https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejsze ćwierćwiecze

Jerzy Surdykowski
Advocatus diaboli: W minionych epokach budowano mury, dziś jest szansa budowania w to miejsce mostów.

Dokładnie przed tygodniem miałem okazję uczestniczyć w jubileuszu Lecha Wałęsy w warszawskim Teatrze Narodowym: 65 lat życia i 25 lat od przyznania mu Nagrody Nobla.

Nie chcę się puszyć i nadymać, pisać o spotkanych osobistościach lub kuluarowych pogwarkach.
Co innego jest ważne. Największym pożytkiem z jubileuszowej celebry jest poczucie dziejowej perspektywy, z której dopiero widać, w czym braliśmy udział.

Zwłaszcza tutaj, na tym - jak to pięknie powtórzył za Norwidem w tytule swej książki Norman Davies - "Bożym igrzysku", gdzie przewalały się wrogie armie, a kolejne pokolenia i ich dorobek miażdżył walec wojen albo zaborów. Cóż z tego, że nadzieja tyle razy wstawała ze zgliszcz, kiedy danina krwi obficie wsiąknęła w nasze pola?

Dopiero - przesuwającej się dziś powoli z wieku dojrzałego ku latom podeszłym - generacji Solidarności dane było doświadczyć tak wielkiej przemiany, jaką przynoszą tylko wojny światowe, ale bez hekatomby ludzkich istnień, bez kolejnej europejskiej pożogi.

Dopiero generacji Solidarności dane było doświadczyć tak wielkiej przemiany, jaką przynoszą tylko wojny światowe, ale bez hekatomby ludzkich istnień, bez kolejnej europejskiej pożogi

Czy zdajemy sobie z tego sprawę: my, ludzie owych pokoleń? Czy nasi ojcowie bądź pradziadowie, weterani kolejnych wojen i powstań, wywalczyli tak wielką i zadziwiającą przemianę świata: upadek opresyjnego i, zdawałoby się, wiecznotrwałego ustroju, odzyskanie niepodległości, przeniesienie Polski ze Wschodu na Zachód, zjednoczenie Europy?

W minionych epokach budowano mury i obstawiano je żołnierzami, a naszej epoce jest nareszcie szansa na budowanie w to miejsce mostów.

Być może przyszły noblista dał się stumanić esbekom i przez parę lat był "Bolkiem", być może jako prezydent nagannie grzebał w swej teczce, niepotrzebnie wspierał wątpliwe postaci, z pamiętnym Wachowskim na czele.
Ale ci, którzy dziś oświniają Wałęsę, powinni pamiętać, że w sierpniu 1980 roku, kiedy po trzech dniach zaspokojono postulaty stoczniowców z Gdańska i wygasł ich strajk, a nie rozpoczął się jeszcze sławny strajk solidarnościowy, koparka, z której przemawiał robotniczy przywódca przez pół godziny stała pusta.
Wałęsa już z niej zszedł, nikt nie kwapił się stanąć na niej ponownie, narastały chaos i zamieszanie. Mógł na nią wskoczyć ktokolwiek: Gwiazda, Wyszkowski, Walentynowicz, jakiś Kowalski albo Nowak. Może wszystko potoczyłoby się lepiej, może znacznie gorzej; na pewno inaczej.

Dopiero potem przyszedł Wałęsa i powiedział historyczne słowa: "Zakładamy strajk, strajk solidarnościowy". Resztę znamy z własnego życia.
Ale dlatego że dokonaliśmy tak wielkiej i tak odważnej przemiany świata, powinniśmy wszyscy traktować się poważnie. Począwszy od Wałęsy, bo jeżeli będziemy zwalczać i opaskudzać symbol naszego ruchu, to już wkrótce się okaże, że Solidarność zwyciężyła dlatego, iż dzielni Niemcy
w 1989 roku obalili mur berliński, a nie odwrotnie.

Bo Niemcy działają zgodnie, a któż uwierzy Polaczkom, którzy nie szanują samych siebie? Dlatego trzeba szanować też Gwiazdę, Walentynowicz i Wyszkowskiego, bez względu na to, co wygadują,
bo bez nich powstanie wolnych związków nie byłoby możliwe.

Również Kowalskiego i Nowaka, którzy w tym wszystkim byli atomami zbuntowanego tłumu, a dziś czują się oszukani. Także generała Jaruzelskiego, bo sądzenie go dzisiaj z paragrafu za kierowanie "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym" uwłacza nam wszystkim; tak sądzi się pospolitych gangsterów.

Nie, nie uważam generała w ciemnych okularach za męża stanu, który uratował Polskę przed sowiecką inwazją, a potem doprowadził do Okrągłego Stołu. Jeśli ktoś chce, niech wierzy w takie bajędy. Uważam go za nieudanego polityka, moskiewskiego kolaboranta, któremu zabrakło odwagi, by się z tej hańby wyzwolić. Takiej odwagi, jaką miał Piłsudski, kiedy porzucił prusko-austriackich protektorów i poszedł do lochu w magdeburskiej twierdzy.

Takiej, jaką miał Wałęsa, gdy wskoczył na koparkę i stał się przywódcą buntu, nawet jeśli kiedyś był "Bolkiem".

Dlatego nie zasmucają mnie nieprzejednani prorocy teczek z IPN, ale stoczniowcy z Gdańska domagający się w Brukseli odrzucenia planu ratowania innych stoczni, a więc wyroku zawodowej śmierci dla kolegów. Ot, solidarność polska roku 2008!

Wybrane dla Ciebie

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Za duże na MŚP, za małe na korporację. Unia stworzy nową kategorię firm

Metropolita krakowski z wizytą w Rzymie. Wiadomo, z kim się spotkał

Metropolita krakowski z wizytą w Rzymie. Wiadomo, z kim się spotkał

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska