- Mały, ciasny, na małych kółkach. Taki jest austin mini sprzed lat, samochód, który dzisiaj wzbudza wiele emocji. Co Panu podoba się w tym autku?
- Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że małe jest piękne. W mini podoba mi się wszystko. Sylwetka, silnik, zawieszenie. Nie bez przyczyny wszyscy oglądają się za takim samochodzikiem, kiedy mknie ulicą.
- Czy dlatego w Pana myślenickim garażu schronienie znalazły aż cztery „miniaki”?
- Tak. Jeden od dawna jeździ i zbiera laury na zlotach Mini. Nad doprowadzeniem go do dawnej świetności, czyli do wyglądu z 1987 roku, kiedy został wyprodukowany, pracowałem sześć lat. Jestem bardzo drobiazgowy i staram się być solidnym, stąd tak długi okres pracy nad samochodem. Drugi mini jest już prawie gotowy. To model w wersji cabrio. Dwa kolejne, roczniki 1988 i 1989 stoją pod dachem wiaty i cierpliwie czekają na swoją kolej.
- Trudno się dziwić, że tak wielki miłośnik mini jak Pan podjął próbę zorganizowania Myślenickiego Zlotu Mini. Zresztą próbę udaną.
- Miałem zamiar, jako były zawodnik startujący gokartem, wziąć udział za sterami mojego odrestaurowanego mini w Rajdzie Żubrów, ale zrobiło mi się żal, kiedy pomyślałem, że mój wycackany samochodzik może na trasie rajdu zostać uszkodzony. Wówczas wpadł mi do głowy pomysł zorganizowania w Myślenicach zlotu samochodów mini.
- Pierwszy zlot odbył się w roku...
- ...2012. Pomysł narodził się rok wcześniej.
- Dziś w Myślenicach zaczyna się już siódma edycja wymyślonej przez Pana imprezy?
- Tak. Czas szybko leci.
- Każdy kolejny zlot ma swoją atrakcję?
- Przez te sześć lat zlotowicze mieli okazję zobaczyć nie tylko Myślenice, bazę zlotu, ale także zamek w Dobczycach, Park Miniatur w Inwałdzie, Zakopane, Białkę Tatrzańską i kopalnie soli w Wieliczce.
- Co będzie główną atrakcją rozpoczynającego się w piątek zlotu?
- Baza zlotu zlokalizowana będzie na myślenickim Zarabiu. W sobotę udamy się do Sromowców Niżnych, aby wziąć udział w raftingu Dunajcem. Popłyniemy pontonami do Szczawnicy, stamtąd busem wrócimy do Sromowców po nasze samochody.
- Kiedy kawalkadę „miniaków” będą mogli podziwiać myśleniczanie?
- W niedzielę. Najpierw o godzinie 9.30 odbędzie się parada uliczna. Pojedziemy ulicami Myślenic: Parkową, Piłsudskiego, Galla Anonima, Daszyńskiego, Niepodległości, Słowackiego, Żwirki Wigury, Żeromskiego, Reja, Gałczyńskiego i Kościuszki wprost na płytę myślenickiego Rynku. Tam można będzie oglądać nasze autka do woli aż do godziny 14.
- Organizowany przez Pana zlot jest w chwili obecnej jedyną taką imprezą w Polsce?
- Mogę to potwierdzić z dużym prawdopodobieństwem. Pewnie dlatego na zlot do Myślenic przyjeżdżają miłośnicy mini z całej Polski. Mamy zgłoszenia m.in. z Warszawy, Wrocławia, Gdańska, Gdyni, Koszalina i Katowic. Są tacy, którzy z myślenickim zlotem są od samego początku.
- Organizacja zlotu to ogrom pracy logistycznej?
- To prawda. Ale nie jestem na placu boju całkiem sam. Bardzo pomaga mi cała rodzina, żona i czwórka dzieci, mam również pomoc ze strony zaprzyjaźnionej rodziny państwa Malinów, a także byłego prezesa „Motosportu” Myślenice Stanisława Skałki oraz grupy przyjaciół.
- Kiedy rozpoczął Pan przygotowania do tegorocznego zlotu?
- We wrześniu 2017 roku. Zawsze daję sobie po imprezie dwa miesiące na złapanie oddechu, a potem... do roboty.
- Jeszcze trochę i zlot obchodzić będzie jubileusz dziesięciolecia...
- Do jubileuszu jeszcze trzy lata. Ale myślę, że jakoś dotrwamy.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
WIDEO: Poważny program - playlista 3 odcinków