https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Misię zainspirowała muzyka Chopina

Joanna Weryńska
Misia naprawdę nazywa się Susana Maria Alfonso de Aguiar
Misia naprawdę nazywa się Susana Maria Alfonso de Aguiar fot. WOJCIECH OLSZANKA/EAST NEWS
Chopin zaśpiewany, na dodatek w wersji fado? To pytanie zgorszyłoby pewnie niejednego melomana. Ale w dwusetną rocznicę urodzin kompozytora wszystko jest możliwe. Dlatego dziś o godz. 19.30 w Operze Krakowskiej odbędzie się iście magiczny koncert.

Pełne nostalgii portugalskie pieśni miłości, cierpienia i nadziei, do muzyki inspirowanej dziełami Chopina, zaśpiewa Misia, a właściwie Susana Maria Alfonso de Aguiar - portugalska pieśniarka fado. Na dodatek kilka utworów wykona po polsku! Takie właśnie tajemnice kryje jej projekt pod hasłem "Our Chopin Affair" (Nasze spotkanie z Chopinem).

-Nie będzie to oczywiście muzyka Chopina przełożona na fado, bo nie chciałabym robić z tej cudownej muzyki karykatury. Ale duch Chopina w niej jest - przekonuje artystka. Bo zdaniem Misi Chopin nie jest taki znowu polski za jakiego go uważamy. - Myślicie, że Chopin jest tylko wasz. Ja jednak uważam, że każdy niezależnie od narodowości, kawałek swojego Chopina nosi w sercu - zapewnia Misia, przyznając, że i w jej sercu polski kompozytor zajmuje miejsce szczególne. I to od dziecka. Chopinem zaraziła ją mama, tancerka klasyczna.

- Miałam jakieś sześć lat, kiedy po raz pierwszy usłyszałam jego nokturny. I od tego czasu duch Chopina często krążył po naszym mieszkaniu w Porto, bo mama oprócz muzyki hiszpańskich kompozytorów miała dużo chopinowskich płyt. Dlatego teraz, przygotowując ten projekt, z przyjemnością sięgnęłam do znanych mi pięknych nagrań - opowiada. - Myślę, że mamy z Chopinem wiele wspólnego, ja też opuściłam mój kraj, ciągle podróżuję i często czuję się samotna - wyznaje.

Na podstawie wybranych przez Misię chopinowskich melodii jej współpracownik, argentyński kompozytor Daniel Schvetz, skomponował dla niej nowe utwory. - Niektóre brzmią jak muzyka francuskich impresjonistów, a preludium nr 4 ma nawet klimat tanga Piazzolli - zapowiada artystka, której największe problemy sprawiła nie interpretacja tych dzieł, lecz język polski. Uparła się bowiem, że kilka pieśni zaśpiewa w naszej ojczystej mowie.

- To najtrudniejszy język, jakiego uczyłam się w moim życiu. Nawet japoński nie sprawił mi tylu problemów. Na szczęście znalazłam sobie dobrą nauczycielkę, polską malarkę mieszkającą w Lizbonie. Poprosiłam ją o dokładne tłumaczenie tekstów, gdyż muszę rozumieć każde zaśpiewane słowo. Odrzuciłam utwory odnoszące się do waszej historii, bo mówią o sprawach mi obcych. Wybrałam pieśni liryczne, o uczuciach zrozumiałych dla każdego - opowiada artystka.

Najbardziej spodobała się Misi "Dumka". Tak bardzo, że poprosiła jednego z poetów portugalskich, Vasdco Graca Mourę, by napisał tekst do tej melodii. - "Dumkę" zaśpiewam więc z towarzyszeniem gitary po portugalsku na koniec koncertu. To będzie jedyny moment, kiedy Chopin zabrzmi jak prawdziwe fado - zdradza artystka, która znajomość polskiego wypróbowała już wczoraj, kiedy była w jednej z krakowskich restauracji. - Zapytałam kelnera "Wiesz, co to dumka?". Spodobała mu się moja wymowa.

Po koncercie w Polsce Misia z programem chopinowskim wystąpi m.in. na Majorce, w Paryżu i Wiedniu. Jednak najbardziej ciekawa jest, jak przyjmie ją dziś krakowska publiczność, bo chociaż Misia od lat mieszka w Paryżu, niewykluczone, że do Krakowa się przeprowadzi. - Przynajmniej na jakiś czas. Koniecznie muszę tu przyjechać we wrześniu. Wiem, że wtedy macie tu święto poświęcone moim ulubionym psom - jamnikom! -mówi.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska