Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na granicy śmierci [FELIETON]

Ks. Jacek Siepsiak
17.05.2016  krakow  naczelny wam,nz ojciec jacek siepsiak, jezuita, fot. andrzej banas / polska press
17.05.2016 krakow naczelny wam,nz ojciec jacek siepsiak, jezuita, fot. andrzej banas / polska press Andrzej Banas / Polska Press
W późnym średniowieczu dobicie umierającego wroga uchodziło za chrześcijański akt miłosierdzia. Stąd sztylet do tego służący nazywano „misericordia”, czyli miłosierdzie. Teraz uważamy to za barbarzyństwo. Co się zmieniło?

Penicylina i inne medyczne osiągnięcia sprawiły, że okaleczeni wojacy nie są już skazani na umieranie w męczarniach. Sanitariuszki pomagają przeżyć, a nie wydłużają agonię. Zmieniło się też nasze ocenianie wojny. Przedtem była przedłużeniem polityki, sprawiedliwej lub niesprawiedliwej. Teraz papież Franciszek każdą wojnę nazywa złem. Skąd ta zmiana?

Ludzkość otarła się o samozagładę nuklearną. Wojny światowe oznaczały masowe zabijanie. Ale przeważyła chyba telewizja. Podczas wojny wietnamskiej odbiorcy zobaczyli na ekranach spalonych napalmem cywilów i to spalonych przez „nasze” (amerykańskie) lotnictwo. Widzieli także zabitych i rannych „swoich” żołnierzy. To był szok. Kiedyś się o tym słyszało lub czytało. Teraz zobaczyli. To wywołało masowe ruchy pacyfistyczne.

Nic dziwnego zatem, że podczas wojny w Zatoce, która miała być relacjonowana na żywo, tak naprawdę nie pokazywano zabitych. Drastyczne obrazy mogą zmienić ludzkie nastawienie w wielu kwestiach. Wiedza wpływa na nasze przekonania. Dlatego tak ważne jest, jaką wiedzą się karmimy, jaką widzimy na ekranach. Ale chyba jeszcze mocniejsze są sytuacje, z którymi spotykamy się osobiście.

Wcześniej nie mieliśmy wiedzy, więc nie dopracowaliśmy się ludzkiego podejścia do dzieci w stanie letalnym

Hospicja perinatalne to nie tyle domy, co zespoły ludzi, którzy towarzyszą kobietom (i ich rodzinom) spodziewającym się dziecka, które umiera. Taka fachowa pomoc ludziom stojącym wobec dramatycznego wybierania mniejszego zła jest oczywiście bardzo potrzebna. Ale też towarzyszenie im (bliskie i namacalne) uczy nas (uczy ludzkość) lepszego podejścia do takich szczególnych sytuacji. Nie wystarczy o tym czytać. Trzeba „dotknąć” osobiście.

Wcześniej nie mieliśmy wiedzy, więc nie dopracowaliśmy się (w tym chrześcijanie) ludzkiego podejścia do dzieci w stanie letalnym. Teraz mamy badania prenatalne i wiemy. I już nie możemy się zachowywać, jakbyśmy nie wiedzieli. Ta wiedza wiele zmienia. Ale trzeba ją łączyć z byciem blisko cierpiących.

Podobnie ciągle zmienia się nasza wiedza o śmierci. Nie wolno nam zabijać, ale skąd wiemy, czy ktoś jeszcze żyje czy nie. Nieraz potrzeba konsylium biegłych. Kiedyś nieoddychanie i brak pulsu oznaczały śmierć. Teraz maszyna może podtrzymywać oddech i bicie serca, a jednak człowiek nie żyje.

Mówimy o sytuacjach granicznych, często drastycznych. Jeżeli pragniemy miłosierdzia, to nie możemy uciekać od wiedzy oraz od trzymania za rękę i spojrzenia w oczy, o ile są jeszcze otwarte.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na granicy śmierci [FELIETON] - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska