FLESZ - Maseczki z ceną urzędową?
W miniony piątek Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycję nowej siatki płac dla zawodów medycznych, która ma obowiązywać od 1 lipca. Najwięcej mieliby zyskać fizjoterapeuci i diagności, których płaca ma wzrosnąć o 10 proc. do 4186 zł (minimalna pensja). Pielęgniarki i położne dostaną 465 zł podwyżki, a minimalne wynagrodzenie dla pielęgniarek bez wyższego wykształcenia i tytułu specjalisty wyniesie 3772 zł. Najniższe podwyżki w myśl propozycji resortu zdrowia otrzymaliby z kolei lekarze.
Dlaczego w ogóle teraz, w trakcie pandemii zdecydowano się na takie zmiany? Otóż w wyniku protestów rezydentów w 2018 roku doszło do wprowadzenia ustawowych przepisów, które gwarantowały wynagrodzenie zasadnicze lekarza specjalisty w wysokości 6750 zł brutto. Brzmienie tej ustawy obowiązywało jednak do końca 2020 roku.
- W tym dokumencie był także zapis, że w styczniu 2020 roku odbędą się rozmowy mające na celu renegocjowanie tych warunków i zmiany tzw. siatki płac. Do spotkań, mimo licznych prób z naszej strony, w 2020 roku jednak nie doszło. Z racji tego, że poprzednie zapisy obowiązywały do końca ubiegło roku, od 1 stycznia wrócilibyśmy do przepisów z 2017 – tłumaczy prof. Matyja.
Policzek dla ochrony zdrowia
Dlatego też po apelach płynących ze strony środowisk lekarskich, resort zdrowia zdecydował się na przedłużenie działania ustawy z 2018 roku do końca czerwca 2021.
- Ministerstwo ma więc obowiązek nowelizacji tej ustawy, bo gdy tego nie zrobi w życie wejdą przepisy z 2017 roku, które lekarzom specjalistom gwarantują przelicznik 1,27 przeciętnego wynagrodzenia (2800 zł), co daje 6563 zł. Czyli jeszcze mniej niż w tej chwili. Dlatego żeby nie było kompromitacji, w piątek zaproponowano przeliczniki 1,31. Gdy przemnożymy go jednak przez średnie wynagrodzenie w Polsce kwota końcowa to 6769 zł. Czyli de facto 19 zł więcej niż w chwili obecnej
– wylicza prof. Matyja.
Na nieco większą podwyżkę – 206 zł mogą liczyć z kolei lekarze ze specjalizacją II stopnia i bez tzw. lojalki, lekarze pracujący na jednym etacie dostaną jednak tylko 19 zł więcej. Specjalizacja I stopnia uprawnia do podwyżki o 155 zł, a lekarze bez specjalizacji otrzymają tylko 52 zł.
- Jest to dla nas niezrozumiałe. Nie wiem czy w ogóle można nazwać to podwyżką. Ministerstwo zdrowia ośmieszyło środowisko lekarskie tą propozycją –
denerwuje się prof. Matyja.
I dodaje, że gdyby wyjaśniono, że jest okres pandemii i nie stać nas na to, by podwyższać płace w jakimkolwiek sektorze gospodarki, w tym także w ochronie zdrowie, to z pewnością środowisko medyków, by to zaakceptowało.
- Mamy świadomość sytuacji gospodarczej w kraju i jestem przekonany, że wielu z nas przystałoby na to, żeby do tego tematu wrócić w 2022 roku – przekonuje prof. Matyja.
Zdaniem prof. Matyji piątkowa propozycja resortu zdrowia to tak naprawdę nie podwyżka a obniżka, bo gdyby tylko uwzględnić wskaźnik inflacji, który w 2020 roku wynosił 3,4 proc., to ta podwyżka powinna wynosić 230 zł. A gdyby tylko odnieść to procentu wzrostu minimalnego wynagrodzenia w kraju - 7,7 proc. (wzrost w 2021 roku do 2800 zł brutto zł z 2600 zł brutto w 2020 roku) to ta kwota powinna wynieść około 520 zł.
- Tłumaczenie rządu, że te 6769 zł to przecież najniższa płaca - jest absurdalne. Proszę znaleźć dyrektora szpitala, który da zarobić lekarzowi więcej niż pensja minimalna, gdy dysponuje określonym ryczałtem z Narodowego Funduszu Zdrowia– mówi prof. Matyja.
Kolejne spotkanie w sprawie nowej siatki płac w systemie ochrony zdrowia zaplanowano na 9 marca.
Będzie jeszcze mniej lekarzy
Zdaniem ekspertów zasoby kadrowe w sektorze ochrony zdrowia (już teraz są jednymi z najniższych w Europie) przy takich regulacjach finansowych jeszcze się pogorszą.
Na tysiąc mieszkańców w naszym kraju przypada średnio 2,4 lekarza. To najgorszy wynik w Unii Europejskiej. Dla porównania, w Niemczech na tysiąc mieszkańców przypada 4,3 lekarzy, a we Włoszech - 4. Z kolei pierwsze trzy miejsca w rankingu zajmują Grecja z wynikiem 6,1, oraz Austria i Portugalia ze średnią 5,2.
W skali całej Europy w gorszej sytuacji od Polski pod względem dostępności lekarzy jest jedynie Turcja, gdzie na tysiąc mieszkańców przypada średnio 1,8 lekarzy.
- Państwa Polskiego nie stać na to by nie podwyższać płac w ochronie zdrowia. Wystarczy spojrzeć na wskaźniki zatrudnienia w krajach świata lekarzy, którzy ukończyli studia w innym państwie. Polska jest na trzecim miejscu zaraz po Filipinach i Litwie. To wyraźnie pokazuje jak wielu lekarzy wyjeżdża za granicę, by szukać lepszych zarobków – ucina prof. Matyja.
