Uczniowie szóstej klasy szkoły podstawowej zdawali egzamin, będący podsumowaniem ich nauki. Jego wyniki nie będą miały jednak wpływu na przyjęcie do gimnazjum. Czy jest sens, by go przeprowadzać?
Założenie tych testów sprawdzających wiedzę było takie, że one nie mają służyć uczniowi, ale mają być wykorzystywane w procesie doskonalenia szkoły. Dzięki temu wiadomo, z czym uczniowie mają problemy i na co nauczyciele powinni położyć nacisk, by lepiej przygotować dzieci do kolejnych etapów kształcenia.
Oczywiście, że najłatwiej jest sprawdzać wiedzę za pomocą testów. Ale niedobrze się dzieje, jeśli szkoła zaczyna uczyć pod testy, gdyż chce wypaść jak najlepiej. To, niestety, krytykujemy na kolejnych, etapach kształcenia, gdyż zbieramy tego owoce. Absolwenci naszych szkół nierzadko mają braki merytoryczne i kłopoty z samodzielnym myśleniem. Mam wiele sygnałów, że szkoły uczą schematycznie i szablonowo "pod testy", zamiast kłaść nacisk na rozumienie zjawisk i myślenie.
Szkoły wyciągają wnioski z testów?
Wydaje mi się, że szkoły niedostatecznie wykorzystują wiedzę z tych sprawdzianów. To widać, jeżeli się przeanalizuje wyniki jakiejś przeciętnej szkoły przez kilka kolejnych lat. Jeżeli młodzież miała kłopoty z jakimś przedmiotem, na przykład z matematyką, i te wyniki są przez kilka lat słabe, to znaczy, że coś w tej szkole jest nie tak. Oczywiście, szkoła się często tłumaczy, że działa w trudnym środowisku, że uczniowie są słabi i nic się nie da zrobić. Słowem: wszyscy są winni, tylko nie szkoła. A to znaczy, że szkoła sobie po prostu nie najlepiej radzi.
Jeśli dzieci wiedzą, że wynik egzaminu nie ma wpływu na ukończenie szkoły ani na przyjęcie do gimnazjum, to mogą do niego podchodzić lekceważąco...
Wszystko zależy od tego, jaki klimat wokół sprawdzianu wytworzą nauczyciele.
Jeśli do uczniów dotrze komunikat typu "możesz w ogóle się nie uczyć, możesz się nie mobilizować, bo to nie ma wpływu na nic, jeśli chodzi o twoją edukację", to byłoby fatalnie. Pewna mobilizacja powinna być. Nie ma co chronić uczniów przed stresem, bo jeśli ktoś nie zderzył się z trudnymi sytuacjami, to potem w życiu będzie mniej odporny niż inni.
Niektórzy mówią, że nasze szkolnictwo ogarnęła testomania. Jest Pan zwolennikiem testów?
Nie ma idealnego rozwiązania, jak sprawdzać wiedzę i umiejętności. Na całym świecie trwa dyskusja nad zaletami i wadami testów. I testy nadal są, tyle że próbuje się minimalizować ich wady. Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem jest stosowanie metody mieszanej, czyli testu z osobistą konfrontacją z nauczycielem. Chodzi o to, by nauczyciel poznał sposób rozumowania ucznia.
Rozmawiała Joanna Leszczyńska