- To będzie nasz najpiękniejszy grudniowy prezent - cieszyła się Bernadeta Chmiel.
Radości z oczekiwania na narodziny nowego członka rodziny nie trwała jednak długo. Co prawda pierwsze rutynowe badania nie pokazywały, by z jej dzieckiem było coś nie w porządku, ale w 13 tygodniu ciąży postanowiła wybrać się z ciekawości na prywatne badania. Wydała 320 zł, by zobaczyć jak maleństwo się rozwija i nacieszyć się każdym jego ruchem.
- Wtedy padła diagnoza: „z tym sercem jest coś nie tak, to nie jest obraz normalnego serca” - wspomina pani Bernadetta.
Straszna diagnoza
Lekarz skierował kobietę na dodatkowe badania, które miały potwierdzić, co jest z tym serduszkiem. Wstępne rozpoznanie choroby nastąpiło bardzo wcześnie, więc miała jeszcze nadzieję, że to zwyczajny błąd, że przyjdzie lekarz i wszystko wyjaśni, że znowu będzie mogła się cieszyć każdym dniem ciąży. Przecież Mikołaj wtedy miał zaledwie 7 cm, a jego serce było bardzo małe. Lekarz postawił jednak diagnozę, która zwaliła ją z nóg.
- Z badań, które miały mnie uspokoić, wychodziłam zalana łzami. Pamiętam, jak w jednej chwili cała radość z ciąży zamieniła się w przerażenie. Kilka minut i kilka krótkich zdań w białym gabinecie lekarza - tyle wystarczyło, bym zaczęła bać się, jak nigdy wcześniej - mówi.
Zrośnięte serduszko
Mikołaj urodzi się z tzw. krytyczną wadą serca. Brakuje mu prawej komory, tej, która zaraz po narodzinach powinna zacząć tłoczyć krew do jego płuc. Zastawka trójdzielna, która znajduje się pomiędzy prawą komorą a prawym przedsionkiem jest zarośnięta. Lekarze podejrzewają także zbyt małą aortę.
- Jeśli w dniu narodzin mój synek nie znajdzie się na stole operacyjnym, zacznie umierać. Jego chore serce nie wytrzyma - przez łzy tłumaczy pani Bernadetta.
Mikołaj musi się urodzić w szpitalu, gdzie są lekarze, którzy będą w stanie od razu zoperować jego serce. Inaczej jego rodzice będą mieli tylko kilka chwil, by przywitać się z nim i go pożegnać.
- Patrzę na małe buciki i wiem, że nie zniosę, gdy na zawsze pozostaną puste. Moje serce pęknie, kiedy nie będę mogła położyć mojego synka w łóżeczku, które od dawna na niego czeka - mówi kobieta.
Potrzebne 330 tys. zł
Rodzice Mikołaja chcą zrobić wszystko, co w ich mocy, by uratować chłopcu życie. Mama codziennie, gdy głaszcze swój brzuch i powtarza mu, że się nie podda, że będzie o niego walczyć. Stara się być optymistką, jednak mimo to nie potrafi o tym myśleć spokojnie.
- Najczarniejsze myśli pojawiają się czasem mimowolnie - przyznaje pani Bernadetta.
Najlepszym rozwiązaniem dla mamy Mikołaja byłby poród w Klinice Uniwersyteckiej w Münster w Niemczech. Tam Mikołaj już w pierwszym dniu po urodzeniu mógłbym przejść operację. Kierownikiem oddziału kardiochirurgii dziecięcej jest tam prof. dr hab. n. med. Edward Malec, a pomaga mu kardiochirurg dr hab. n. med. Katarzyna Januszewska.
Koszt porodu i pierwszego etapu leczenia to ponad 330 tys. zł. Pieniądze trzeba zebrać do końca listopada. - Boję się, że nie zdążę. Proszę wszystkich o pomoc - apeluje pani Bernadetta, która liczy na wsparcie celebrytów.
Zbiórka pieniędzy na pomoc Mikołajowi prowadzona jest za pośrednictwem portalu www.siepomaga.pl/mikolajchmiel. Można tam wpłacać pieniądze. Do tej pory udało się zebrać 10 proc. potrzebnej kwoty.
W piątek o godz. 19 w klubie Stara Kotłownia w Chrzanowie odbędzie się na koncert charytatywny „Dajmy Mikołajkowi życie”. Wystąpią: LGR x MatteQ, Maciej Nowak & Konrad Ściebur (Eder), Gentle Blow oraz Bartas Szymoniak. Wstęp wolny. Podczas imprezy zbierane będą pieniądze na operację serca Mikołaja.
WIDEO: Barometr Bartusia - dr Marek Benio - (odc. 3)
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska