Ulica Graniczna w Gorlicach to droga dojazdowa dla mieszkańców. Znaki drogowe w kilku miejscach wyraźnie mówią, że dopuszczony jest tam ruch pojazdów do 5 ton.
Interwencja radnego
- To był przypadek - mówi Robert Ryndak, przewodniczący Rady Miasta w Gorlicach. - Wracałem do domu i wybrałem drogę przez ulicę Graniczna, by zwyczajnie skrócić sobie czas przejazdu - dodaje.
W pewnej chwili przewodniczący zauważył, że z zatoczki koło lasu wyjeżdżają ciężkie, wyładowane dłużycą samochody.
- Natychmiast się zatrzymałem - stwierdza. - To lokalna droga o niskiej nośności, a te zestawy były naprawdę potężne. Na moje oko miały na pewno kilkadziesiąt ton - dopowiada.
Radny Ryndak wysiadł z samochodu. Natychmiast zaczął dokumentować telefonem komórkowym to, co widział.
- Sytuacja była dość dziwna, bo na miejscu był obecny pracownik nadleśnictwa - podkreśla. - To przecież urzędnik państwowy, a w jego obecności było łamane prawo. Gdy zrobiłem kilka zdjęć, zaczęło się robić nieprzyjemnie. Zbliżył się do mnie jeden z kierowców ciężarówki i chciał mi ewidentnie odebrać telefon - dodaje.
W tej sytuacji Robertowi Ryndakowi nie pozostało nic innego, jak tylko wezwać policję.
Policja sprawdza wszystko
Dość szybko na miejsce dotarł patrol.
- To było 25 kwietnia - mówi Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy gorlickiej policji. - Na miejscu radny Ryndak został pouczony o możliwości złożenia zawiadomienia o naruszeniu nietykalności i to zrobił. Policjanci przeprowadzili też na miejscu swoje czynności - dodaje.
Dłużycę z lasu, całkowicie legalnie odbierał przedsiębiorca z powiatu limanowskiego. Z relacji rzecznika policji wynika, że obecnie prowadzone są czynności wyjaśniające.
- Te idą dwutorowo - stwierdza Grzegorz Szczepanek. - Pierwsze to zawiadomienie radnego o naruszeniu nietykalności. Tu mamy rozbieżne relacje, bo kierowca nie potwierdza chęci odebrania telefonu, a jedynie zasłonięcie obiektywu. Nie chciał być fotografowany - dopowiada.
Druga sprawa to kwestia naruszenia przepisów ruchu drogowego. Firmy transportowe w sytuacjach, gdy muszą przemieszczać się drogami niedostosowanymi do tonażu ich samochodów, występują o udzielenie im nawet jednorazowych zezwoleń na przejazd. Wydają je zarządcy dróg.
- Ja to sprawdziłem - mówi Robert Ryndak. - W tym konkretnym przypadku nikt o takie zezwolenie nie wystąpił - dopowiada.
Wcześniej był Blich
W ubiegłym roku mieszkańcy ulicy Blich mieli podobne doświadczenia. - Teraz nasza ulica praktycznie nie nadaje się do użytku - mówi Mariola Migdar. - Przez długi czas zwożono nią drewno z Taborówki. Kilka razy, gdy spotkałam te wielkie ciężarówki, to musiałam samochodem zjeżdżać poza drogę. Na szczęście tu nie ma głębokich rowów, więc to były bezpieczne manewry - dodaje.
W tym roku już po stronie gminy Gorlice przy finansowym udziale nadleśnictwa wyremontowano mostek na drodze w kierunku Taborówki. Ulica w Gorlicach jest jednak zniszczona.
Nadleśnictwo nic nie może
Jedno jest pewne, to nie samochody nadleśnictwa rozjeżdżają lokalne drogi.
- Nasz najcięższy pojazd, jaki jeździ do lasu to samochód terenowy, waży 2,5 tony - mówi Konrad Barczyk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Gorlice. - W momencie przekazania na placu pozyskanego przez nas drewna odbiorcy, to on staje się jego właścicielem i on odpowiada za transport - dodaje.
Lasy państwowe wspomagają również samorządy w remontach dróg. Wcześniej robiły to w ramach własnego funduszu, ale od momentu powstania rządowego Funduszu Dróg Samorządowych, wspierają go finansowo. - To nie są małe kwoty - mówi leśnik. - Na potrzeby funduszu przeznaczamy co miesiąc 2 procent naszych obrotów na sprzedaży drewna - kończy.
WIDEO: Barometr Bartusia. Czy coś grozi firmom z Małopolski?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?