Gdyby oceniać szanse obydwu tenisistek na odniesienie zwycięstwa w poniedziałkowym spotkaniu na podstawie rankingu, należałoby co prawda wskazać, że faworytką była Białorusinka (31. lokata), nasza tenisistka (52. pozycja) nie była jednak bez szans. Azarenka to jednak była liderka klasyfikacji, dwukrotna triumfatorka imprez wielkoszlemowych, która z pewnością nie zapomniała, jak gra się w tenisa na wysokim poziomie.
Odważna gra Magdaleny Fręch z Wiktorią Azarenką
Fręch w dotychczasowej karierze przyzwyczaiła, że bliższa jest jej gra defensywna, niż próba konstruowania własnych akcji ofensywnych. Coś jednak najwyraźniej zmieniło się po udanym dla niej turnieju Australian Open, w którym dotarła do czwartej rundy. W poniedziałkowej rywalizacji z Azarenką widzieliśmy zupełnie inną Magdę od tej, którą mogliśmy obserwować najczęściej.
Grającą odważnie, nie bojącą się zaatakować drugiego serwisu rywalki, od czasu do czasu podejmującą ryzyko w ataku i prowadzącą wyrównaną walkę w każdym gemie - taką Polkę widzieliśmy w pierwszym secie. Do pełni szczęścia brakowało jedynie wykorzystania nadarzających się szans - w każdym z trzech początkowych gemów serwisowych Fręch miała okazję na przełamanie przeciwniczki, wówczas jednak przytrafiał jej się błąd, który zamykał drogę do zyskania przewagi. Za to rywalka pierwszą szansę wykorzystała i to ona odskoczyła na 1-4.
Niekorzystny obrót spraw nie podłamał Magdy, która w siódmym gemie wreszcie dopięła swego, choć przyznać trzeba, że mocno pomogła jej w tym rywalka (Azarenka w decydującym momencie nie trafiła w kort). Niestety, Polka nie poszła za ciosem, w kolejnych lepsza okazywała się Białorusinka, która ostatecznie tę część spotkania wygrała 6:3.
Niewykorzystane okazje Magdaleny Fręch
Druga partia rozpoczęła się od serii przełamań, którą, przy własnym prowadzeniu 2:1 przerwała Białorusinka. Jak się potem okazało, był to... ostatni gem wygrany przez doświadczoną tenisistkę w secie. Fręch od stanu 1:3 nie pozwoliła rywalce na poprawienie dorobku, sama zaś regularnie poprawiała stan posiadania, wygrała 6:3, co oznaczało, że zwyciężczynię wyłoni trzeci set.
Trzecia partia w pewnym sensie przypominała to, co obserwowaliśmy na początku spotkania. Znów nasza tenisistka miała w kilku gemach szansę na przełamanie i znów nie była w stanie postawić kropki nad i. Kluczowy moment miał miejsce w ósmym gemie, niestety - to Azarenka odskoczyła na dwa punkty przewagi. Nadarzającej się szansy Białorusinka nie zmarnowała, wygrała 6:3 i awansowała do drugiej rundy.
