- Policja na początku umarzała śledztwo w sprawie zburzenia domu, później był etap sądowy, który raz zakończył się skazaniem oskarżonych, a później ich uniewinnieniem. Następnie była Sąd Najwyższy, który uchylił wyrok i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. Teraz mamy ostateczny wyrok, według którego jeden z oskarżonych jest niewinny, a dwóch pozostałych usłyszało wyroki grzywny. Jak pan się czuje po sądowym batalii?
Mógłbym powiedzieć, że znajduję się na etapie częściowego usatysfakcjonowania. Nie wiem jak to dokładnie określić. Przechodzenie przez wszystkie instancje, wyjazdy do Warszawy do Sądu Najwyższego – to wszystko powodowało emocjonalne napięcie. Sprawa wahała się od uniewinnienia do skazania. Najtrudniej było po wyroku drugiej instancji, gdzie sąd uniewinnił oskarżonych, a mnie obarczył wysokimi kosztami sądowymi z etapu dwóch instancji. Było ciężko, ale wierząc w niezawisłość sądu złożyłem skargę kasacyjną. To była ostatnia i jedyna droga, aby dojść do prawdy.
- Oskarżonych nie było na ogłoszeniu wyroku. Co by pan im powiedział gdyby stali tu przed panem?
Nie mam im nic do powiedzenia. Dla mnie ludzie, którzy wchodzą na cudzy teren bez pozwolenia… Ja byłem wychowany inaczej. Może młodsze pokolenie myśli i działa troszkę inaczej. Za moich czasów był większy szacunek do cudzej własności. Wystarczyło się zapytać, wszyscy wokół wiedzieli do kogo należy działka. Tłumaczenie się, że nie wiedzieli kto jest właścicielem nieruchomości… Smutne to jest.
- Wróćmy do momentu, kiedy pan na własne oczy zobaczył, że dom zniknął.
Osiem lat temu przejeżdżałem ul. Królowej Jadwigi. Kiedy byłem na wysokości rodzinnego domu spojrzałem w tamtym kierunku, ale tam już nic nie było. Początkowo myślałem, że przejechałem to miejsce, ale okazało się, że dom naprawdę zniknął. Tam był budynek, ogrodzenie z siatki, wysypany kamień, dwa drzewa. Ktoś musiał wykonać sporo pracy, żeby ten teren zrównać z ziemią. Inwestor zrobił to bez powiadomienia właściciele nieruchomości i nie ponosząc w związku z tym żadnych kosztów. Do dziś wydaje mi się niemożliwe, że ktoś mógł tak postąpić.
- Pan się wychował w tym domu?
W tym domu wychował się mój ojciec. Ja, mieszkałem tam przez jako chłopiec w latach 80-tych. Wtedy całą ulica Królowej Jadwigi wyglądała inaczej. Nie było deweloperów, nie było tez takich możliwości budowlanych jak dzisiaj. Dzielnica, w której znajduje się się moja działka nie bez powodu nazywała się Zwierzyniec. Dawniej było tam wiele gospodarstw ze zwierzętami. Były konie i krowy wypasane na pobliskie Błonia.
- Jakie ma pan teraz plany co do działki?
W tym samym miejscu chciałbym odbudować rodzinny dom i w nim zamieszkać. Działka nie jest duża, ma ponad dwieście metrów kwadratowych. Niestety po przeróbkach inwestora powierzchnia uległa zmniejszeniu. Będzie toczyło się postępowanie w tej sprawie o ustalenie granic. Plan wybudowania tam domu miałem od początku. Sporo czasu zajęło mi wyprostowanie spraw własności działki, ponieważ po śmierci krewnych było wielu współwłaścicieli. Kiedy byłem już blisko finalizacji tych spraw plany pokrzyżował mi inwestor, który bezprawnie wkroczył na moją posesję.
- Można powiedzieć, że gdyby nie ingerencja deweloperów to w miejscu starego domu stałby już pański nowy dom?
Nie wiem czy stałby tam mój dom, ale na pewno deweloper nie wybudowałby po sąsiedzku budynku, gdyż zbyt bliska odległość od mojego rodzinnego domu nie pozwalałaby na postawienie nieruchomości.
- Sąd pan brał siłę, aby pokonywać piętrzące się trudności podczas wieloletniego procesu?
Ja wyjechałem za granicę pod koniec lat 80-tych i tam ułożyło się moje życie. W Polsce została duża część mojej rodziny, w tym moja mama. Dziś został ogromny sentyment do tego miejsca.
- To musi być naprawdę silny sentyment
Tak, mam ogromny sentyment do tego miejsca, jak i do całego kraju. Pół życia mieszkam poza rodzinnym krajem i mogę bez przesady powiedzieć, że Polska jest najpiękniejszym miejscem na świecie. W ostatnich latach bardzo dużo zmieniło się tu na dobre. W latach 80-tych wielu specjalistów z różnych branż opuściło nasz kraj, ale dzięki zmianom dzisiaj wracają. Ja chciałbym być jednym z nich.
