- Jest Pan rozpoznawalny w Myślenicach jako zapalony grzybiarz. Kiedy był Pan ostatnio na grzybach?
- Wczoraj.
- Z jakim skutkiem?
- Jak zwykle z bardzo dobrym. W naszych, myślenickich lasach grzybów jest mnóstwo. To już nie te czasy, kiedy myśleniczanie musieli wyjeżdżać daleko w Polskę, czasem nawet na Mazury, aby zagwarantować sobie udane grzybobranie.
- Który to już wysyp w tym sezonie?
- Trzeci. Cykle „wysypowe” mają miejsce co miesiąc. Oczywiście, aby tak mogło być muszą zostać spełnione określone warunki pogodowe.
- Jakie?
- Temperatura powyżej 15 stopni Celsjusza przez co najmniej trzy kolejne noce i duża wilgotność podłoża.
- Czy to prawda, że wyprawa na grzyby to w Pana przypadku cały rytuał?
- Pobudka o 4 rano. Teraz nieco później o 6, bo dzień zaczyna się później. Oczywiście zabieramy ze sobą prowiant. Kanapki, jakieś napoje. Potrafimy przebywać w lesie nawet 14 godzin. Oczywiście robimy przerwy w zbieraniu grzybów. Docieramy do wcześniej ustalonego miejsca, siadamy, rozkładamy kanapki i odpoczywamy. Potem dalej w las.Mam 79 lat, ale wciąż chodzenie po lesie sprawia mi wielką przyjemność, nie mam także problemów z kondycją.
- Z tego ostatniego, wczorajszego grzybobrania przyniósł Pan do domu …
- Dwieście prawdziwków, czerwone kozaki, podgrzybki. Pracowaliśmy z żoną przy „obróbce” tych grzybów do białego rana.
- Czy wymienione przez Pana przed chwilą gatunki grzybów dominują w myślenickich lasach?
- Tak. Najwięcej jest borowika szlachetnego, czyli popularnego prawdziwka, ale są też czerwone kozaki, trafia się borowik górski, borowik przyczepny, choć te dwa ostatnie gatunki są u nas raczej rzadkością. Dalej koźlak czerwony i bardzo popularny podgrzybek.
- Jak przyrządza Pan zebrane przez siebie grzyby?
- Tradycyjnie. Marynuję, suszę. Mam w domu specjalną suszarkę do grzybów. Suszony grzyb nie może być przypalony, powinien być biały i pachnący. Ale moim ulubionym grzybem jest rydz przyrządzony po … katalońsku.
- Jeśli nie jest to tajemnica proszę zdradzić nam przepis?
- Brytfannę smaruję masłem, układam w niej rydze blaszkami do góry, rozgniatam trzy ząbki czosnku, kroję nać pietruszki i wkładam do każdego grzyba odrobinę masła. Potem w piekarniku w temperaturze 200 stopni Celsjusza rydze pieką się przez 20 minut. Kiedy wyjmuję je z piekarnika grzyby pływają w apetycznym sosie. Wraz z nim przekładam rydze do słoików, solę, pieprzę do smaku i trzykrotnie pasteryzuję. Tak przyrządzony rydz zachowuje zapach i smak co najmniej przez rok.
- Jak to jest, że zawsze wraca Pan z grzybobrania z pełnymi koszykami, kiedy inni znajdują kilka sztuk lub nie znajdują w ogóle?
- Od lat znam miejsca, w których rosną grzyby i zazwyczaj się na nich nie zawodzę. Grzybiarz powinien pamiętać, że grzyby żyją w symbiozie z … drzewami.
- Na przykład?
- Czerwony kozak z osiką. Kiedy szukam kozaka nie patrzę na ziemię tylko na drzewa, tam gdzie osika, tam kozak.
- Utarte opinie przekonują, że grzyby nie posiadają wartości odżywczych, ale tylko smakowe. Czy podziela Pan tę opinię?
- Nie zgadzam się z nią. Tym bardziej, że niedawno znalazłem w jednej z gazet artykuł na ten temat. Jego autorka przekonuje o dużych wartościach odżywczych grzybów. Przychylam się do tej opinii.
- Czy tegoroczny sezon na grzyby dobiega końca?
- Powoli tak. Jeszcze rydz, potem wysyp opieńki miodnej, a potem pierwszy przymrozek zakończy sezon zbierania grzybów.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Wybory samorządowe 2018 | Twój głos się liczy