Oferta zbadania miejsca rzekomego ukrycia „złotego pociągu” w sposób nieinwazyjny, m.in. przy pomocy georadaru, którą władze Wałbrzycha otrzymały z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, jest już szóstą.
- Wcześniej otrzymaliśmy oferty od panów Piotra Kopra i Andreasa Richtera , czyli osób, które oficjalnie zgłosiły nam odnalezienie pociągu pancernego - mówi Arkadiusz Grudzień, rzecznik prasowy prezydenta Wałbrzycha. - Ponadto z Instytutu Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Dolnośląskiego Towarzystwa Historycznego, firmy Prace Saperskie Piotra Maruwki. Zgłosiła się do nas również firma Matar, która jest gotowa przekazać kamery specjalistyczne dla straży pożarnej.
Strażacka Specjalistyczna Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza „Wałbrzych 1” otrzymała już te kamery do testów. Być może zostaną użyte w miejscu, gdzie ma być ukryty niemiecki pociąg pancerny z okresu II wojny światowej. To okolice 65. km linii kolejowej nr 274 z Wrocławia do Wałbrzycha.
- Są to kamery niewielkie, wodoszczelne, mogące pracować do głębokości 50 m oraz przystosowane do prowadzenia poszukiwań w gruzowiskach - wyjaśnia Paweł Kaliński z Państwowej Straży Pożarnej w Wałbrzychu.
Decyzja w sprawie tego, który z podmiotów dokona nieinwazyjnych prac mających potwierdzić lub wykluczyć istnienie pociągu, ma być podjęta przez władze Wałbrzycha do końca października. Na razie za nami pierwsza faza związana z weryfikacją istnienia znaleziska. Saperzy z Brzegu sprawdzili teren o powierzchni około pół hektara, gdzie ma być ukryty, pod kątem zagrożeń radiacyjnych, chemicznych oraz występowania materiałów wybuchowych. Teren sprawdzono do głębokości 1 metra za pomocą georadarów i wykrywaczy min. Jedynymi przedmiotami, które zostały znalezione przez żołnierzy i uznane za niebezpieczne, było 6 sztuk niemieckiej amunicji karabinowej.
Jeśli uda się potwierdzić istnienie pociągu, znów konieczne będzie wsparcie wojska. Bo jedna z hipotez zakłada, że mógł przewozić gazy bojowe.