https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ks. dr Łukasz Plata: „Byłem świadkiem wielu cudów, w tym wskrzeszenia”

Krystyna Trzupek
Ks. dr Łukasz Plata: "Po 10 latach od mojego nawrócenia mogę powiedzieć, że Bóg wypełnił wszystkie obietnice"
Ks. dr Łukasz Plata: "Po 10 latach od mojego nawrócenia mogę powiedzieć, że Bóg wypełnił wszystkie obietnice" Archiwum prywatne
Świadectwa zamykają usta przeciwnikom, tym, którzy twierdzą, że Boga nie ma - mówi ks. dr Łukasz Plata pochodzący z Długołęki-Świerkli, autor książki „Niemożliwe świadectwa”, ewangelizator, rekolekcjonista, pomysłodawca EwangeliBusa posługujący modlitwą wstawienniczą, a także wykładowca teologii moralnej na KUL.

Ewangelia dzieje się dzisiaj? Dziś też, jak dwa tysiące lat temu, niewidomi wzrok odzyskują, głusi słyszą, chromi chodzą?
Bóg jest wszechmogący. W nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Bóg żyje i działa, tu i teraz i na to jest masa świadectw.

Może zacznijmy od kilku z nich.
Dla jednych cudem będzie uzdrowienie z nowotworu, dla innych uzdrowienie relacji małżeńskiej. Posłużę się jednym i drugim przykładem. Raz miałem się skontaktować z małżeństwem, gdzie u żony po badaniach prenatalnych stwierdzono, że urodzi chłopczyka z zespołem Downa. Nie zdążyłem nawet z nimi porozmawiać, kiedy Pan Bóg już przyszedł do nich z miłością. Ojciec tego dziecka miał ogromną trudność z pogodzeniem się z tą sytuacją i zaakceptowaniem choroby synka. Jest kierowcą, jeździ ciężarówką za granicą. Raz, podczas jednego postoju, kiedy wyszedł ze sklepu, podbiegł do niego mały chłopiec z zespołem Downa i pocałował go w rękę. Poruszony tym znakiem, opowiedział o tym wydarzeniu moim znajomym: „Chciałem spotkać się z księdzem, a Pan Bóg odpowiedział mi na wszystkie pytania. Myśmy się chcieli modlić o uzdrowienie tego dziecka, ale po tym wydarzeniu ja przyjmuję to dzieciątko takie, jakie ono jest”. Bóg przychodzi z uzdrowieniem często nie w sposób w jaki my byśmy chcieli, ale w taki, by objawiła się chwała Boża. Drugie świadectwo jest sprzed dwóch tygodni, gdzie głosiłem rekolekcje w diecezji płockiej dla małżeństw. Przyjechało na nie małżeństwo, które było w trakcie sprawy rozwodowej i pół roku nie mieszkało już razem. Podczas rekolekcji na powrót założyli sobie obrączki. Wybaczyli sobie zdrady i krzywdy, i zaczęli wszystko od nowa. Pięknie było patrzeć na radość dzieci, że ich tata wraca do domu.

A uzdrowienia fizyczne?

W Jastarni jakiś czas temu głosiliśmy rekolekcje i był tam pan, który miał uszkodzone kolano. Podczas modlitwy o uzdrowienie dostałem od Pana Boga słowo poznania, że jest z nami osoba z niesprawnym kolanem, które Bóg uzdrawia. Na drugi dzień mężczyzna przyszedł i złożył świadectwo uzdrowienia. Kolejne uzdrowienie w Kudowej-Zdroju sprzed miesiąca. Jeden mężczyzna miał zblokowany kark, tak, że nie mógł nim poruszać, było to zwyrodnienie, które lekarz określił jako nieuleczalne i nieoperacyjne. Kiedy go zobaczyłem, przyszła myśl, żeby się za niego pomodlić. Po modlitwie przestało go boleć, mógł swobodnie ruszać całą szyją. Przywołam jeszcze świadectwo Asi i Marka. Asia ma usunięty jeden jajnik, a drugi jajowód zrośnięty. Diagnoza – niepłodność wtórna. W jej sytuacji lekarz powiedział, że nie ma możliwości, by zaszła w ciążę, ani medycznych środków, by ją wyleczyć. Cztery lata temu po rekolekcjach i modlitwie o uzdrowienie poczęła się Karolinka. Trzy tygodnie temu, kiedy znów ich odwiedziłem, dowiedziałem się, że spodziewają się kolejnego dzieciątka. To było niemożliwe. Po ludzku nie było żadnych nadziei. Innym razem w Nowym Sączu głosiłem rekolekcje, po których dwie pary otrzymały dar poczęcia. Modliliśmy się nad Dominiką i Pawłem, którzy mieli nieprzebaczenie do swoich sąsiadów, podczas modlitwy przebaczyli i za trzy tygodnie poczęło się dzieciatko, drugim małżeństwem byli Łukasz i Monika, którzy dostali słowo prorocze, że to będzie dla nich ostatni Adwent. Rekolekcje były w pierwszą niedzielę Adwentu. Teraz, na Boże Narodzenie, lekarz wyznaczył Monice datę porodu.

W książce opisuje ksiądz cud wskrzeszenia dziecka.
3 listopada 2022 r. zadzwoniło do mnie małżeństwo z pytaniem: „Proszę księdza dlaczego Pan Bóg nas tak doświadcza. Jesteśmy u ginekologa. Okazało się, że drugi raz poroniłam. Pani doktor przed chwilą powiedziała, że dziecko umarło. Jest czwartek. Mam poczekać do wtorku, aż nastąpi naturalne poronienie, jeśli nie, mam wrócić do szpitala i będę miała zabieg. Co ja mam robić do tego wtorku? Jak mam się modlić? O co mam się modlić?" – pytała kobieta. Modliliśmy się wspólnie zawierzając to wszystko Bogu ogłaszając: „Pani doktor powiedziała, że to dziecko umarło, ale Ty jesteś Bogiem”. We wtorek pojechali do szpitala na zabieg, ale uparli się, żeby powtórzyć badania. Okazało się, że dziecko żyje i podrosło kilka gram. Pani doktor powtarzała z niedowierzaniem: „Ja nie mogłam się tak pomylić. Ja nie mogłam się tak pomylić! To dziecko na pewno nie żyło!”. Za 9 miesięcy urodził się Karolek. Na potwierdzenie, że był to cud, Bóg dał jeszcze jeden znak. W momencie porodu okazało się, że na pępowinie był zawiązany mocny supeł. Lekarz powiedział, że z takim supłem nie rodzą się dzieci żywe, bo nie ma w pępowinie żadnego przepływu. To niemożliwe, by to dziecko przeżyło. Tymczasem Karol otrzymał 10 punktów i miał 3,5 kg. Taki jest nasz Bóg! Z nim możemy łamać każdą diagnozę.

Uzdrowienie nie jest celem samym w sobie?
Każdy znak, każdy cud, każde uzdrowienie ma prowadzić do tego, żeby objawiła się Chwała Boża, żeby ludzie poznali, że Bóg istnieje i żeby w Niego uwierzyli.

Co blokuje uzdrowienie?
Naturalną drogą do przyjęcia łaski uzdrowienia są sakramenty święte, a szczególnie spowiedź święta poprzedzona modlitwą o przebaczenie. Mamy doprowadzić ludzi do przebaczenia i spotkania z żywym Bogiem w Eucharystii.

Osoby niewierzące lub będące z dala od Kościoła też mogą być uzdrowione?
Zdarza się, że Bóg uzdrawia osobę niewierzącą, by dzięki jej świadectwu inni uwierzyli. Na Górze św. Anny w maju zeszłego roku prowadziliśmy rekolekcje. Był tam pan, który od lat nie chodził do kościoła. Miał niedowład w ręce. Brakowało mu 2,5 cm ścięgna. Żona prosiła go, by podszedł do modlitwy wstawienniczej, ale on nie chciał. Zaczęła więc modlić się za niego: „Jezu, proszę cię, żeby ksiądz wypowiedział jakieś słowo do mojego męża, żeby on uwierzył”. I przyszło słowo, że jest tutaj mężczyzna, który miał uraz lewej części szczęki i po tym urazie miał zapalenie ucha. Kiedy ten pan, który przeszedł niedawno taki uraz szczęki to usłyszał, zerwał się na równe nogi i zaczął powtarzać: „Skąd on to wie?” Potem poszedł do modlitwy wstawienniczej. Rano obudził się i ścięgno odrosło. Przed pełną salą opowiadał wzruszony: „Ja się nie modliłem, nie chodziłem do kościoła, a Bóg udzielił mi takiej łaski”. I teraz ten pan pójdzie do pracy i stanie się wielkim świadkiem i ewangelizatorem. Koledzy, znajomi będą się go pytać? Byłeś na operacji? Masz zdrową rękę! A on będzie świadczyć: „Bóg mnie uzdrowił”. I tak jeździmy EwangeliBusem i opowiadamy, jak wielki i dobry jest Bóg.

Nie wszyscy wiedzą, co to jest EwangeliBus?
Ewangelibus, ufam, że narodził się z Ducha Świętego. Kiedy posługiwałem w Nowym Sączu w parafii św. Kazimierza w 2020 roku, poszedłem do kościoła pw. Ducha Świętego. Było to w Wigilię Zesłania Ducha Świętego, by zapytać, co mogę jeszcze więcej robić, czego Duch Święty ode mnie oczekuje? I w czasie modlitwy przyszło do mnie takie słowo: „EwangeliBus czyli mobilna rozmównica, słuchalnica i ambona. Jeździmy i ewangelizujemy tam, gdzie zaprowadzi nas Duch Święty”. Zapisałem sobie to zdanie. Nie wiedziałem co to znaczy, ale powoli zaczęło się wszystko układać. Dostaliśmy busa, ktoś zrobił awatar EwangeliBusa, którym jest czyste Słowo Boże. Pan Bóg postawił mi na drodze osoby, które zajmują się stroną internetową. W Dzień Matki 2022 r. wyruszyliśmy w drogę. EwangeliBus to narzędzie ewangelizacyjne, którym docieramy do różnych miejsc. Parafia zaprasza nas, by zorganizować u nich jakieś wydarzenie, rekolekcje, misje. My nie jeździmy EwangeliBusem po to, by uzdrawiać, my jeździmy po to, aby głosić Słowo Boże. A kiedy głosimy Ewangelię, Bóg potwierdza naukę znakami i cudami jak obiecał: „Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”. Kiedy głosimy te słowa, Pan Bóg wypełnia wszystkie te obietnice. My się nie koncentrujemy na tych znakach i cudach, one po jakimś czasie same przychodzą w postaci świadectw i wykorzystujemy je do kolejnego głoszenia.

Pan Jezus powiedział, że „jeśli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”.
W tym czasie jest bardzo wiele znaków i cudów. Wszystkie świadectwa są nadesłane przez ludzi, jeśli są to uzdrowienia fizyczne, są potwierdzone medycznie. Nie możemy nie wspomnieć też o cudach Eucharystycznych w Sokółce i Legnicy, które są zbadane i potwierdzone. Bóg to czyni po to, by wszyscy poznali, że On istnieje. Cuda, uzdrowienia, nie są nagrodą za dobre życie. To nie jest kwestia, że ktoś zasłużył, a ktoś nie zasłużył na uzdrowienie. Że kogoś Bóg kocha bardziej lub mniej. Bóg kocha wszystkich ludzi miłością bezwarunkową, którą objawił na krzyżu. Natomiast cud dokonuje się, by objawiła się chwała i żeby ktoś uwierzył. W tym roku sprzedałem swój samochód i jeżdżę tylko EwangeliBusem. Jest tyle osób, które potrzebują dobrego słowa, nadziei. My wszędzie ewangelizujemy. Na stacji benzynowej, na autostradzie, na zakupach, wszędzie jest przestrzeń do ewangelizacji. Ewangelizacja to styl życia chrześcijanina. Każdy z nas jest powołany do ewangelizacji, wszędzie tam, gdzie jestem mam dawać świadectwo i głosić dobrą nowinę. My świadczymy, że chrześcijanin, który żyje w Duchu Świętym, doświadcza znaków i cudów.

Co to znaczy żyć w Duchu Świętym?
To doświadczyć, że Bóg do mnie mówi, prowadzi mnie. Moim wyznacznikiem w słowach, myślach i czynach jest Pan Bóg. On jest dla mnie najważniejszy. Staram się rozpoznawać wolę Bożą. Nie robię tego, co ja bym chciał, tylko co Bóg. Jeżeli żyjemy w Duchu Świętym to jesteśmy w stanie powiedzieć wszystkim pożądliwościom ciała: nie, ja tego nie chcę! Żyję z Bogiem na co dzień, w łasce uświęcającej, bez grzechu ciężkiego na sumieniu. Żyć w Duchu Świętym, to słuchać głosu Ducha Świętego, modlić się, by on mi pokazywał, co mam robić, gdzie mam iść, co wybierać.

Jak Duch Święty do nas mówi?
Przez Pismo Święte, czytania z dnia, słuchanie swojego sumienia, które nas przynagla, upomina lub zachęca: Zrób coś, nie rób tego, zadzwoń do kogoś. Duch Święty mówi przez osoby, które stawia na naszej drodze, przez kapłanów, biskupów, spowiednika, przez książki, artykuły, rolki na Tik-Toku. Kiedy jesteśmy otwarci i pytamy Boga, to Bóg tak nas poprowadzi, byśmy tę odpowiedź słyszeli. Błędem jest, że wiele osób nie pyta Boga o zdanie, bo boi się usłyszeć odpowiedzi. Na przykład dziewczyna postanowiła, że będzie mieszkać z chłopakiem bez ślubu. Gdyby zapytała Boga, co On na to, to usłyszałaby, że Bogu się to nie podoba. Duch święty przychodzi z konkretną myślą, konkretną wskazówką. Jestem na przykład w danym miejscu i przychodzi do mnie myśl, która jest zupełnie z zewnątrz, czuję, że ona nie jest moja, jakby ktoś mi wrzucił jakieś hasło.

Według słów Boga, że „myśli moje, nie są myślami waszymi”?
Dokładnie. Na dowód tego dam dwa świadectwa. Pierwsze o Bożym prowadzeniu. Wracaliśmy raz z pielgrzymki rowerowej na Jasną Górę. Jechałem z trzema braćmi. Zajechaliśmy do jednej stacji, by coś zjeść. W środku pełno ludzi, więc wyszliśmy stamtąd. Pojechaliśmy do drugiej stacji, znów tłumy. W końcu padło, że jedziemy do Brzeska, do małej restauracji. Pojechaliśmy, wychodzimy z samochodu i staje przede mną człowiek, który mówi: „O Boże! Nie wierzę! Ja do księdza miałem pisać, żona mnie prosiła. Wysiadły mi nerki, jestem dializowany”. Od razu pytam: „Jesteś w stanie łaski?” - „Nie” - odpowiada. Wyspowiadałem go więc tam, na ulicy. Pomodliliśmy się za niego. Potem podszedłem do żony i pytam: „o co chcesz się pomodlić? A ona mówi: „O uzdrowienie relacji małżeńskiej". Jestem przekonany, że jego problemy z nerkami, to był przyczynek do tego, żeby zostało uzdrowione jego małżeństwo. Jestem pewny, że Bóg tak nas kierował, byśmy przyjechali właśnie do tej restauracji, gdzie ten człowiek czekał na nas. Podobnie było w Lublinie. Zajechałem do KFC, żeby coś zjeść. Ubrany byłem po cywilnemu. Kiedy wszedłem do restauracji przyszedł mi do głowy obraz z reality show, gdzie z ukrytej kamery nagrywano zachowania ludzi, kiedy podchodzą do nich bezdomni. Nauczony doświadczeniem wiem, że przychodzą myśli, które są od Boga. Mówię w duchu: „Jeśli Ty Boże chcesz mi powiedzieć, że za chwilkę przyjdzie tu bezdomny to jestem na to otwarty”. Zrobiłem krok wiary. Zamówiłem dla dwóch osób, usiadłem przy stoliku i czekam. W pewnym momencie wchodzi do restauracji człowiek, bezdomny, idzie prosto do mnie i mówi: „Proszę pana, kupi mi pan coś do zjedzenia?” Na co ja odpowiadam: „Proszę siadać, bo ja już zamówiłem”. On był w szoku i ja też. Z tego wrażenia i radości zostawiłem mu te dwa zamówienia i pojechałem z radością w sercu.

Duch Święty potrafi zaskakiwać
Potrafi. Mówi też przez sny. Raz zadzwonił do mnie znajomy, który ma często sny prorocze i opowiada sen, w którym widział trzy numery telefonu, imię Maria i miał pewność, że sen tyczył się mojej posługi. Poprosił mnie, bym sprawdził, czy nie znam któregoś numeru. Nie znałem. Za jakiś czas sen znów się powtórzył. Trzy numery telefonu i imię Maria. Dwa dni po tym dzwoni do mnie pan z prośbą o modlitwę za swoją żonę. Pytam: „Jak ma na imię Twoja żona?” – „Maria” odpowiada mężczyzna. Kobieta potrzebowała pilnej modlitwy, miała chorobę jelit i była w stanie krytycznym. Poprosiłem go, by wysłał mi do niej numer telefonu. Okazało się, że był to jeden z numerów telefonu ze snu znajomego. Po co się to zdarzyło? Po to, żeby tej osobie pomóc. Żeby wśród tylu osób proszących mnie o modlitwę, nie przeoczyć tej, która jest na cito, na już.

Wspominał ksiądz, że jego marzeniem jest, by jak w Dziejach Apostolskich, cień przechodzącego Piotra uzdrawiał ludzi. Nadchodzi era nowej ewangelizacji?
Jesteśmy w czasie wielkiego poruszenia Pana Boga. To jest taka ewangelizacja, jakiej wcześniej nie było. Jak porozmawiamy z naszymi babciami, to duszpasterstwo było takie zwyczajne, rekolekcje, misje. Dziś wyszło to nawet poza obręb kościoła. To jest czas namaszczenia poszczególnych osób. Ewangelizacje stadionowe już mijają. Ojciec John Bashobora już zrobił swoje. Zasiał ziarno. Dziś mamy dużo ewangelizatorów, nie tylko kapłanów, ale także świeckich z naszej ojczyzny, wielu influencerów internetowych, którzy prowadzą ewangelizacje w Internecie.

Chociażby Marcin Zieliński
Czy Krzysiu Sowiński, albo Magdalena Kleczyńska. Mamy też na sądeckiej ziemi wspaniałe wydawnictwo RTCK, w którym pracuje wielu zapalonych miłością do ewangelizacji ludzi – współpracujemy i łączymy siły, aby docierać do jak najszerszego grona ludzi.

Często w ludziach rodzi się taka chęć, by podążać za takimi osobami, które też prowadzą modlitwy o uzdrowienie.
Dlatego też misja EwangeliBusa polega na tym, żeby przekonać, że największe cuda dzieją się u nas w parafii. Jeździmy zatem do parafii i w tych parafiach rozpalamy wiarę w ludziach w rzeczywistą obecność Boga w Kościele. Jeśli ludzie odkryją i uwierzą, że Bóg jest i działa w ich kościele parafialnym, to nie będą nigdzie jeździć, tylko będą się spotykać we wspólnotach parafialnych, będą się modlić i będą się działy cuda.

Dla Boga nie ma sytuacji beznadziejnych? Bóg nie skreśla nikogo?
Bóg nie ma względu na osoby. Odpowiadając na to pytanie posłużę się osobistym świadectwem. Jestem księdzem od 14 lat. Miałem przez ten czas różne etapy w kapłańskiej drodze. Przez 3 lata kapłaństwa, wydawało mi się, że jestem dobrym księdzem. Jednak jedna sytuacja zdemaskowała prawdę. Zaparłem się kapłaństwa. Na wakacjach podeszła do mnie osoba i zapytała: „Czy ty jesteś księdzem” – odpowiedziałem: „Nie jestem”. I ta sytuacja mnie zdemaskowała. Gdyby nie miłość Boża, to na pewno nie byłbym w stanie dalej ewangelizować, tylko popadł w dół, w rozpacz, bo zdradziłem, zaparłem się, zaprzeczyłem swojej tożsamości. Po tym kryzysie, zaparciu się, Pan Bóg poprowadził mnie do błogosławionej Karoliny Kózkówny w Zabawie. Tam, podczas nocnego czuwania przed obrazem Jezusa Miłosiernego, zacząłem wołać: „Jezu ufam Tobie, Jezu Ty się tym zajmij. Proszę Cię Panie, spraw, abym się nawrócił”. Kompletnie wyczerpany poszedłem potem spać. Rano, gdy się obudziłem, zauważyłem, że coś się zmieniło. Otrzymałem łaskę uzdrowienia wewnętrznego. W jednej chwili Pan wlał w moje serce radość, miłość i pokój. Byłem innym człowiekiem. Wiem, że Bóg dopuścił na mnie trudne doświadczenie, bym jeszcze bardziej w niego uwierzył. Boża Miłość jest darmowa. Bóg nie kocha mnie za dobre życie. To co widzę, czego jestem świadkiem, wszystkie te cuda, uzdrowienia, to nie jest nagroda za dobre życie. To nie jest nagroda za to, że byłem dobrym księdzem, to jest po to, bym mógł lepiej posługiwać, mocniej kochać i przybliżać ludzi do miłości Boga. Na różnych spotkaniach po moim nawróceniu dostawałem obietnicę od Boga, której kompletnie nie rozumiałem: Od Marii Vadii, Johna Bashabory, Jamesa Manjackala, o. Antonello Cadeddu, że będę świadkiem wielu cudów, nawet wskrzeszenia. Ja te wszystkie słowa spisywałem w swoim dzienniku duchowym. Mówiłem do Boga: „Ja tego nie rozumiem, ale mówię: Amen, niech się to stanie”. Po 10 latach od mojego nawrócenia mogę powiedzieć, że Bóg wypełnił wszystkie obietnice. Na dowód tego jest książka, którą napisałem o niemożliwych świadectwach. Bycie z Bogiem to ciągła praca nad sobą. Czas wzlotów i upadków, ale ważne jest, by trwać przy Nim, mimo pustki, mimo ciszy, oschłości na modlitwie. Czytelniku, który to czytasz! Niezależnie w jakiej sytuacji jesteś, jak ci się życie pogmatwało, nie bój się zawołać do Boga o pomoc, bo On czeka, żeby nam pomóc. On cię poprowadzi, żebyś doświadczył jego miłości. Wystarczy, że zaprosisz Go do swojego życia i pozwolisz się prowadzić. Bóg jest wierny temu, co obiecał. On wypełnia wszystkie obietnice. Bóg jest zawsze po naszej stronie.

Pustynia Błędowska, czyli największa atrakcja turystyczna w powiecie olkuskim

od 16 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska