W tej sytuacji więcej spodziewam się po samych Rosjanach. Czwartkowy sondaż opinii wskazuje co prawda, że aż 84 procent mieszkańców Rosji popiera Putina, nacjonalistyczna fala, wyrosła po aneksji Krymu, wciąż jest wysoka, ale od początku sierpnia spadła o kilka procent. Wojna w Donbasie to co innego, niż bezkrwawe zajęcie półwyspu. W rosyjskich mediach coraz częściej pojawiają się informacje o rodzinach, których bliscy zaginęli lub zostali po cichu pochowani podczas służby wojskowej, którą rzekomo odbywali na terytorium swojego kraju. Matki coraz głośniej domagają się prawdy o zabitych synach.
Dzieje Rosji XX w. pokazują, że wojna to największe zagrożenie dla niej samej. W lutym br. minęło 110 lat od wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej. Okrągła rocznica minęła prawie niezauważona. Przypomnijmy więc: konflikt zbrojny na Dalekim Wschodzie zakończył się szeregiem klęsk carskiej armii (pamięć tysięcy poległych sławi m.in. słynny rosyjski walc "Na wzgórzach Mandżurii").
Rosyjskie społeczeństwo, które w 1904 r. wiwatowało na cześć cara, rok później wyszło na ulice, rozpoczynając rewolucję. Sytuacja powtórzyła się w latach 1914-17. Nacjonalistyczne uniesienie Rosjan z początku Wielkiej Wojny pod wrażeniem ofiar szybko wyparowało. Wybuch w lutym 1917 r., a następnie przewrót bolszewicki zmiótł tych, którzy parli do wojny. Podobnie stało się 70 lat później: wielkie straty armii radzieckiej, udzielającej "braterskiej pomocy" komunistom w Afganistanie, przyczyniły się do upadku ZSRR. Wygląda na to, że historia niczego nie nauczyła Putina.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!