozić represjami, a w każdym razie tworzyło to problemy i przeszkadzało w życiu. Dzieci czy wnuki nie otrzymywały takiej wiedzy, że ich przodkowie byli legionistami, że walczyli o Polskę pod komendą Józefa Piłsudskiego czy nawet posiadali wysokie stopnie oficerskie. Praktycznie w każdej wsi Podhala byli mieszkańcy, którzy posiadali wysokie odznaczenie. W samym Dzianiszu pamiętam było ponad 15 oznaczeń Krzyża Niepodległości nadanych w przedwojennej Polsce. To wszystko zostało ukryte, to zostało zapomniane, a następne pokolenia o tym nie wiedziały i dopiero po upadku komunizmu, dzięki temu, że przetrwały dokumenty potomkowie, wnuki dowiadują się, jak wielkich miały i odważnych dziadków. To nie jest historia zamknięta i cały czas są możliwości, które dają archiwa, a w szczególności te archiwa, które podlegały cyfryzacji, otwierają szansę na to, że jeszcze bardzo wiele odkryjemy o tamtych wydarzeniach - opowiada Piotr Bąk.
