Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nierządnice podreperują nam PKB?

Marek Bartosik
W minioną środę wicepremier Rostowski z olbrzymią determinacją próbował w Sejmie bronić pomysłu wyłączenia "bezpiecznika", który dotąd zabraniał zadłużania państwa powyżej 50 proc. PKB. Musiał nie wiedzieć, że tego samego dnia z całkiem niespodziewaną odsieczą przyszedł mu Główny Urząd Statystyczny.

Planuje on włączyć do Produktu Krajowego Brutto także to, co wypracowują w przydrożnych laskach, kabinach tirów, agencjach towarzyskich i luksusowych apartamentach prostytutki. To przed finansami naszego państwa otwiera zupełnie nowe perspektywy. Już nie tylko zielone (od pewnej przytopionej dziś wyspy na mapie Europy), ale wręcz różowe.

GUS zabiera się metodycznie za zadanie otrzymane z Brukseli. Chce do sprawy podchodzić "od strony popytu". Bada więc, ile mamy dam (i panów) uprawiających ten tradycyjnie wolny, przynajmniej od państwowej kontroli, zawód. Próbuje ustalić też ceny świadczonych usług. Ma nawet świadomość, że dziewczęta (i chłopcy) pracujący na poboczach naszych arterii komunikacyjnych robią to taniej, niż elita tego zawodu. Statystycy wiedzą zapewne, że z powodów klimatycznych świadczenie tych usług pod gołym niebem ma charakter sezonowy. GUS zaimponował mi metodycznością swej pracy.

Jak bardzo urośnie nam od niej PKB? Czy wystarczająco, aby wicepremier mógł zrezygnować z wyłączania "bezpiecznika"? Szanse są spore, bo ten zawód otoczony jest u nas śmichami-chichami, a teraz stanie się wręcz państwowotwórczy. Panie (i panowie) oddający mu się z zamiłowania lub dla satysfakcji materialnej, będą mogli poczuć się pełnoprawnymi obywatelami, którzy dają coś od siebie do wspólnego, społecznego kotła. Nawet jeśli jeszcze nie wydają paragonów fiskalnych. A klienci (i klientki) poczują, że pieniądze, jakie wydają na tym rynku, nie lądują już w czarnej dziurze, ale też nakręcają koniunkturę, konsumpcję, dają miejsca pracy i wiarę w lepszą przyszłość itd.

Niepokoi mnie tylko, że GUS, mimo godnego podziwu wysiłku koncepcyjnego, nie wpadł na to, by do PKB włączyć także prostytucję polityczną. Biorąc pod uwagę i to zjawisko "od strony podaży", statystycy mogliby osiągnąć efekt gospodarczy wyraźnie lepszy niż zaliczenie do PKB tylko wynajmowania ciał do przeważnie krótkotrwałego użycia.

W polityce sprzedają się dobra rzadkie. Myślę o poglądach, prawdzie, uczciwości, lojalności, zaufaniu wyborców. Do transakcji też często dochodzi w pokojach hotelowych, ale i w oślepiającym świetle telewizyjnych reflektorów, czy nocą na stacjach benzynowych. Transakcje obejmują dobra rzadkie, więc muszą być drogie. I wcale nie tak trudno wycenić ich wartość. Z ręki do ręki przechodzą choćby państwowe posady z bardzo konkretnymi pensjami dla krewnych i przyjaciół, partyjne pieniądze trafiają do dziennikarzy.

Obroty na tym rynku są niebagatelne. W naszej obecnej sytuacji gospodarczej absolutnie nie powinno się ich lekceważyć. Zwłaszcza że każdy procent PKB może uratować nam wicepremiera i ministra, którego coraz więcej wysiłku kosztuje udowadnianie, że czarne jest białe. I odwrotnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska