Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milan Jovanić. Bramkarz Wisły Kraków przeżył bombardowanie

Bartosz Karcz
Dla Milana Jovanicia, tak jak dla wszystkich Serbów, święta Bożego Narodzenia są bardzo ważnym czasem w roku
Dla Milana Jovanicia, tak jak dla wszystkich Serbów, święta Bożego Narodzenia są bardzo ważnym czasem w roku Michał Sikora
Z bramkarzem Wisły Kraków, Milanem Jovaniciem, nie rozmawialiśmy o futbolu. Opowiedział o religii, o tym jak znalazł w Krakowie cerkiew, a także o świętach w Serbii i planowanym małżeństwie - Bartosz Karcz

Czytaj także: Kraków: to on zatrzymał szkieletora

Milan, jesteś już w Polsce 1,5 roku. Trudno było wyjechać do innego kraju?
To nie jest mój pierwszy wyjazd. Grałem już w Australii i wtedy było znacznie trudniej. Miałem 18 lat. Najbardziej przeżywała to moja mama. Jestem jedynakiem, więc wiadomo jak to jest. Mama bardzo tęskniła. Po czasie dowiedziałem się, że codziennie przychodziła do mojego pokoju i płakała. Schudła o 15 kilogramów. Teraz jest znacznie lepiej, bo Polska jest blisko Serbii. Zresztą mama była tutaj w Krakowie i bardzo się jej podobało. Nie mogło być inaczej, bo Polacy i Serbowie są bardzo podobni do siebie. Mamy podobną historię i taką samą słowiańską duszę, dlatego dobrze się rozumiemy. Możesz mi wierzyć, że w Serbii jesteście bardzo lubiani. Jak dostałem propozycję z Wisły, to wszyscy mi mówili - Milan jedź, Kraków to piękne miasto, na pewno będziesz się tam świetnie czuł. To wszystko się potwierdziło.

Rozmawiamy przed świętami Bożego Narodzenia. Czym jest religia w Serbii?
Jest bardzo ważna. Nawet nasz symbol, trzy wyciągnięte palce, nawiązuje do Trójcy Świętej. Oczywiście każdy podchodzi do tego na swój sposób. Jedni są bardziej religijni, inni mniej. Myślę, że podobnie jest w Polsce. Zaobserwowałem, że tutaj ludzie są bardzo religijni. Oczywiście różnica jest taka, że w Polsce wszyscy mówią o papieżu. Szczególnie w Krakowie, gdzie Jan Paweł II mieszkał wiele lat.

Święta Bożego Narodzenia są dla was tak samo ważne jak dla Polaków?
Tak. Serbia jest prawosławna, więc oczywiście Boże Narodzenie obchodzimy w innym terminie niż wy, ale to dla nas bardzo ważny czas.

Są jakieś specjalne serbskie zwyczaje, związane z tymi świętami?
Wszystko zaczyna się od postu, który trwa od 28 listopada do 6 stycznia. Różnie z przestrzeganiem tego postu bywa przez te wszystkie tygodnie, ale akurat 6 stycznia wszyscy to respektują. Jemy wtedy przede wszystkim ryby. 6 stycznia rano mężczyzna, który w domu jest najstarszy - może to być ojciec lub dziadek - przynosi drzewko. Nazywamy je bandjak. Później, gdy zapadnie zmrok, palimy to drzewko. Ogień ma symbolizować narodziny Chrystusa. Przynosimy też do domu słomę, którą rozrzuca się razem z pszenicą na ziemi. To taki symbol, że Jezus narodził się właśnie na słomie w stajence. A o północy idziemy do cerkwi. Od 7 stycznia rozpoczynają się święta, które trwają trzy dni. W pierwszy dzień nie mamy w zwyczaju odwiedzać znajomych. To jest czas dla rodziny. Ważnym elementem tradycji jest również świąteczne przywitanie. Nikt w Serbii w tym dniu nie powie do ciebie w zwykły sposób: dzień dobry. Wszyscy witają się takimi zwrotami jak: "Chrystus się narodził", "Pokój boży". Jemy też takie specjalne ciasto, które przygotowywane jest tylko na Boże Narodzenie.

Dla Ciebie religia jest ważna?
Jest. Miałem z tym problem, gdy przyjechałem do Krakowa. W Serbii mam taki zwyczaj, że przynajmniej jeden, dwa razy w tygodniu idę do cerkwi. Usiądę i przez godzinę się pomodlę. Za rodzinę, przyjaciół, za zdrowie najbliższych. Zapalę świecę. W Krakowie mi tego brakowało. Nie wiedziałem, że jest tutaj cerkiew i tak nawet się zastanawiałem jak to możliwe, że w takim mieście jej nie ma. Zdarzyła mi się jednak dziwna historia. Któregoś dnia poszedłem do Rynku, do biura podróży, żeby wykupić bilet na samolot. Kiedy szedłem ulicą, myślałem akurat o Bogu, o tym, że nie mogę tutaj pójść do cerkwi. I właśnie w tym momencie odwróciłem głowę - patrzę, a tutaj cerkiew na ul. Szpitalnej. To było dla mnie niesamowite, że akurat trafiłem na cerkiew w momencie gdy o tym myślałem. Myślę, że to Bóg chciał pokazać mi to miejsce.

Jak wygląda codzienne życie w Serbii?
Jest ciężkie. Idziemy do przodu, ale powoli. Wy macie prawie 40 milionów ludzi, będziecie organizować Euro 2012. To wszystko pomaga w rozwoju kraju. U nas były przez wiele lat poważniejsze problemy.

Masz na myśli wojnę?
Nie chcę za bardzo mówić o polityce. Powiem tylko, że to wszystko ciągle siedzi w ludziach. Często razem z Marko Jovanoviciem i Ivicą Ilievem śledzimy naszą prasę. Ciągle pojawiają się informacje o samobójstwach. Ludziom ciężko się żyje i niektórzy nie potrafią sobie z tym wszystkim poradzić. Ja podchodzę do tego w ten sposób, że dla mnie liczy się przede wszystkim to, jakim ktoś jest człowiekiem. Narodowość nie ma znaczenia. Z Gordanem Bunozą spędzamy nieraz całe dnie w Krakowie, a gdy wyjechałem grać do Australii to najbardziej pomagali mi Chorwaci. W moim kraju to nastawienie też się na szczęście zmienia. Jest dużo lepiej niż jeszcze dziesięć lat temu, ale wszystko wymaga czasu.

Wspomnienia wojny, to pewnie najgorsza rzecz w Twoim życiu?
Pierwszej wojny nie pamiętam, bo byłem za mały. Moje najgorsze wspomnienia to bombardowania NATO. Tak jak powiedziałem wcześniej, nie chcę mówić o polityce. Każdy miał swoje racje, choć siły w tym konflikcie wyglądały tak, jakbym ja wyszedł do ringu z Mike'em Tysonem. Jakie miałbym szanse? Żadne. Naloty były nie do wytrzymania. Tylko na początku chowaliśmy się w piwnicy. Wiedzieliśmy jednak, że jak bomba spadnie na dom, to zostaniemy przysypani. Woleliśmy zatem wychodzić na zewnątrz i modlić się o przeżycie. Wszyscy trzymali się razem, nikt nie pracował. Pamiętam pierwszą bombę. Byłem na zewnątrz, widziałem ją i wydawało mi się, że leci na mnie. Ja w prawo, ona w prawo, ja w lewo, ona w lewo. Bałem się strasznie. Spadła daleko, ale nie zapomnę tego do końca życia. Mój dom w Nowym Sadzie stoi dwa kilometry od rafinerii, pięćset metrów od koszar i tyle samo od linii kolejowej. Bomby spadały zatem niedaleko nas. Zginęło dużo niewinnych ludzi. Miałem takiego kolegę, który zwyczajnie, jak to młody chłopak, jechał na rowerze. Zginął od odłamka bomby, która zburzyła jeden z mostów. Zresztą wszystkie mosty w Nowym Sadzie zostały zburzone. To były straszne czasy.

Na szczęście teraz w Twoim życiu nadchodzi czas na znacznie przyjemniejsze sprawy. Możesz powiedzieć coś więcej na ten temat?
No tak. 24 grudnia żenię się. Z Jovaną weźmiemy skromny ślub, a prawdziwe, duże wesele wyprawimy w maju. Dzięki temu, że Jovana zostanie moją żoną, będzie mogła być w Krakowie cały czas. Teraz ze względów wizowych musiała często jeździć do Serbii. Od nowego roku będziemy mogli już zamieszkać razem na stałe.

Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska