- Imię!
- Ignacy. Ale nadal nie rozu...
- Spisuję protokół przesłuchania. Nazwisko!
- Czy mógłby mi pan jednak wyjaś...
- Ja tu zadaję pytania! Nazwisko!
- Krasicki. Ale...
- Zawód!
- Wyuczony czy wykonywany?
- Zawód!
- Arcybiskup.
- Niech pan nie robi sobie jaj z krakowskiej prokuratury. Sprawa jest poważna.
- Naprawdę arcybiskup. Gnieźnieński.
- I chcecie mi powiedzieć, „arcybiskupie”, że to wyście napisali spektakl Neomancho... Neonamoch... szlag by to... Moenaneo... Neochamona... Neo-mona-cho-machia. Uff.
- Prawdę powiedziawszy to napisałem Monachomachię. I Antymonachomachię.
- Czyli o tej Neomoneo... nic nie wiecie, tak? Bo ja mam tu wyraźnie napisane, że spektakl, który miał obrazić uczucia religijne krakowian, stworzyli obywatele Bronisław Maj i Jerzy Zoń na podstawie tekstu niejakiego Ignacego Krasickiego. Tytuł nawet trochę podobny.
- Nic o tym nie wiem. Tych dwóch pan zapyta.
- Już pytałem, do niczego się nie przyznali. Ale pięknie, pięknie. Do obrazy uczuć będzie można dołączyć nowy zarzut, naruszenie praw autorskich. A ta wasza, Monochamia, to o czym była?
- Taka tam, satyra. Wierszem. Trochę przejechałem się po klerze. „Szanujmy mądrych przykładnych, chwalebnych, śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych”.
- Czyli jednak! I myślicie, że to nie obraża uczuć religijnych?
- Nie wiem, jak z uczuciami, ale parę osób pod koniec osiemnastego wieku rzeczywiście się obraziło. Potem na krytykę odpowiedziałem Antymonachomachią, gdzie pocisnąłem jeszcze mocniej. Ale nikt mnie wtedy za to po sądach ziemskich nie ciągał.
- Ale my mamy dwudziesty pierwszy wiek, połóg czwartej RP, uczucia religijne obrazić łatwo. Ale że też tak arcybiskupowi wstyd nie jest?
- Wstyd? A niby dlaczego?
- Na tyle mógł być ksiądz przewidujący, że jak nie wtedy, to w przyszłości ludzkie uczucia poobraża.
- Ale...
- Niech już ksiądz lepiej nic nie mówi i wraca czym prędzej do siebie. My tu za chwilę mamy Światowe Dni Młodzieży, przyjedzie Franciszek, a kardynał Dziwisz zaapelował nawet, żeby pozytywną atmosferę budować. A ksiądz tylko zamęt sieje, tymi Monachiumami. I niech się ksiądz z daleka trzyma od Maja z tym drugim. No i żebym księdza więcej w żadnej księgarni nie widział!