
John i Renee Rothschild
Szwajcarski Żyd John Rothschild poznał swoją przyszłą żonę Renee w 1939 r. Była Niemką i mieszkała we Francji od czasu dojścia nazistów do władzy w 1933 r. Została zmuszona do opuszczenia domu w Strasburgu, gdy władze francuskie ewakuowały miasto w ramach przygotowań do zbliżającej się inwazji nazistów.
Renee znała rodzinę Johna i to oni zaprosili ją na farmę we francuskim mieście Saumur. 19-latkowie zakochali się w sobie na zabój i już po trzech tygodniach byli zaręczeni. Ich drogi musiały się jednak rozejść.
John wrócił do Szwajcarii, aby pełnić służbę, a Renee znalazła pracę we Francji. W lipcu 1942 r. cała rodzina Johna w została deportowana do Auschwitz. Miesiąc później Renee została uwięziona w obozie internowania Drancy, z którego również miała trafić do Auschwitz. John miał tylko jedno wyjście, by ją uratować. Opuścił bezpieczną Szwajcarię i stał się jednym z niewielu Żydów, którzy starali się dostać do nazistowskiego obozu jenieckiego.
Przyniósł cygara w prezencie dla dowódcy obozu, szwajcarskie dokumenty robocze dla Renee i nic więcej. Zajęło to dwa dni, ale francuski dowódca obozu zgodził się wypuścić Renee.
Udało im się znaleźć bezpieczne schronienie. Pobrali się i byli małżeństwem przez 75 lat. Zmarli w 2018 roku w odstępie zaledwie kilku tygodni.

Manya i Meyer Korenblit
Historia Manyi i Meyera Korenblitów została opisana przez ich syna.
Byli szczęśliwie zakochanymi żydowskimi nastolatkami, kiedy naziści zaczęli mordować ludzi w polskim mieście - w Hrubieszowie. Początkowo umieszczono ich w gettach, ale później wywieziono do obozu koncentracyjnego.
Kochankowie trafili do tego samego obozu w Budzyniu. Meyer przekradał się do ogrodzenia między sekcjami mężczyzn i kobiet, aby porozmawiać z Manyą, i tam złożyli sobie obietnicę, że gdy to wszystko się skończy i jeśli oboje przeżyją, wrócą do rodzinnego miasta i będą tam na siebie czekać. Wkrótce potem zostali rozdzieleni i spędzili następne trzy lata w 11 różnych obozach.
Meyer uciekł z marszu śmierci z obozu koncentracyjnego Dachau i ukrył się na farmie, zanim znaleźli go Amerykanie. Manya jako pierwsza wróciła do Hrubieszowa. Musiała czekać sześć tygodni na ukochanego, ale się doczekała.

Jerzy Bielecki i Cyla Cybulska
Cyla Cybulska została wysłana do Auschwitz wraz z rodzicami i rodzeństwem w 1943 r. Była jedynym członkiem rodziny, który opuścił obóz żywy, a swoje życie zawdzięczała całkowicie mężczyźnie o imieniu Jerzy Bielecki.
Jerzy był w obozie od trzech lat, kiedy przybyła Cyla. Był katolikiem, uwięzionym za pomoc polskiemu ruchowi oporu. Cyla była Żydówką. Jerzy pracował w silosie na ziarno, a Cylę przydzielono do naprawy worków - to wtedy zobaczył ją po raz pierwszy. Jak później mówił: "Wydawało mi się, że puściła do mnie oczko". To wtedy się w niej zakochał. Wymienili ukradkiem zaledwie kilka słów, kiedy Jerzy postanowił, że wydostanie Cylę z obozu.
Spędził osiem miesięcy, szyjąc mundur strażnika za pomocą skrawków materiału, które jego przyjaciel ukradł z magazynu. Ukradł także przepustkę i podrobił dokumenty.
21 lipca 1944 r. Zabrał Cyłę z koszar i wyszli z bramy. Podróżowali przez 10 dni, po których dotarli do domu jednego z krewnych Jerzego. Jerzy dołączył do walk polskiego ruchu oporu, a Cyla dostała bezpieczną kryjówkę. W wyniku splotu nieszczęśliwych okoliczności, nie widzieli się przez niemal 40 lat!
Cyla w tym czasie przeprowadziła się na Brooklyn w Nowym Jorku i wyszła za mąż, a Jerzy założył rodzinę w Polsce. W 1983 r. Cyla opowiedziała historię swojej sprzątaczce, która powiedziała jej: „Widziałam mężczyznę opowiadającego tę samą historię w polskiej telewizji. On żyje".
Cyla była tak zdeterminowana, że udało jej się doprowadzić do spotkania z Jerzym. Gdy przybyła na lotnisko w Krakowie, Jerzy dał jej 39 róż, po jednej na każdy rok, odkąd się nie widzieli. Zaprzyjaźnili się i pomimo życia na różnych kontynentach spotkali się 15 razy jeszcze przed śmiercią Cyli w 2005 roku.