19 maja 2012 r. Arkadiusz M. wynajął taxi na kurs z krakowskiego dworca do Suchej Beskidzkiej. Na miejscu okazało się, że nie ma czym zapłacić 256 zł, bo na karcie bankomatowej nie miał żadnych środków.
Taksówkarz, 58-letni Roman P., stwierdził, że to nieelegancko, gdy pasażer wyłudza przejazd i wsiada do taksówki, nie mając pieniędzy. Wtedy Arkadiusz M. postanowił rozwiązać swój finansowy problem i ogłuszyć taksówkarza. Byli w ustronnym miejscu na obrzeżach Suchej.
- Zobaczyłem kamień przy drodze, może jak dłoń. Podniosłem go i zamierzyłem się. Jak to zrobiłem, to taksówkarz się odwrócił i na mnie spojrzał. Wtedy zwątpiłem i ręka wyhamowała. Nie uderzyłem go z taką siłą, z jaką zamierzałem - relacjonował Arkadiusz M. Trafił Romana P. w głowę, ale pokrzywdzony nie stracił przytomności.
- Widziałem, że znów się na mnie zamachnął. Szarpaliśmy się i spadły mi okulary. Chciałem mu wytrącić kamień i zareagowałem jak małe dziecko: ugryzłem go w rękę, wtedy wypuścił otoczak - taksówkarz opowiadał w sądzie, jak wyglądały dramatyczne chwile. Widział, że pasażer wyjął nóż, taki z brązową rękojeścią, krótki.
- Mówiłem, by go schował i tak zrobił. Rzuciłem, by wziął bagaże i szedł w swoją stronę, dał mi żyć - relacjonował taksówkarz. Napastnik nie krył, że zamierzał ogłuszyć Romana P. kamieniem, zabrać pieniądze, kluczyki auta i nim wrócić do Krakowa. Znowu wyjął nóż i chciał dźgnąć taksówkarza, ten w samoobronie złapał rękami za ostrze. W czasie szamotaniny nóż wbił się w udo napastnika.
Roman P. uciekł i na miejsce wezwał policję. Taksówkarz i Arkadiusz M. trafili do szpitala. Napastnikowi z trudem uratowano życie, bo swoim nożem uszkodził tętnicę i żyłę udową. Dziś całkowicie brakuje mu czucia w nodze poniżej kolana, ma sztywną stopę, staw skokowy, martwicę nerwów i tkanek. Porusza się o kulach.
Prokurator chciał dla oskarżonego kary 5 lat więzienia, oskarżyciel posiłkowy Roman P. dodatkowo 50 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd skazał Arkadiusza M. na karę w zawieszeniu i przyznał taksówkarzowi mniejszą kwotę, bo 20 tys. zł.