W tym domu mieszkali Polacy - rodzina katolicko-muzułmańska, a minarety i symbole islamskie zbudowano pod kierunkiem żydowskiego architekta. Mieszkaniec tego domu, nazywany przez kolegów "Efendim", malował podobny turecki półksiężyc i gwiazdę na kadłubach swoich samolotów jako przynoszące szczęście godło osobiste.
Był polskim generałem, brytyjskim brygadierem, francuskim kapitanem, tureckim porucznikiem i fińskim szeregowcem. Za lotnicze zasługi bojowe nosił odznaczenia dziewięciu krajów. Nazywał się Ludomił Rayski.
Narożną kamienicę wybudowano w latach 1883-1885. W 1910 roku przebudowano ją gruntownie, dodając piętro z małym domowym meczetem i - po uzyskaniu stosownych zezwoleń magistratu - wzniesiono minarety. Dom należał wówczas do Józefy Rayskiej z Syroczyńskich. Jej mąż Teodor miał burzliwe życie. Walczył w powstaniu styczniowym, potem w tureckim wojsku przeciwko Rosjanom, a po latach osiadł w Galicji, gdzie nabył majątek Czasław koło Dobczyc i ożenił się. W 1892 roku urodził mu się syn Ludomił, a kilkanaście lat później rodzina przeprowadziła się do Krakowa.
Legenda mówi, że minarety były przeznaczone dla żony Rayskiego albo dla jego tajemniczej ukochanej urodziwej Egipcjanki. Nawoływania muezina i muzułmańskie modły miały przeszkadzać sąsiadom, dlatego wybudowali kapliczkę przed budynkiem. Józefa Rayska była jednak katoliczką, a wieżyczki i meczet wybudowano dla jej męża, który w Turcji przeszedł na islam. Sama figurka na skwerze stanęła znacznie wcześniej, niż wybudowano kamienicę.
W 1914 roku syn powstańca wstąpił do Legionów, gdzie używał pseudonimu "Turek". Gdy do wojny przystąpiła Turcja, dostał wezwanie do służby w armii sułtańskiej - był po ojcu obywatelem tureckim. Za zgodą swoich legionowych przełożonych postarał się o przydział do tureckiego lotnictwa i latał bojowo nad Dardanelami i Azją Mniejszą.
Po zakończeniu wojny Rayski dołączył do polskich oddziałów lotniczych w Odessie i wraz z nimi dotarł do kraju. Walczył z Ukraińcami, doradzał amerykańskim ochotnikom z eskadry kościuszkowskiej, na czele eskadry bombowej atakował bolszewików.
Po zamachu majowym objął stanowisko szefa polskiego lotnictwa, z którego stworzył elitarny rodzaj wojsk. Przez 13 lat dążył do rozbudowy polskiego przemysłu lotniczego i uniezależnienia go od zagranicy, wspierając konstrukcje rodzime. Niestety, Polska była biednym krajem, a lotnictwo nie znajdowało się na szczycie listy rankingowej budżetu wojskowego. Zapisano co prawda 1,2 miliarda złotych na jego rozwój w latach 1937-41, ale do 1939 roku przekazano jedynie 200 milionów.
Rayski protestował, przekonywał, wreszcie dwukrotnie składał dymisję. Przyjęto ją w najgorszym momencie - pół roku przed wojną. Po klęsce wrześniowej oskarżano go o korupcję i niekompetencję, zrzucając na niego także wszystkie błędne decyzje podjęte już po jego odejściu.
Władze emigracyjne nie chciały go w polskim wojsku. Zgłosił się więc na ochotnika do Finów walczących z ZSRR. Potem latał z Brytyjczykami, aż wreszcie w 1944 roku pozwolono mu wstąpić do polskiego lotnictwa. Latał na froncie włoskim, a także dwukrotnie jako drugi pilot ze zrzutami do walczącej Warszawy. Miał wówczas 52 lata! Nasi lotnicy bardzo go cenili i szanowali, zwracając się do niego "panie generale", nawet gdy nie miał stosownej liczby gwiazdek i wężyków na pagonach.
Po wojnie pozostał na emigracji, a tuż przed śmiercią w 1977 roku Sąd Honorowy dla Generałów oczyścił go ostatecznie z zarzutów. W latach 50. w gminnej już kamienicy jeden z lokatorów nielegalnie przerobił domowy meczet na mieszkanie. Po latach koledzy lotnicy na fasadzie domu z minaretami zawiesili tablicę poświęconą temu wybitnemu pilotowi i dowódcy.