Nowa pozycja Rózgi
Cracovia miała kłopot w obronie, ale nieobecnych kontuzjowanych Jakuba Jugasa i Kamila Glika udało się jakoś zastąpić. Trener Dawid Kroczek musi zmieścić w składzie najlepszych. Dlatego też chcąc by grali Ajdin Hasić i Filip Rózga, młodzieżowca przestawił z pozycji ofensywnego pomocnika na wahadło. Z korzyścią dla zawodnika i drużyny.
- Miał pełnić rolę ofensywnego zawodnika – tłumaczył Dawid Kroczek. - Nie żałuję tej decyzji, przetrenowaliśmy to w tygodniu. Jego działania przynosiły wiele korzyści, a co najmniej jedno dośrodkowanie mogło się zakończyć bramką.
Cracovia zagrała znacznie gorzej po przerwie, czy piłkarzom zabrakło sił?
- Naszym podstawowym DNA jest gra pressingiem, odzyskiwanie piłki za wszelką cenę – mówi Kroczek. -Tego nam zabrakło.
Goniliśmy wynik, a to kosztuje dużo wysiłku. Lech dobrze zarządzał meczem, ale samo utrzymanie się przy piłce nie doprowadziło do straty goli.
Bez Rakoczego
Wracając jeszcze do kontuzjowanych, to w kadrze meczowej nie było też Michała Rakoczego, również ze względów zdrowotnych.
- Kiedy trzeba gonić wynik, można byłoby z niego skorzystać – zauważa Kroczek. - Musimy czekać na diagnozę. Nie będę jednak szukał wymówek. Musimy być przygotowani na kolejny mecz, w którym musimy zdobyć trzy punkty. Musimy wrócić na zwycięska ścieżkę.
Nie było czystego konta
„Pasy” są mocne w ofensywie – zdobyły już 22 bramki (drugi wynik w lidze), gorzej się ma sytuacja z obroną – strata 17 goli. Nie udało się utrzymać czystego konta Henrichowi Ravasowi.
- Druga połowa była bardzo intensywna – mówi golkiper Cracovii. - Lech pokazał, dlaczego walczy o mistrzostwo, pokazał dobry poziom. Myślę, że był to najtrudniejszy mecz jak do tej pory dla nas, choć trudny był też z Rakowem. W ogóle to w ekstraklasie każde spotkanie jest trudne. Jeśli chodzi o intensywność, to z pewnością był najtrudniejszy przeciwnik.
Dlaczego „Pasy” znacznie gorzej prezentowały się po przerwie.
- W I połowie odbieraliśmy piłkę, potrafiliśmy stworzyć zagrożenie – mówi trener. - Gdy Lech grał w niskiej obronie, wtedy było nam ciężko. W II części byliśmy za pasywni w działaniach ofensywnych. Mocno dyskutowaliśmy przed meczem na temat pozycjonowania Ishaka w polu karnym i... straciliśmy gola. Podsumowując – wobec takiej porażki nie mamy się czego wstydzić, ale musimy wyciągnąć wnioski.
- W II połowie brakowało nam decyzji – mówi Ravas. - Widać było, że Lech chce zdobyć 3 punkty. Straciliśmy bramkę, trzeba było gonić wynik i wtedy padł drugi gol. A potem rywal już kontrolował to spotkanie. Najpierw było dośrodkowanie, Virgil (Ghita – przyp.) był blisko, ale było to podanie perfekcyjne. Ishak jest bardzo groźny w polu karnym i pokazał to. Nie miałem czasu zareagować. Przy drugim golu chciałem zmniejszyć dystans, ale piłka przeszła mi koło nogi. Gdyby było 0:1 to moglibyśmy jeszcze zdobyć bramkę, bo w wielu spotkaniach strzelaliśmy gole w końcówce.
Kolejny mecz Cracovia znów zagra u siebie, w sobotę o godz. 14.45 podejmie Motor Lublin.
- Dobrze, że teraz znów gramy w domu, możemy to odrobić dla kibiców, których wielu było na meczu – kończy Ravas.
