Nasza Loteria

Moszczenica. Dla Judyty zioła stały się sposobem na własną firmę. Chętnie dzieli się też z innymi swoją wiedzą

Lech Klimek
Lech Klimek
Dla Judyty zioła stały się sposobem na własną firmę. Chętnie dzieli się też z innymi swoją wiedzą
Dla Judyty zioła stały się sposobem na własną firmę. Chętnie dzieli się też z innymi swoją wiedzą
W piątkowy wieczór kilka pań spotkało się w Centrum Kultury im. B.I. Antonycza w Gorlicach. Miały jeden wspólny cel. Pod czujnym okiem tej, która już to potrafi, zrobić krem z mniszka lekarskiego i dodatkowo pomadkę poziomkową. Tą specjalistką jest mieszkanka Moszczenicy Judyta Rosin-Kiełtyka. Dla Judyty był to szkoleniowy debiut, choć ziołami zajmuje się, od kiedy pamięta. Zajęcia z Judytą udowodniły uczestniczkom, że każda z nich jest w stanie samodzielnie, we własnej kuchni, zrobić sobie świetny kosmetyk na bazie ziół.

FLESZ - Piękne, popularne i... trujące! Uważaj na te rośliny

od 16 lat

To było tak, że w jej domu od zawsze stosowano ziołowe metody leczenia - czy to przeziębień czy problemów żołądkowych. Zioła zbierały jej babcia, mama i ciocie, a wiedza o tym, jak je wykorzystać przekazywana była bardzo tradycyjnie, z ust do ust, dokładnie tak, jak swoją wiedzę przekazywały szeptunki czy znachorki.

- Niby wszystko się zgadza, ale nie tak do końca - mówi z uśmiechem Judyta. - Taka wiedza, jaką mnie przekazały starsze kobiety z rodziny, jest chyba powszechna. W niej zawiera się choćby lekarstwo na przeziębienie składające się z gorącego mleka, czosnku i masła. Tak naprawdę w smaku obrzydliwe, nie wiem, czy byłabym teraz w stanie to przełknąć, ale przecież działało - dodaje rozbawiona.

Przez wiele lat Judyta korzystała z umiejętności swojej mamy, ale wszystko zmieniło się w momencie, gdy na świecie pojawiała się Gaja, mająca teraz osiem lat córka.

- Już nie było wyjścia, musiałam sama zacząć przygotowywać syropy i napary dla Gai - opowiada. - Oczywiście mama prowadziła mnie i uczyła, więc z czasem potrafiłam już samodzielnie zrobić większość tych produktów, które znałam z dzieciństwa - relacjonuje.

Jednak okazało się, że dla młodej kobiety ziołowe herbatki czy napary to za mało. W jej głowie zakiełkowała myśl, żeby stworzyć dla siebie naturalne kosmetyki na bazie tych właśnie ziół, które i tak zbierała.

- Moje główne tereny, po których buszuję, to oczywiście Moszczenica - opowiada. - Zioła zbieram na Wiatrówkach. Tam się wychowałam i tam też mój wujek i ciocia mają wielką łąkę, na której rośnie mnóstwo ziół - relacjonuje.

Początkowo było to wytwarzanie kosmetyków tylko dla siebie. Ale kilka miesięcy temu zrodził się pomysł, żeby wyjść z tym do ludzi. To wyjście to była wspólna rodzinna decyzja. Judyta zajęła się produkcją, a mąż wymyślił logo i zaprojektował etykiety. Wspólnie prowadzą stronę rodzinnej manufaktury na Facebooku. Gaja to najlepszy pomocnik mamy, chętnie zagląda jej przez ramię i wydaje się, że kiedyś to ona będzie kolejnym pokoleniem kobiet zajmujących się ziołami.

- To nasze przedsięwzięcie jest takim aż do bólu interesem rodzinnym, a wręcz domowym - mówi Bartłomiej Kiełtyka, mąż Judyty. - My jesteśmy dowodem na to, że można zrobić coś z niczego, wykorzystując to, co znaleźliśmy w naszych szafkach i szufladach. Tak właśnie działa Ziela Garść - dodaje.

Wielkie kosmetyczne laboratorium to tak naprawdę domowa kuchnia, w której - w warunkach zapewniających sterylność - powstają kremy, pomadki, herbatki i syropy. Na jego wyposażeniu najbardziej zaawansowanym technicznie urządzeniem jest kuchenny termometr. Reszta to dokładnie to samo, co każda gospodyni ma u siebie.

- Oczywiście najwięcej uwagi poświęcam kremom - opowiada Judyta. - Tu wszystko musi być idealne, przetestowane i wielokrotnie sprawdzone. Testy odbywają się na dwóch osobach. Pierwszą jest moja mama, poddaje się tym zabiegom z dużą odwagą. Jak tylko wymyślę i wytworzę jakąś nową kombinację, natychmiast biegnę dwa piętra w górę, pukam do jej drzwi i testuję - relacjonuje z uśmiechem.

Drugi tester to sama Judyta. Trzeba przyznać, że jeszcze nie zdarzyło się, by któraś z nich po użyciu nowego kremu czy pomadki była niezadowolona.

- Produkty, których używam, są dla każdego na wyciągnięcie ręki - opowiada Judyta. - Można je bez problemów kupić w sklepach zielarskich czy wręcz dobrych spożywczych. Zioła, z których robię moje maceraty, czyli bazy do kosmetyków, zbieram na pięknych łąkach Beskidu Niskiego i Pogórza. To najwspanialszy magazyn, w którym można znaleźć produkty najwyższej jakości - dodaje.

W zasadzie dla Judyty i jej rodziny każdy wyjazd na wycieczkę to też szansa znalezienia czegoś ciekawego. Tak było niedawno, gdy wracali z wyprawy w Beskid i w pewnym momencie dojrzała na łące mieniące się słonecznie kwiatostany wrotyczu.

- Sytuacja była napięta, bo nadciągała burza - relacjonuje. - Zażądałam natychmiastowego zatrzymania się, złapałam jakiś worek i wbiegłam na łąkę zbierać ziele - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska