Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nie zawsze wolno milczeć"

Anna Górska
Posłuszeństwo to dar czy ograniczenie - co może ksiądz i z czego musi zrezygnować, by nie zaliczyć się do nieposłusznych - z Haliną Bortnowską, filozofem i publicystką, rozmawia Anna Górska.

Anna Górska: Czy ksiądz ma prawo głosić prywatne teorie i opinie?
Halina Bortnowska: Zależy co ksiądz głosi i co mu mówi jego sumienie. Kościół jako instytucja ma prawo powołujące się na Boga, ale spisali je ludzie i uwarunkowała epoka. Zdarza się, że księża nie podporządkowują się prawu kościelnemu. Jest jednak pewna komplikacja: co robić, jeżeli prawo, które obowiązuje, narusza ich sumienie?

Pani wie?
Żaden człowiek nie powinien wyrzekać się własnego sumienia. Jeżeli żołnierz czy ksiądz jest "nieposłuszny" wobec prawa czy przełożonego dlatego, że postępuje zgodnie z nakazem swojego sumienia, to uważam, że jest usprawiedliwiony, zasługuje na szacunek i wsparcie.

Ale ksiądz może się mylić?
Nie jestem sędzią niczyjego sumienia, nawet nie muszę wiedzieć, co dyktuje. Moje sumienie każe mi aprobować fakt, że drugi człowiek kieruje się swoim sumieniem. Mogę jednak sądzić, że ktoś wygłaszając dyskusyjną tezę, przekracza granicę roztropności.

Czy czasem milczenie nieposłusznych duchownych nie jest złotem?
Nie zawsze wolno milczeć.

Kiedy należy głośno krzyczeć?
Nie do zaakceptowania są sytuacje, gdy milczenie pozwala na krzywdę ludzi słabszych. Nie można milczeć w sprawie pedofilii. Ktokolwiek wie o fakcie pedofilii i w ramach posłuszeństwa to ukrywa - jest nie w porządku.

Gdzie leży więc wyraźna granica między posłuszeństwem a nieposłuszeństwem?
Posłuszeństwu w Kościele często przypisuje się, moim zdaniem, zbyt wielką rolę. Odwoływanie się do obietnicy posłuszeństwa to ostateczność. Roztropni przełożeni rzadko to robią. O wiele skuteczniejsze jest rozwijanie pracy zespołowej, wspólne wypracowywanie decyzji. Daje to więcej okazji do praktykowania zwyczajów rodem z Ewangelii, opisanych w Regule św. Benedykta. Przełożeni, którzy komenderują, nie wsłuchując się w głosy Wspólnoty, nie są tej regule wierni.

Niemniej jednak posłuszeństwo narzuca ramy, i to dość ciasne?
Porównanie Kościoła z korporacją nie jest zbyt ładne, ale jednak go użyję. W korporacji ludzie mogą robić co chcą?

Nie.
W Kościele są również granice tego, co mogą robić księża. Nie mogą sobie pozwalać na wszystko, co im się podoba. Zawierają pewien kontrakt z przedstawicielami Kościoła. I tylko sumienie może usprawiedliwić złamanie zasady. Ale szef każdej korporacji wie, że niebezpieczne jest zwalczanie inicjatywy, wrażliwości pracowników, którzy muszą działać w narzuconych im ciasnych ramach. Dziś żadna korporacja nie chce wyrzekać się inicjatywy pracowników. Może nią sterować, kierować, ale nie wolno ustanawiać posłuszeństwa na wzór zabawy "Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje... róbcie wszystko to, co ja". To byłoby niebezpieczne. Poza tym w historii Kościoła wielokrotnie było tak, że człowiek działający w imię swojego sumienia, przejawiający inicjatywę, ratował Kościół. Tak postępował na przykład m.in. św. Franciszek z Asyżu.

Czyli nieposłuszeństwo może też być drogą do odnowy Kościoła?
Może to być droga do odnowy, tylko że w granicach, które każdy musi wyznaczyć sam. Jeśli tego wymaga sumienie, trzeba być "nieposłusznym", zachowując szacunek wobec przełożonych i wiernych. W Kościele najwięcej osiągnęli ludzie, którzy byli posłuszni i nieposłuszni jednocześnie. Wiele dobrego niektórzy zrobili godząc się na milczenie. Pierre Teilhard de Chardin, francuski paleontolog i jezuita, zamilkł na długo, gdy jego przełożeni zakazali mu publikacji jego odkryć, a zwłaszcza komentowania ich w duchu własnej, oryginalnej filozofii. Nie walczył, tylko pisał i czekał. Później zaś teologowie obficie korzystali z jego inspiracji. Jedno jest pewne, że nie można przyłączać się do krytykowania osoby. Jeżeli zachodzi konflikt między przełożonymi a ludźmi, którzy im podlegają, warto użyć życzliwej mediacji w stosunku do obu stron.

Zamieszanie wokół ks. Lemańskiego szkodzi Kościołowi?
I tak, i nie. Szkodzi, bo powoduje zgorszenie u wielu, którzy oczekują innych stosunków wewnętrznych w Kościele: wzajemnego zrozumienia, roztropności, niedopuszczającej do ostrych i długotrwałych konfliktów.

Dlaczego nie szkodzi?
Nie szkodzi wtedy, bo zaczynamy myśleć o sprawach godnych, ważnych i poważnych. Zaczynamy myśleć o dialogu chrześcijańsko-żydowskim, który ks. Lemański propaguje i mam nadzieję - będzie nadal skutecznie propagował. Nawet ludzie, którzy do tej pory się nie przejmowali jego losem, zauważyli, że ten człowiek wniósł wiele dobrego.

Jest buntownikiem?
Wiem, że nie należy do ludzi, którzy beztrosko wzniecają konflikty. Autentycznie cierpi, gdy idąc za swoim sumieniem wywołuje wrzawę. Nie uważam go za buntownika, lecz za człowieka, w którego wnętrzu dyktat sumienia jest silny.

Przekroczył jakieś granice?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo za mało wiem. Ale nie wydaje mi się, by kiedykolwiek zrobił coś z chęci zranienia drugiego człowieka.

Czy ten spór ma szansę na szczęśliwe zakończenie?
Obiecałam księdzu Lemańskiemu modlić się w jego intencji za przyczyną Antoniny Wyrzykowskiej. To jedna z polskich Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, która niedawno zmarła. Pani Antosia przechowywała i otaczała opieką siedmiu Żydów z Jedwabnego w swoim gospodarstwie, później była za to wielokrotnie bita. Proszę ją, by mediacja się powiodła i ks. Lemański znalazł miejsce dla swojego duszpasterstwa, zgodne z jego dążeniami i potrzebami wiernych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska