Według relacji jednego z nich zwierzę miało stać obok drogi i być bardzo dobrze widoczne w świetle reflektorów.
- Niedźwiedź mógł mieć około 150-200 kilogramów i zachowywać się spokojnie. Myśliwy twierdzi, że miał sporo czasu na to, aby dokładnie mu się przyjrzeć i zapewnia, że nie wymyślił sobie tego - mówi Bogusław Usień, leśniczy z leśnictwa Wałki.
Zwierzę miało być widziane na pograniczu Jodłówki Wałek oraz Żdżar, gdzie ponad 30 lat temu po raz pierwszy odnotowano obecność niedźwiedzia. - Osobnik, który wtenczas tutaj się pojawił wyrządzał sporo szkód, zwłaszcza w pasiekach - wspomina Usień.
Leśnicy od rana szukają śladów niedźwiedzia, które potwierdzałyby słowa myśliwego. Na razie na nie nie natrafili. Niemniej jednak przestrzegają przed tym, aby zachować ostrożność w trakcie przebywania w tutejszych lasach. Jeśli spotkamy niedźwiedzia należy oddalić się w sposób cichy i spokojny, żeby zwierzę nie potraktowało nas za zdobycz.
Niewykluczone, że widziany pod Tarnowem niedźwiedź zbudził się przedwcześnie z zimowego letargu i dotarł tutaj z Bieszczad w poszukiwaniu pożywienia.
To kolejny dziki drapieżnik, który zapuścił się w te strony. Rok temu w okolicach Lubczy, Dzwonowej i Zwiernika przebywać miała wataha wilków.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Konwencja założycielska nowej partii politycznej Roberta Biedronia - Wiosna. Co zawiera program?